środa, 11 grudnia 2013

zmęczona

Dużo się dzieje.. więc albo nie mam czasu tu napisać, albo jestem tak zmęczona że nie chce mi się stukać w literki.
Filip na wycieczce szkolnej zderzył się z kolegą ramionami. Akurat ma tam pieprzyka, pod koniec wakacji mu wyrósł taki cycek, przeszkadzał przy zdejmowaniu plecaka, więc i tak już byliśmy umówieni do dermatologa.
No i pani doktor panikowała, że ona tylko krwiaka widzi i poszerzone naczynia krwionośne i że PILNIE do szpitala.A szpital z chirurgią dziecięcą w innym mieście a w zasadzie na obrzeżach miasta. Już nawet jakbym znalazła chętnego na zostanie z Martyną to i tak byłaby połowa sukcesu. A najgorsze że nie wiadomo czy by nas od razu przyjęli czy byśmy mieli wyznaczony termin.Nie wiadomo czy wieczorem po ustaniu krwawienia by nas wypisali czy musielibyśmy zostać na noc na obserwacji. nic nie wiadomo
Mąż nie odbiera bo leje beton, wiec ryzyk fizyk. Zadzwoniłam do exa.
No i zgodził się z Filipem pojechać.
Następnego dnia nerwówka, bo niby takie małe byle co, a wpisali go na oddział i wzięli na blok operacyjny.
Na szczęście rana nie krwawiła i wypis dostał tego samego dnia :)
Ręka bolała, było ryzyko że ktoś go w tą rękę uderzy... wiec został Filip w domu. Jak wrócił do szkoły to dostał wysokiej gorączki i zapalenie gardła... w szoku byłam bo siedział praktycznie w łóżku.
Oczywiście przyszedł czas na zdjęcie szwów i PROBLEM, bo trzeba jechać tam gdzie mu robili.
No załamka. I znów musiałam do exa dzwonić.

Jakub. Jakiś czas temu zauważyłam, że przekręca głowę przy pisaniu i rysowaniu, a kiedyś jak dałam mu witaminę A+E na suchą skórę i opowiedziałam, że witamina A jest dobra na wzrok to obiecał, że nie będzie marudził.
I tak mieliśmy przegląd 6 latka przed sobą więc pediatra potwierdził moje obawy, lewe oko jest gorsze od prawego.
Okulista... niezbyt wiele się dowiedziałam na pierwszej wizycie, wysiedzieliśmy się 3 godziny więc byłam mega rozczarowana, na tych badaniach wychodziło mu - 0.5 i na drugie -0.75 , po atropinie niewielka zmiana, ale kazał lekarz jeszcze 7 razy zakroplić przed kolejną wizytą.
No i Filip w domu i Jakub bo z rozszerzonymi źrenicami  wszystko go denerwowało, światło raziło, a obraz rozmazywał się...
Tak więc trójka dzieci w domu a za oknem wiatr, deszcz i śnieg.
Która mama siedzi w domu to wie jaki to sajgon.
Wyczekiwana wizyta u okulisty a Jakub wymiotuje, jak fontanna, diphergan nie pomaga...
Załamka, na marne te zakraplanie. W pi.du!
Ale w końcu ciągnę dziecko do tego okulisty bo nie chcę go męczyć znów tymi kroplami, przecież to takie bezpieczne znów nie jest...
W przychodni mówię głośno, że wymiotuje i jest po atropinie to w kolejce siedzieć nie będziemy.
No i coś tam drgnęło, wada wcale nie jest taka duża, astygmatyzm w lewym oku, recepta na okulary.
Ale czasu na przymierzanie oprawek nie ma. Boli brzuch, mdli...
Przyszliśmy do domu , mega paw.
A Martyna w to włazi i pyta  "A CO TO JEST? KUBA CO ZROBIŁEŚ?".

Mop, dezynfekcja i już w myślach mam tylko to, że to jelitówka i cała trójka będzie mi zaraz rzygać!
Jakub przespał całe popołudnie bez picia i bez jedzenia, obudziłam go w końcu, naszykowałam delikatną herbatę z zamiarem pojenia go łyżeczką co dwie minuty. Oczywiście wypił pół szklanki na raz i mega paw....
Dzwonię do pediatry że potrzebny nam zastrzyk na wymioty... oni nie mają... Albo szpital, albo ewentualnie POMOC DORAŹNA....
No to klnę jak szewc.
Oddziału dziecięcego nie mamy w mieście.
Samochód u mechanika, więc na męża nie ma co liczyć, bo nie ma czym się wydostać z Krakowa.
I mnie oświeciło NUX VOMICA...
Rozpuściłam kilka kropel w wodzie z odrobiną cukru i co 5 minut łyżeczka lub dwie...
I zadziałało :)
Noc spokojna.
Jakub jeszcze nie ma apetytu, ale całkiem wesoły jest.
Szybko to przeszedł. Martynie i Filipowi daję probiotyki i mam nadzieję, że nie złapali.
To pewnie jelitówka bo kolega Kubusia w niedzielę obrzygał nam drzwi.

A ja robię na drutach, próbuję ogarnąć ten cały nasz dom. Ostatnio zajęłam się zapuszczaniem włosów- mąż mi jęczał , no i mnie wciągnęło.
Wyrzuciłam moje stare szampony, włosy olejuję, patrzę na naturalne składniki odżywek. po miesiącu już jest jakaś poprawa... ale nie taka jakbym sobie życzyła... ale cała zima przede mną :)

piątek, 15 listopada 2013

czas zapierdziela jak szalony

Filip w poniedziałek kończy 12 lat... 
Moja malusieńka Martynka w styczniu 3 lata... i sobie uświadomiłam że kawał sprytnej babki z niej :) potrafi toto postawić na swoim.
jakoś tak pierwszy raz poczułam się staro ;)

środa, 6 listopada 2013

już listopad

W końcu przestało lać :) Robienie choćby zakupów z dzieckiem za rękę, z torebką, siatami i jeszcze parasolką nie jest na moje nerwy... więc cieszę się z tych promieni słoneczka.
Martyna dostała kartkę, pędzel i farby ... gada do siebie - żółty, niebieski, różowy i jej ulubiony fioletowy... a ja mam chwilę odetchnienia.

No i mamy listopad...
Dość udany weekend za nami.
Nawet nie wiem jak udało mi się to wszystko dopiąć, ale się udało...
Niestety weekend skończył nam się na pogotowiu.
Jakub przewrócił się na taką kutą z żelaza pufę na przedpokoju... piękny mebel, ale chyba wystawię go na tablicy... bo nie raz ja o to żelastwo grzmotnęłam , a Jakub na mało co nie wybił sobie oka.
Na szczęście na pogotowiu okazało się że rana jest powierzchowna, powieka powinna się zrosnąć a opuchlizna zejść. Obyło się bez wizyty na dyżurze okulistycznym.

Mała cała w brązowej farbie... więc muszę wrzucić ją do wanny.
Zdjęcia z urodzin kuzyna :)




czwartek, 10 października 2013

dym

No to się przeziębiłam. Trzyma mnie już tydzień, ale jak jestem głupia i w sukience przy ledwo 8 stopniach podlewam kwiaty na balkonie to wcale mi siebie nie żal.

Dwa dni temu miałam niezłego stracha...
Jak byłam w ciąży z Martyną, sąsiad piętro wyżej spalił się...
Od tamtej pory boję się pożarów... bardzo.
Na klatce schodowej zbierał się dym.
Strażacy przez godzinę nie mogli znaleźć źródła dymu, wszyscy sąsiedzi na klatce stali bo każdy bał się iść spać żeby się nie zaczadzić. Wybili w końcu wejście na dach, żeby się przewietrzyło.
Podejrzewali iskrzenie instalacji elektrycznej. I nie wiadomo co robić bo 21 z minutami, a strażacy ganiali po tej klatce, pukali do każdych drzwi i świecili latarkami w każdą szczelinę...
W końcu okazało się że na ostatnim piętrze w suchej paprotce ktoś coś wrzucił- nie wiadomo co, ale tliło się i dymiło przez 3 godziny...
Martyna się wybudziła i nie mogłyśmy zasnąć do 2ej w nocy
A dzień wcześniej była znów taka akcja niedaleko moich rodziców- ktoś podpalił na klatce schodowej wózek dziecięcy...
Albo zbieg okoliczności albo komuś się nudzi...
Tak czy siak zaczęłam się interesować czujnikiem gazu i czadu. Trzeba kupić i już.

wtorek, 24 września 2013

sushi

Zrobiłam dziś na obiad pomidorówkę z ryżem...
Martyna jeść wcześniej nie chciała, więc po jej spaniu robię drugie podejście.
Siadam przy niej, głaskam jej loki i mówię : Nakarmię cię... a ona zagląda do talerza, rozpromienia jej się buzia i wypala: SUSHI?





poniedziałek, 23 września 2013

słodko-gorzko

Jesteśmy po choróbskach... ja jakoś się nie zaraziłam- toż to cud normalnie.
Weekend minął nam na smażeniu śliwkowych powideł, marynowaniu grzybków, pieczeniu kolejnego bochenka chleba... więc w domu cudownie pachnie... mam nadzieję, że moje dzieciaki kiedyś będą wspominać te zapachy... oczywiście pachniał też placek ze śliwkami, a osłodziło totalnie życie ciasto z bitą śmietaną i dżemem truskawkowym :)
Na chwileczkę wyskoczyliśmy na zakupy... Kupiłam sobie fajne buty. Na wysokim obcasie :) i mam zamiar w nich ganiać... wczoraj poszłam w nich do Kościoła i nie oderwałam metki ;)

W między czasie cieszę się w końcu szczęściem mojej siostry... Tyle lat była sama a teraz po 4 miesiącach znajomości jej chłopak planuje oświadczyny :) Pierścionek kupiony, oprawa zaplanowana... Z przyszłym szwagrem knujemy niezły plan. Siostra się niby spodziewa , ale nie wszystkiego :P . No i boję się że mi się dostanie, ale po cichu mam nadzieję, że szczęście zaleje jej oczy i mi odpuści :)
Z drugiej strony moja bliska przyjaciółka poroniła dziecko... I aż serce mi pęka- musiała wybrać płeć, imię... musi iść do urzędu po te papierki.... To ją przerasta, przerasta to mnie...

a w międzyczasie zapierdzielam na moich pałeczkach ;) czary mary...








wtorek, 10 września 2013

farma iluzji

Marudziłam L ze 3 lata że chcę wypiekacz do chleba... no i zawsze były inne potrzeby albo zwyczajny brak kasy...
No i w niedzielę wracaliśmy z Farmy Iluzji zajechaliśmy do Dęblina bo skończyło nam się picie i w Lidlu kupiliśmy ten sprzęt...
No i pierwszy chleb mi wypłynął. Zadymiłam całe mieszkanie i całą noc śmierdziało spalenizną.
Drugi chleb przesoliłam... bo jak pierwszy przepis był zły to i pomyślałam, że z drugim też coś nie tak będzie ;)
Czyli do trzech razy sztuka... do piątku muszę upiec chleb idealny ;) Bo się L ze mnie będzie śmiał.

A na farmie tłumy ludzi... akurat odbywał się Festiwal Iluzji... Gwiazdy różnego kalibru, ale ja byłam zachwycona aktorką Dominiką Kluźniak( Ewa z M jak miłość). Była prywatnie z córeczką i partnerem. A że bardzo podoba mi się jej delikatny głos i te rude spiralki, i w ogóle miło ją wspominam z filmów i seriali - to fajnie było się kilka razy z nią minąć :)

Na farmie było fajnie. Mi osobiście bardzo się podobało.
Jakub miał focha bo bolał go palec u nogi. Do tego kazałam mu założyć długie dżinsy, bo pogoda była zmienna- w cieniu było chłodno, a na słońcu ciepło... Całe kilka godzin jęczał że mu gorąco przez te dżinsy, a jak siedliśmy przy ognisku w cieniu i piekliśmy kiełbachę to kazał sobie przynieść bluzę z samochodu... a do auta ładny kawałek mieliśmy ;)
Filip też jakiś taki mieszany. Najpierw go wkurzyło stanie do kasy w kolejce... a potem, że a to go Jakub popchnął a to, że Martyna jęczy... dopiero pod koniec kiedy ja już wykończona byłam i chciało mi się do domu to się rozkręcił.
No a Mała dawała czadu ;) Były dmuchańce na których szalała bez końca, plac zabaw, ognisko, pełno atrakcji dla takich maluchów. Najbardziej jednak podobało się Martynce w zagrodzie króliczków :) Karmiła kucyki marchewką.,.. i może jeszcze raz się tam wypuścimy w jakiś spokojniejszy dzień, ale chyba już we troje...
Filip już za dorosły na takie wycieczki z rodzicami, a Kubuś to Pan Marudka. Chociaż na tratwie mu się podobało :)







wtorek, 3 września 2013

sezon czapkowy uważam za otwarty ;)

Klientka wysłała mi zdjęcie kompleciku jaki chce dla swojej córki :)

a wyszło to tak :)
 

piątek, 30 sierpnia 2013

:)

Mam już nowy sprzęt, ale siostra przyjechała na urlop z Wrocławia , no i się urlopujemy ;) Pogoda idealna- nie za zimno, nie za gorąco... Spacerki do lasu, itp. Jednak czuć już nadchodzącą jesień...

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

wróciliśmy

Wróciliśmy cali i zdrowi :)
Kurcze- zimne były noce w górach...
 zaczynam kochać homeopatię, zaczęli wszyscy chrychać a ja wyjęłam kulki i następnego dnia nie było ani katarku ani chrypki :)
Boziu i ta cisza- pianie koguta rano, muczenie krów... jak w nocy zaszczekał pies to było wszystko... no i grające świerszcze wieczorem.
Odpoczęłam psychicznie.
Choć nie nawidzę domu teściów.
Drzwi, drzwi, schody, drzwi... schody... drzwi.
Inne gary, kuchenka nie do ogarnięcia- jeden palnik przypala, na drugim ledwo się gotuje, studencka lodówka - dwa jogurty, ser i kawałek kiełbasy i nic się nie zmieści. A ja przecież i sałatkę MUSIAŁAM usiekać i tort zrobić bo mąż jęczał.

Wkurwa też zaliczyłam, no bo czujecie czaczę? Teść wyniósł nasz telewizor na złom! Dwie noce przepłakałam. Dvd zostawił!!!! Po Ch_JA?
Duży, piękny, bardzo dobrej firmy telewizor, nie jakiś stary rzęch. Ale jak byłam z Martyną w ciąży mężowi zachciało się HD i go wywieźliśmy w góry.
Mieliśmy właśnie kupić dekoder, ale i tak się nam nie spieszyło bo zawsze podłączaliśmy dvd i dzieciaki miały frajdę.
Teściowie po pogodzie wyłączaja tv  i idą spać... więc był wybór - albo iść spać tak jak oni, albo wymyślać cuda.
No ciężko jest w obcym domu- trochę czułam się jakby wieczorami nie było prądu- bo nic nie grało.
Aż wpadłam na pomysł palenia ognisk :)
Chłopaki zachwyceni i Martyna też.
Przy okazji objadaliśmy się pyszną kiełbachą, chlebem jogurtowym od Polańskiego opiekanym na patyku i PIECZONYMI ZIEMNIAKAMI z masłem i solą.
Po dwóch dniach bez tv i z teściami których nie rozumiem ( orawiacy typowi), kazałam mężowi wracać z Krakowa.
Żebyście go widzieli wczoraj- totalnie wydmuchany ;) a spędził z nami tylko 5 dni :)
Taaaaa... bo ja to jestem wiecznie zmęczona ;) to teraz zobaczył jak to jest.

To były najlepsze wakacje od urodzenia Kubusia ;)
Zaszaleliśmy w Rabkolandzie, budowaliśmy tamy na potoku, bawiliśmy się w różne gry :) Hitem było - Zgadnij co robię...
Jak Kubuś pokazał strażaka to nam gęby opadły.
Przez to zaganianie w mieście, te technologie różnorakie, to czasem można zapomnieć jakie się ma fajne dzieci ;)
A w Rabkolandzie pozwoliłam Filipowi na wszystkie karuzele. Było to strasznie trudne dla mnie bo ja jestem matka panikara. Dobrze, że ten mój L ma cierpliwość do mnie i wymusił dla Filipa trochę wolności. No ale i tak to były dla mnie ciężkie chwile, a jak wsiadł na tego całego pająka , albo nie wiem co- takie cuś co machało ramionami we wszystkie strony- to były dla mnie najtrudniejsze 3 minuty... trzęsłam się jak galareta.
a potem 6 godzin jazdy do domu... i tak szybko bo prawie godzinę staliśmy w korku przy wyjeździe z Krakowa- bo akurat na zakończenie długiego weekendu musieli lepić asfalt :(




czwartek, 8 sierpnia 2013

uff jak gorąco....

Kolejny dzień upału to dla mnie lekka przesada. Nie mogę się doczekać soboty, kiedy wyjdę na balkon z kubkiem kawy i nie dostanę porażenia słonecznego ;)
Teraz powieszenie prania po 9ej godzinie to masakra. 3 piętro od strony wschodniej... Od rana nagrzane jak w piekarniku. 29-31 stopni u nas w mieszkaniu to standard ,na noc spada do 28 i na nic pootwierane okna.
Kąpielisko nie dopuszczone przez sanepid ale i tak tych 4 km bym z dzieciakami nie poszła w tym upale.
Więc jeździmy weekendowo nad jezioro. Maluchy z wody by nie wychodziły a Filipowi po 2 godzinach się nudzi...
Jedziemy w niedzielę w góry. Obiecałam chłopakom Rabkoland. L chce do Szczawnicy jechać, ja by wolała nad jezioro Żywieckie albo może do Krynicy Górskiej...
Oby znów nic nie wyskoczyło, bo po ostatnim siedzeniu z Martyną w wodzie przeziębiłam nerki i korzonki... Przez tydzień nie mogłam wstać z łóżka, łykałam prochy garściami i momentami chciałam umrzeć ;)
Jak odebrałam wyniki moczu to czym prędzej siedziałam w kolejce do lekarza... No bo do tych stu moich choróbsk brakowało mi jeszcze niewydolnych nerek i zamiast nóg spuchniętych kiełbasek ;)

a w sobotę mamy rocznicę ślubu... pierwszą o której nie zapomnieliśmy ;) Jednak nie możemy zdecydować się jak ją świętować.
Filip jedzie ze swoim ojcem na kajaki, a my mieliśmy zarezerwować stolik w restauracji i zaprosić moich rodziców i babcię. Ale w końcu chyba zaczniemy się pakować, wieczorem siądziemy przed tv w którym leci DORA... i tyle naszego ;) Nawet nie mam pomysłu co Staremu podarować... Na imieniny kupiłam mu 50 twarzy Greya :) Hahaha ;)

Laptop chyba całkiem powariował- drugi dzień , można na nim cokolwiek zrobić, co prawda miga ekran- raz ciemniejszy a raz jaśniejszy, czasem jakieś okno się wyłaczy, albo właczy niespodziewanie galeria zdjęć, ale mogę coś popatrzeć a nawet notkę napisać :)
Jednak jak ogarnę szkolono-jesienną wariację to muszę pomyśleć o jakimś nowym sprzęcie dla siebie.
I NIKOMU NIE DAM GO DOTKNĄĆ!

niedziela, 28 lipca 2013

awaria ;)

Zepsuł mi się laptop. Pisać się nie da...

piątek, 5 lipca 2013

konie

Filip jesienią zaczął jeździć na koniach, podobało mu się więc kupiliśmy mu karnet za 300 zł, z tego wyjeździł 2-3 jazdy- nie wiem dokładnie bo L ma ten świstek w dokumentach.
Tej wiosny była zima więc nie bardzo było jak jeździć...
A Filip teraz mi mówi że nie chce jeździć, bo bolą mięśnie... Po prostu załamka.
Jakub za mały jeszcze na jazdy i też nie bardzo chce...
Jedyną chętną jest Martyna...

czwartek, 4 lipca 2013

błysk i trzask

Wczoraj przy suszeniu włosów oślepił mnie błysk i trzasnęło jak cholera. Wywaliło korki. Już drugi raz "wybuchła" mi suszarka w ręce ;)

A dziś zapytałam babci czy może by mi pożyczyła bo jak inni bez prostownicy żyć nie mogą toja bez okrągłej szczotki i suszarki...
Babcia mi opowiedziała historię jak to dziadek około 45 lat temu dostał ze Straży Pożarnej jakąś nagrodę i przyniósł zadowolony do domu dwie suszarki- dla babci i dla mojej cioci...
Jakie było moje zdziwienie jak powiedziała, że innej nie ma i nie miała :) :) :)
Aż się boję odpalić tego antyka ;)
Ale też czy w tych czasach kupiony sprzęt wytrzymał by tyle? Nie ma mowy!

wtorek, 25 czerwca 2013

hello kitty

Taki tort zrobiłam w niedzielę i Martyśka była zachwycona. Nie mogła się pogodzić że to nie dla niej, więc w ten weekend czeka mnie powtórka ;)
W ogóle to córka jest na mnie obrażona! Za pędzlowanie buzi, psikanie i za czopki!! Mówi, że jest TATY i że mnie nie kocha.
Skakałam przy niej jak głupia przez ostatni tydzień i teraz jest taka niedobra, że mam ochotę ją wysłać w kosmos.
Zawsze była żywa, ale dało się z nią dogadać a teraz jest mi wstyd jak wychodzimy na spacer. Piski i awantury. Uciekanie, albo wręcz odwrotnie. Nie chce wyjść ze sklepu bo czegoś tam nie dostała, albo nie chce wyjść z placu zabaw i tkwię na słońcu przez godzinę...
Mam nadzieję, że wróci do poprzedniego stanu ;)

poniedziałek, 24 czerwca 2013

nie lubimy zmian...

Nawet nie wiedziałam że J. jest tak zżyty ze swoją Panią z przedszkola.
W czwartek byliśmy na spotkaniu w szkole i dostanie nową Panią. Wydaje się przyjemna. Ale ma krótkie włosy - takiego dłuższego jeżyka i J. przeżywa że dziwna ta Pani...

Zaprowadzałam go do szkoły i widziałam w nim, że coś nie tak...
Nie podskakiwał jak zwykle a ciągnął nogę za nogę ze spuszczoną głową.
Dopiero jak wyszliśmy z piekarni z ulubionym pączkiem na drugie śniadanie to mi powiedział, że ciekawe jaka ta nowa Pani będzie...
Jak mu powiedziałam, że jeszcze kilka dni będzie p. Renatka to spadło z niego ze 100 kg. Podskakiwał, uśmiechał się i planował prezenty na zakończenie roku- koniecznie bukiet kwiatów, baloniki, i słodka babeczka :)
Żebym tylko o tych balonach nie zapomniała ;)

piątek, 21 czerwca 2013

taki koniec roku szkolnego ;)

Jakubowi wysypało 15 krostek. Jak byliśmy u lekarza wszystkie były wysuszone przez nadmanganian potasu więc na dwoje babka wróżyła. Lekarka kazała czekać na pęcherzyki, dawać heviran... no ale nic nie wyszło... No to ospa czy nie?
Rzeczywiście kilka dni przed wysypem był osowiały, nie miał apetytu, zwymiotował w przedszkolu...
Martyna ma prawie 40 stopni gorączki- dziś przespała pierwszą noc od poniedziałku.... Jeszcze śpi... a jest po 9ej.
Mam nadzieję, że to znak, że zdrowieje...
Na weekend mam dwa zamówienia na torty....
No wręcz marzę o staniu przy piekarniku kiedy w cieniu jest 35 stopni :(

środa, 19 czerwca 2013

miły komplement

Upał upał upał...Grubemu człowiekowi w upale nie jest dobrze, człowiekowi gorzej też się oddycha...
Wygląda człowiek jak siedem nieszczęść, bo mało spał w nocy ... a w dzień usługuje trzem hienom ( ja wiem, ja jestem dla nich za dobra, ale to się im kiedyś skończy ;) )...
Szybka kąpiel, suszę włosy na szczotce aby wyglądać i nie straszyć... ale po co ? Jak wilgotność straszna, zaraz i tak jestem upocona, a włosy w barana się poskręcają.... ale wyjść muszę po picie...
Korektor pod oczy, tusz i idę...
Akurat zaczyna błyskać, padać i grzmieć.
Ale do sklepu mam może ze sto metrów...
W połowie drogi zaczął iść za mną mężczyzna. Zaczekał na mnie przy śmietniku i znów szedł za mną... Trochę się speszyłam, oczywiście przeleciało mi przez głowę, że może podwinęła mi się spódnica, albo założyłam bluzkę na lewą stronę...
Zatrzymałam się przed schodami do sklepu aby złożyć parasolkę, i on się zatrzymał i czekał aż wejdę do sklepu...
W sklepie przeprosił mnie, że może głupio to wyglądało i mogłam się przestraszyć, ale tak cudownie pachnę, że nie mógł się powstrzymać...
Tak mnie to zaskoczyło, że wydukałam z 5 razy dziękuję, a on że nie ma za co bo PRAWIE SĄSIADCE miło komplementy prawić....

Co najśmieszniejsze nie był to jakiś podstarzały amant z piwskiem w ręku.
A chłopak może 2-3 lata starszy ode mnie którego jak mijałam dość często na naszym osiedlu to myślałam, że całkiem całkiem w moim typie ;)

Taaa...dostanie się komplement raz na kilka lat i trzeba o tym napisać ;)

Jest pierwsza. Czopek zaczyna działać ale jakoś powoli.. Martyna nie ma zamiaru iść spać.

nie nudzi mi się, o nie!

Obydwie marudy... Ponad 30 stopni w cieniu. Nie przespana noc.
I ja sama z motorkiem w dupie- pranie, sprzątanie, mycie podłogi, mycie podłogi numer 2 i mycie podłogi numer 3, śniadanko, a nie takie, to może inne... OK, niech będą farby, kredki, tv i komp
Obiad- nie jecie to NIE...
Upał, upał... szybki wyskok do sklepu po picie i owoce... i dopiero na wieczór mnie olśniło...
Jakuba nie pocięły komary a zaczyna mu się ospa.
Martyna miała też dwie krosty na poliku... hmmm... ale ja u niej stawiam na zapalenie jamy ustnej. BO ZAZWYCZAJ PIJE STRASZNE ILOŚCI PŁYNÓW A DZIŚ NIE CHCE PIĆ.

Szkoda że mnie dopiero olśniło po 21ej.
Ale Jakuba wrzuciłam do wanny z nadmanganianem potasu, a Martynie z zaskoczenia posmarowałam buźkę Dentinoxem.
Jeszcze tylko czopek jej muszę dać, bo zaczyna się robić gorąca. I przeżyć jej atak histerii...

Jutro lekarz...

Oczywiście Martyna jeszcze nie śpi :) a mamy PÓŁNOC. 



poniedziałek, 17 czerwca 2013

upał... nie dobrze

Wczoraj wygnałam moje towarzystwo na plażę a sama miałam odpocząć.
Jednak zrobiłam żeberka bo mi Filip i mąż jęczeli...  i wywaliłam ciuchy z szafki Martyśki- znowu 1/3 za mała...
Kiedy wrócili okazało się że w piachu i w wodzie było pełno szkła... no i Filip ma skaleczone obydwie stopy.
Siedzi w domu bo nie da rady za bardzo chodzić.
Ja mam stracha. 
Chciałam jechać na pogotowie na zastrzyk przeciwtężcowy, ale przecież Filip trzyma sztamę z L i obydwaj stwierdzili że histeryczka jestem bo to płytkie skaleczenia i wystarczy woda utleniona... Krew się nie lała wiec odpuściłam- jednak ciągle mi to łazi po głowie.


W ogóle siedziało na plaży trzech facetów po 50tce i sobie popijało.
L opowiadał, że byli porządnie wcięci. Poszli do wody. Wróciło dwóch a trzeci nie... Wiadomo upał, woda, alkohol. Tamci po pół godziny wezwali pogotowie, przyjechała policja, nerwówka bo nie ma łódki...
A tu nagle ten trzeci wychodzi z wody... Dostali po 100 zł mandatu...
Policja odjechała , ale wrócili po kilku minutach, skuli towarzystwo i zabrali.

A dziś Martyna od rana ma gorszy dzień.
Mało co się przez nią nie spóźniłam po Kubusia do szkoły....
A w szkole Pani mi mówi, że Jakub wymiotował i kiepsko się czuł. Nie jadł obiadu, ale jest już lepiej.
Nie lubię poniedziałku...

czwartek, 13 czerwca 2013

oczyszczalnia ścieków

W końcu przestało padać... i wyschło mi pranie ;) Tak to się kisiło po 3 dni.
Ale ja znów takich upałów to nie za bardzo lubię.
Martyna wyciska ze mnie ostatnie soki.
Od rana chce gdzieś iść, a jak jesteśmy w domu to non stop muszę się z nią bawić, pić jej herbatki które robi w zastraszającym tempie, czesać włosy, bawić się w kotki...
i ostatni HICIOR- farby akwarelowe!
Obydwoje z Kubusiem- smarują i smarują.
Przy okazji wszystko mam pozalewane farbami, bo cokolwiek namalują muszą mi pokazać, ganiają za mną z tymi świeżo pomazanymi kartkami i leją farbą po podłodze i szafkach...
Oczywiście produkują przynajmniej po 10 obrazów dziennie i nad każdym muszę się pochylić, zapytać co to, pochwalić itp...
Dziś Jakub namalował dwie niebieskie plamy, jakieś linie czarne... On ładnie rysuje kredkami... więc pytam się KUBUSIU CO TO TAKIEGO?
A on : Mamo no nie widzisz???- to oczyszczalnia ścieków :)

Martyna wcieła zaś ostatnio dwa naleśniki z serem i jeszcze jak zobaczyła że mam ryż ugotowany to się darła MOJE SUSI :) a potem stała pod szafką i piszczała, żebym jej dała pałeczki...


A dziś jadła spaghetti i się darła nie to , nie to- tylko mięsko chcę. (bez makaronu!)
Po tatusiu to chyba ma ;) Bo na jednym schabowym nie poprzestanie ale kulki ziemniaków nie może zmieścić, a jak ugotuję makaron to muszę coś porządnie przy bajerować bo inaczej nie zje...

a ja .... zachwycam się truskawkami.... nie ma to jak takie zwykle ciasto z truskawkami i galaretką... i sernik i tortowe... z trussskawkami :)



czwartek, 6 czerwca 2013

:)

Od dwóch tygodni testujemy wychodzenie Jakuba przed blok.
Wychodzi z chłopcem ze swojej grupy, a że tamten gania sam chyba odkąd miał 4 lata to staram się nie panikować.
Ustaliliśmy reguły i wszystko gra :)
Jednak wczoraj siedziałam na balkonie i widziałam, że odchodzi dalej.
Za chwilę patrzę, że jego kolega wraca pod blok a Jakuba nie ma...
Ciśnienie mi skoczyło. Filip pobiegł go szukać.
Jak przyszli to tlumaczę Młodemu, że tak nie wolno, że nasze reguły, że konsekwencje, że kara... ale on już wyje.
No to zmieniam taktykę, że mógłby się zgubić, że może ktoś mu chciałby zrobić krzywdę, że może by pobiegł za innymi dziećmi i nie wiedział jak ma wrócić do domu...  że może by upadł i skaleczył kolano a ja byłabym za daleko i nie słyszałabym jego płaczu...

A on : NIE MARTW SIĘ MAMO, JAKBYM SIĘ ZGUBIŁ TO POWIEDZIAŁBYM ŻE MOJA MAMA MA JASNO BRĄZOWE WŁOSY I ŚMIESZNY KOLOR LAKIERU NA PAZNOKCIACH (ZIELONY) ...
a adres przecież zna :)

środa, 5 czerwca 2013

1 wycieczka szkolna

Zaprowadziłam dziś Jakuba na pierwszą jego wycieczkę szkolną.
Dostał kartkę żeby nie brać słodyczy, żelków, napojów gazowanych i chipsów- strasznie to przeżywał ;)
100 razy mu tłumaczyłam gdzie co ma, że jak będzie padać to ma kurtkę przeciwdeszczową w plecaku, że jak będą wracać to pół aviomarinu w kieszonce... ale coś czuję, że już mu to z głowy wywietrzało... Tak na próbę dostał 10 zł w drobniakach i jestem ciekawa czy coś sobie kupi.






A to fotki z weekendu. Dostaliśmy od mojego szwagra kraby. Przywiózł nam z Norwegii... Pierwszy raz takie coś robiłam... wyszło pyszne - jednak wieczorem strasznie mi się odbijało tymi krabami i ratunku musiałam szukać w kroplach żołądkowych :( 
A w niedzielę zebraliśmy się w końcu na grilla... 
Było super :) dzieciaki zainteresowane przyrodą- rechot żab, pływające łabędzie i kaczki... jakieś robale na wierzbach co wytwarzały jakby ślinę czy pianę... 
Mąż zrobił nam chlebek pieczony, tak się rzucili Jakub z Filipem na kiełbaski że aż miło... 
Martyna szalała na rowerku i grała w piłkę krzycząc - OPA OPA- GOLLL!
Upaćkała się w błocie po pachy... a głupia matka ubrała ją na biało i czeszek doprać teraz nie może :(
 

wtorek, 4 czerwca 2013

znowu burza

Przede mną okropny stres bo właśnie jestem przed spełnieniem mojego marzenia- REMONCIE KUCHNI.
Finanse ograniczone więc wszystko muszę przemyśleć 10 razy. Ale mąż o dziwo mnie wspiera, wozi po sklepach, itp...
zaparcia w ogóle nie mam, niby czekałam na ten remont 6 lat- jednak trudno mi się wziąć w garść...
Mam nadzieję, że przy kopniakach L do końca wakacji będzie zrobione to i owo ;)
W sobotę o 14ej  miał przyjechać fachowiec, była burza i nie dotarł, a ja poczułam ulgę ;) Dziwna jestem.... sama to wiem ;)

Ale znów remont przy trójce dzieci- to może boleć ;)

środa, 29 maja 2013

fotki

Martyna się wyganiała na rowerku i padła... 2 godziny świętego spokoju ;)
Nawet dobrze jej idzie. Dyrektor szkoły chłopaków był zachwycony, że taka mała a sprytna :)









środa, 22 maja 2013

never ever!

Wczoraj przyszła do mnie koleżanka z trójką dzieci... a raczej z trzema diabłami ;)
Plus 2 moich (Martyna siedziała przy stole jak stara baba) i był Meksyk w ogniu...
Po tej 3 godzinnej wizycie odnotowaliśmy straty.
Wózek dla lalek :(
Układ słoneczny Filipa roztrzaskany w drobny mak...
Byłam tak zmęczona i zestresowana piskami i wrzaskami że ziemniaki na frytki pocięłam w kostkę ;)
Nigdy więcej.

piątek, 17 maja 2013

boli nioga

Martyna na spacer zazwyczaj jest ubierana w leginsy lub spodnie. Zachowuje się na dworze jak szalona- tym bardziej jak ma widownię. Ktoś by powiedział jak chłopak , ale to jeszcze coś gorszego bo WSZĘDZIE MUSI BYĆ PIERWSZA, bo FOCH MUSI BYĆ... bo jest po prostu ciekawa wszystkiego - ciągle gada i pyta TAK MAMA? i jej ulubione słowo JA!
Kocham ją nad życie bo jest moja wymarzona, moja wymodlona z ciężkiej choroby...
ale każdego dnia mam ochotę płakać- tyle mi krwi napsuje ta dziewczyna...
Spodnie i leginsy bo jak goni/ ucieka to i się przewraca...
Ale wczoraj zgubiłyśmy jej ukochanego baranka- dwa razy poszłyśmy go szukać i wieczorem stwierdziłam,że jest już trochę wymęczona to ubiorę jej sukienkę. Jak się przejdzie to nie pójdzie mi spać o 23ej- tylko może trochę wcześniej ;)
100 metrów od domu pierwszy upadek- kolano stłuczone...trochę dalej łubudu i kolano starte.
Krew się nie lała, ale odkaziłam wodą utlenioną i był foch.
Nie dała się wymyć, zdjąć tej sukienki, w ogóle się dotknąć... Siadła tylko na łóżku, przykryła sukienką kolaną i mruczała : BOLI NIOGA, BOLI... i tak w kółko Macieju. Z przerwą na wrzask : NIE TA BAJKA, NIE TO, NIE TO!!!!!!!!!
Położyć się nie chciała ,żeby noga nie bolała więc tak siedziała... Jak kolo północy nerwa już złapałam i kazałam się jej położyć to moja córka stwierdziła, że będzie spać na siedząco ale ja mam jej trzymać poduszkę pod głową ;)
Ja w końcu zasnęłam pierwsza... Grubo po pierwszej wyłączyłam telewizor....
A dziś na dupę założyłam jej leginsy i już nic nie boli ;)

środa, 15 maja 2013

gorszy dzień

Martyna chyba dziś sprawdza na ile może sobie pozwolić. Od rana nic nie idzie gładko, ale popis dała jak wracaliśmy z Kubusiem z przedszkola. Ani za rękę ani w wózku, tylko UCIEKAŁA. Schowaliśmy się z Kubusiem, ale jak się wróciła i nas zobaczyła to znów zaczęła uciekać, na ulicę, jak tylko ją złapałam to się wyginała i kładła na chodnik...Zabawa w STÓJ- IDŹ kompletnie jej nie interesowała, do wózka nie usiądzie bo krzyk i płacz... kwiatki, ptaszki jej nie interesowały, moje gadki,krzyki jej nie wzruszały...
Mijał nas sąsiad i zaproponował, że ją zabierze ze sobą jak jest nie grzeczna, ale nawet się nie zawstydziła tylko hardo odpowiedziała NIE...
Włożyłam ją na siłę do wózka- na szczęście nie potrafi pasów odpiąć... Darła się ale tak bez przekonania... Na klatce schodowej krokodyle łzy, musiałam ją wnieść na 2 gie piętro, ale jak moje płuca zaczęły się buntować i ją postawiłam to radosny pisk i znów uciekanie...
Przy obiedzie dość mocno kujnęła Jakuba widelcem w głowę- Młody się spłakał... Potem przedstawienie i talerz z obiadem na podłodze...
Kiedy poszłam odkurzyć dywan w drugim pokoju podarła na maniuńkie kawałeczki  2 dopiero kupione gazety i reklamówki wyjęte ze skrzynki...Potem musiała malować farbami... potem musiała się wykąpać,potem chciała ciastko, bułkę, banana i jabłko,,, i SIKU non stop i PICIU , a za chwilę kupę... a ja to już tylko marzę żeby o 22ej paść do łóżka.


A teraz ciągle krzyczy : JA CHCE ROWER!

W Biedronce są teraz biegowe rowerki i tak się zastanawiam , czy ja sobie z nią i tym rowerem dam radę...
Mąż dzwoni i ciągle się pyta czy już jej ten rower kupiłam...
Bo co jego córunia chce to już natychmiast bo nie wytrzyma...

poniedziałek, 13 maja 2013

zaczynają się wycieczki

Filip ma jutro wycieczkę...Trzeba wstać o 5ej, a nawet przed.... bo syn mnie właśnie poinformował, że dostał sms'a od koleżanki i ma po nią przyjść  5: 35 ;)
Nie wiem jak ja wstanę- tym bardziej, że Martyśka jeszcze tańcuje :(

czwartek, 9 maja 2013

weekend

W długi weekend byliśmy w górach.
Niestety nastąpiły komplikacje i zamiast jechać na cały tydzień- pojechaliśmy w piątek rano a wróciliśmy w niedzielę w nocy...
Pogoda nam nie dopisała, Tzn piątek jeszcze ja Cię mogę ;) nie było źle, ale w sobotę pojechaliśmy do Nowego Targu i jak wyszliśmy z auta to przeżyliśmy szok. ZIMNO.
Ja nie mogłam obyć się bez lodów u Żarneckich... dzieciaki szczękały zębami  na odremontowanym rynku, więc do auta :)
Poszliśmy na pizzę, ale tak się skiepściła że KONIEC. Takiego syfu dawno nie jadłam.
W niedzielę obudziło mnie na poddaszu słoneczko... zaczęliśmy szykować się na Komunię... i to był fajny dzień.
Kabanos restauracja- po prostu full wypas.
Dla dzieciaków animator- fontanna z czekolady, stół z owocami i słodyczami... Konkursy. Dużo miejsca- pełno pysznego jedzenia. Lody, sorbety... Dla dzieci małych kącik z zabawkami...
Filip z Jakubem ganiali ciągle, a to na bilarda, a to na taras. mieliśmy święty spokój , a co najfajniejsze- nie grymasili i ładnie jedli. 
No i Martyna tańcząca na dechach przy góralskiej muzyce- nie pomyślałam, żeby nagrać...

poniedziałek, 6 maja 2013

...

Mój mąż po przejechaniu całego województwa małopolskiego, świętokrzyskiego i 1/3 mazowieckiego przespał 4 godziny i pojechał do pracy 210 km....
Na nic moje jęki i brzęki... bo ON TO LUBI :)

wtorek, 23 kwietnia 2013

bardziej podobny do mamy czy do taty?

Poszliśmy z Kubusiem po szkole do sklepu.
Taka miła ekspedientka zagaduje do mnie, że Martyna i Kubuś bardzo podobni do siebie, no i że obydwoje cała mamusia ;)
Kubuś jest kropla w kroplę cały tatuś, a mała taka wymieszana, ale jednak coś tam mają ze mnie ;)
Śmiejemy się, że tatuś już pomarszczony i może dlatego tak tego nie widać... a Kubuś całkiem na poważnie
MOJA MAMA JEST BARDZO MIŁA, I JA JESTEM GRZECZNY WIĘC DO MAMY JESTEM PODOBNY BARDZIEJ   :) :) :) :)

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

moja moja!

Zaczęły się LODY :(
Mała w sobotę zobaczyła dzieciaki jedzące lody i tylko jak się jej przypomni to się drze : JA CHCĘ LODA!
Poszłyśmy po Kubusia do szkoły, no i oczywiście LODA .
Wymazała się totalnie.
Dobrze że ciuchów trochę ma więc non stop trzeba ją przebierać.
Dziś na przykład chciałam wymyć okno, Martyna bajkę oglądała, a ja na paluszkach do drugiego pokoju z wiaderkiem...
Umyłam, zaglądnęłam do niej- ogląda, więc po cichu ręczniki papierowe z kuchni wzięłam i poszłam docierać do sucha...
Wracam do niej prze szczęśliwa , że bez stresu i w SPOKOJU udało mi się coś w domu zrobić...  a tu komoda pod telewizorem cała w kremie dla dzieci, dywan w kremie, ona cała w kremie i jeszcze tupie i krzyczy na mnie: UMYJ RĄCZKI! Powycierałam wszystko... no prawie , bo okazało się, że jeździk jeszcze też totalnie usmarowany :(

Mam z nią wesoło.
A jak zrobi siku na sedesie i pomagam jej zejść to mówi do mnie- ZAMKNIJ DRZWI ( opuść deskę) - i za każdym razem mnie to bawi ;)

środa, 10 kwietnia 2013

siok

Martyś ostatnio trochę grzeczniejsza, już tak nie cuduje jak wcześniej. Ale ciiicho bo to tylko 3 dni więc pewnie jeszcze jej  wróci.
Dziś od rana TYLKO wysmarowała siebie i dywan szprotkami w pomidorach... Już się nie mogę doczekać aż L spakuje ten dywan do piwnicy bo ciągle coś na nim ląduje...A ona SIAMA.

Moja córka odmówiła dziś SOKU!
Aż mam chęci wysłać całej rodzinie sms'a z tą wiadomością.
Odkąd Martyna przestała w 8 miesiącu życia picia mleka ( a raczej preparatu mlekozastępczego) ciągnęła soki... Po 1 litrze a czasem więcej.
Marchewkowa panienka- tak o niej mówią sąsiedzi ...
Na nic rozrabianie wodą- SIOK musiał być.
Jak SIOKU zabrakło to było piekło na ziemi...nie raz biegłam do nocnego bo się przebudziła i robiła awanturę o SIOK.

Od pół roku mieliśmy system 2 litry białego bananowego na 1 litr z marchewką - i tak na zmianę... ale uroda marchewkowa jej pozostała.

Dziś rano jak zwykle podałam jej SIOK, a ona : NIE, BE SIOK, batkę... i pokazała palcem na dzbanek z owocową herbatą :)

Było by cudownie jakby tak się jej odmieniło, bo i finansowo bym oddychnęła i jej wątroba by odsapnęła.

p.s Zapomniałabym...
Robię na drutach- oglądamy Myszkę Miki... Woła mnie chodź, chodź mama! Rzucam wszystko, biegnę za nią bo myślałam, że chce siku... Ale ona wpadła do pokoju dziecięcego i wypadła z wiaderkiem takim do piaskownicy z uśmiechem na ustach i dumnym MAM :)
No to ja poszłam do łazienki nastawić pranie...
Wkładam ubrania do pralki a moja córka jeszcze bardziej uśmiechnięta przychodzi z tym wiaderkiem do mnie i mówi : JEST :)
Nasikała do wiaderka. bo co tam nocnik, co tam sedes ;)

czwartek, 4 kwietnia 2013

candy wygrałam :)

o kurcze! Wygrałam Candy u Ani...
a tak to praca,dzieci, praca, dzieci...
Jak fajnie że jutro piątek i część spraw po prostu zwalę na L ;)
zaganiana jestem...
Tik tak, tik tak, ciągle słyszę w uszach ...

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

jedzenie... odpoczywanie

W wielką sobotę miałam już tak dość zapachu bigosu, białego barszczu, jaj i sałatek że zachciało nam się pizzy- niestety żadna pizzeria nie odbierała telefonu... A taką miałam nadzieję, że nie będę musiała stać przy garach.
Nie było wyjścia, mężowi usmażyłam szczupaka.
A nam zrobiłam genialną pizzę... wyszła wyjątkowo smaczna...
Wczoraj trochę tradycji.  Przeszłam z auta do Kościoła i już miałam pokręcone włosy. Śnieżyca, wiatr. Wrr... okropność. Po obiedzie totalne lenienie się bo bez sensu było wyściubić nos za drzwi.
Położyliśmy się na podłodze i obserwowaliśmy jak chmara ptaków gościła się u nas na balkonie.
Jesteśmy w szoku bo nasza Figa zaakceptowała szynszyla w tym stopniu że  bawią się w najlepsze, ganiają po domu, razem śpią w skrzyni na pościel. Tego się nie spodziewałam, marzyłam wręcz o obojętności kota do "dużej myszy"... a tu taka niespodzianka.
A dziś już na luzie.
Ciekawe co mąż powie jak wróci z Kościoła.
W domu pachnie cynamonem i czosnkiem, garam masala, cytryną. Jest po prostu orientalnie ;)

p.s. Wczoraj zadzwonił telefon, mąż rozmawia z takimi iskrami w oczach że mnie to zainteresowało. Ktoś się pytał kiedy przyjedziemy... Skojarzyłam, wyrwałam mu telefon z ręki i się obydwoje popłakaliśmy. Rozmawialiśmy z TEŚCIOWĄ. 2-3 zdania !
Może nie tak normalnie, jak kiedyś...
Ale po rozmowach z rodzeństwem męża byliśmy święcie przekonani że teściowa mówi niewiele na zasadzie Kali dać, Kali mieć...
Jeszcze rano rozmawiałam z siostrą L i jak zapytałam jak mama to mi powiedziała, że coś tam zawsze powie, ale niewiele i raczej gestami, że dużo już kojarzy... że ciągle powtarza, że nie umie, że nie wie... głupia głupia...
A tu jest całkiem dobrze :)

Mąż wraca i pytam czy pachnie???? (jedzenie)
A on: Nowe perfumy? ;)

środa, 27 marca 2013

galimatias

Od rana wszystko się sypie... dostałam wezwanie do skarbowego bo koleżanka która mnie rozliczała wpisała mi tylko nazwisko mojego męża, a ja ze względu na Filipa mam przecież dwa.
Taaaa... ciągle mam z tego powodu problemy bo kreseczka bez kreseczki... bo tego "niechcianego" staram się w codziennym życiu nie używać...

Przysłali mi tą pralkę, ale okazało się że to opcja bez WNOSZENIA DO DOMU....  Nie spodziewałam się bo przecież niedawno kuchenkę kupowałam i bez problemu wnieśli do domu...  ale rzeczywiście- dopiero jak uważnie przeczytałam drobnym druczkiem to się okazało że kurier nie wnosi rzeczy cięższych niż 30 kg... Ileż nerwów- bo tu trzeba prać a tu nie ma komu wnieść.
Kurierowi chciałam dopłacić ale nie chciał i koniec... potem jeszcze dwa razy dzwonił i wchodził w gadkę jak to sklepy internetowe oszukują...

Dopiero moja koleżanka mnie wspomogła, powiedziała, że mogą ją na swoim magazynie w pracy przechować, a kilka minut temu zadzwoniła, że być może kogoś załatwi kto mi tę pralkę przywiezie i WNIESIE.
Ogromny dług wdzięczności będę wobec niej mieć.
Aż ciepło się mi na duszy zrobiło, że są jeszcze ludzie którzy pomogą.
Tak po prostu.

A dziś jeszcze dostałam zdjęcie dziewczynek w moich czapkach z podziękowaniem... też się nieźle wzruszyłam, że komuś się podoba moja praca i ktoś docenia te moje dłubanie.... 

Chyba pójdziemy z Martysią na spacer... tylko na krótki bo strasznie wieje.


poniedziałek, 25 marca 2013

wrrrrrrr....

W sobotę mieliśmy gości... Piski dzieci, faceci o pracy , my o ciuchach... a tu dzwonią ludzie o pralkę.
Przyjechali zobaczyć no i zabrali... Tu mamy gości a tu trzeba prezentować pralkę, nastawić próbne pranie... potem poczekać aż odwiruje... Współczuję- takiego olbrzyma z 3 piętra znosić.
Martysia co wejdzie do łazienki- to rozkłada ręce i mówi - Pam zabrał. Nie ma.

No nie ma.

Pojechaliśmy z mężem wybrać pralkę i po prostu masakra.
Jego mama kupiła za 700 z groszem- przybajerowaną , firmową i on też ZA TYLE CHCE KUPIĆ.
Po pierwsze w górach to wszystko tańsze... Po drugie może w jakiejś promocji kupiła... nie wnikam.
Ja w ciągu tygodnia muszę mieć pralkę. Nie będę czekać aż się przydarzy super promocja.
Mam na nią kasę. Mam trójkę dzieci do oprania.

Ale ile się nasłuchałam... że pralka to ma prać, nad lodówką to trzeba by było się bardziej zastanawiać bo ją widać w kuchni. Bo ważniejsze jest chłodzenie od prania... i inne argumenty od czapy...
Nawet nie wiecie jak jestem na niego wściekła.
Podobała mi się taka praleczka wąziutka z bębnem tak fajnie podniesionym do góry, fajnie podświetlona, te funkcje które chce... i kosztowała niewiele ponad tysiaka...
Ale ten swoje że ta za 800 zł model na 2009 rok jest taka śliczna i taka extra...

Mój mąż się nie nadaje na zakupy... Tak mnie wkurzył, że kupiłam jedną parę butów i 1 moteczek włóczki... a łaziliśmy cały dzień po sklepach... ciągnęliśmy za sobą całą znużoną trójkę

A dzisiaj Martysię odprowadzam do babci i idę do fryzjera :)
Mam zamiar się odstresować. Pralkę kupiłam na stronie internetowej avansu.
Boję się bo mają różne komentarze co do wysyłki w terminie... ale mam cichą nadzieję, że do piątku kurier przywiezie.







czwartek, 21 marca 2013

1 dzień wiosny ze śniegiem

Zagoniona, nie wyrabiająca na zakrętach, zawsze coś, pranie, sprzątanie, zakupy, a to Mała rozlała sok i trzeba zetrzeć, a to wysmarowała kanapką włosy i trzeba umyć loki... odpowiedzi na maile, stanie na poczcie, druty... przyjęłam ostatnie zamówienie przed świętami... a Filip się śmieje że jeszcze mi ktoś uwierzy że ostatnie ;)
Byłam dziś z Młodym u spowiedzi... i jak się trafi na dobrego spowiednika to od razu 100 kg mniej na duszy... i pouczy i wesprze...  jak wizyta u dobrego psychologa i ten wewnętrzny spokój jak się z Kościoła wychodzi...

A więc czas przedświąteczny uważam za otwarty :)
Kupiłam już 3 cukrowe baranki- przez ostatnie dwa lata ciągle zapominałam i dzieci miały do mnie pretensje.. 

p.s.. jestem zachwycona Tosią :)

Śpi na skrawku białego futerka... jest taaaaka słodka :)





a tu ciasto drożdżowe na mące pełnoziarnistej bo innej w domu nie było... nawet oki wyszło...

czwartek, 14 marca 2013

kapitulacja

Po dwóch dobach skapitulowałam i podałam antybiotyk...  Mała wstała z łóżka. Mała dokucza, mała rządzi, mała wymyśla, mała jeździ na hulajnodze... czyli jest dobrze.
Jednak wyrzuty sumienia bo może-  jak po 1 dobie antybiotyku jest tak dobrze, to może sama by z tego wyszła?
Ale okładanie ją zmoczonym ręcznikiem i sprawdzanie czy oddycha... przerażające to było. Po tych dwóch dniach czuję się z 10 lat starzej.
Może mąż weźmie jutro wolne albo urwie się i mi to jakoś wynagrodzi ;)

Teraz klapnęłam na kanapie, a Mała Rozczochrana otwiera szafkę i przynosi mi różową i ecru włóczkę... I mówi do mnie : masz... zdjęcie- i pokazuje na swoją głowę :)
a teraz modne połączenie bieli i czerni- paseczki- chyba jej właśnie coś takiego zrobię :)

środa, 13 marca 2013

ponad 39 czyli masakra :(

U lekarza wczoraj się wyczekaliśmy bo recepcjonistka szepnęła, że będzie duże opóźnienie i podwójnie na jedną godzinę pozapisywani pacjenci... Przyszliśmy tak jak sugerowała o 17ej, i akurat nasza kolejka przeszła. Musieliśmy czekać godzinę aż nas wywołają, na szczęście Martyna trochę ożyła i gorączka jej spadła, pierwsze pół godziny przytulała się do mnie, a potem zaczęła z Kubusiem skakać, biegać, aż w końcu zaznaczyłam w gabinecie że JESTEŚMY już długo i dość tej kary za spóźnienie.
Nic wielkiego niby się nie dzieje... na razie syropki- nie wzięłam dwóch pierdół i 108,80 zostawiłam w aptece.
Martyna nadal gorączkuje ponad 39...
Przerąbana noc- ona jak jest chora to ciągle płacze, jak chcę jej dać lek to się zanosi, krztusi, wypluwa... w końcu jej czopka w tyłek wsadziłam to 2 godziny płakała, że dupka boli :( a gorączka i tak spaść nie chciała. Odczekałam te dwie godziny i w soku przemyciłam paracetamol... Nie obeszło się w nocy od kilku pobudek na płacz, na siku, na piciu, na bajkę, na darcie że kołderki nie ma ( zwymiotowała i kołderka poszła do prania )....
Mam nadzieję, że dziś opanujemy sytuację.

Mój prawie nastolatek ;) cieszę się bo mamy coraz lepszy kontakt, rewelacyjnie się rozumiemy :)

pierwszy dzień u nas- duże oczy, dystans

ta... chciałam to zjeść , bo przecie sama upiekłam i wiem, że bardzo dobre, ale jakoś przejść przez gardło mi nie może


p.s. zakupiłam tiul i mam zamiar zrobić mojej łobuzicy TUTU :) ciekawe czy mi wyjdzie ;)

wtorek, 12 marca 2013

candy W TRASIE

Zapraszam na wiosenne CANDY w trasie :)

znowu

Dopiero Filip wybrał dwa antybiotyki, a dziś Martyna nie chce wstać z łóżka- teraz zasnęła , dotknęłam i jest rozpalona :( wieczorem u lekarza wizyta... Kubusia też biorę bo zatyka mu nosek i pokasłuje- w ogóle też nie ma apetytu...
Mogła by być już wiosna- dość mam tych choróbsk i zostawiania ciągle kasy w aptekach.

poniedziałek, 11 marca 2013

rozczarowanie

Już dawno nie zrobiło mi się tak ZWYCZAJNIE przykro :(
Miesiąc szukaliśmy szynszyla.
Wymyśliłam sobie żeby był koloru beżowego- koniecznie samiczka- bo siostra ma samca i może kiedyś byśmy pomyślały o jednym miocie...
No i znaleźliśmy dziewczynę z beżową samiczką, cena atrakcyjna, no cóż że daleko i odbiór skomplikowany.
L w ramach dnia kobiet się zdecydował to załatwić...
Przywiózł owe cudo w piątek...
W niedzielę zwierze zaczęło nam ufać , zaglądam pod ogon a tam wystaje mu siurdas...
I oto wyczekiwana miesiąc Tosia nie jest Tosią :(
Nie możemy się przyzwyczaić.

A ta dziewczyna mgr inżynier zootechnik specjalizacja- hodowla zwierząt...  

Nie mogę narzekać bo szynszylek jest oswojony i cudowny, ale jeszcze długo nie będę mogła przeboleć tego oszustwa.


aktualizacja....

Dziewczyna zapewniła mojego męża że to na 100 % dziewczynka... że się zna na tym bardzo dobrze bo pisała pracę magisterską na temat szylek...
Ufff....

środa, 6 marca 2013

cieplutko dziś

Jestem przed wiosennie zmęczona... Migrena mnie dopadła. Wyglądam jak zombie. Nie no, aż taka samokrytyczna nie jestem.
Ale co powiedzieć, jak weszłam do apteki, a wszyscy się rozstąpili i jak wyszeptałam: poproszę coś na migrenę to od razu druga pani magister przyniosła mi wodę... czerwone oczy, brązowe obwódki wokół oczu... żeby nie straszyć założyłam okulary przeciwsłoneczne i poszłyśmy z Martysią do lasu a potem na miasto...
Rosnę w duszy jak ludzie mnie zaczepiają, że Martyna taka śliczna i taką śliczną ma czapeczkę ;)

Jednak Mała mi się popsuła, że to diabeł wcielony, że w domu ma milion pomysłów na minutę, że ciągle gada, krzyczy, śpiewa, spada, upada, cudem wkłada nogę pod meble i nie może wyjąć... itp, itd... to na dworze zawsze byłyśmy kumpelki, od pół roku była grzeczna, szła w tę stronę w którą ja chciałam, gadałyśmy sobie, opowiadałam jej różne rzeczy a ona się uśmiechała...
a teraz U C I E K A na ulicę, nie chce iść w tę stronę co ja, ciągnie mnie zawsze na plac zabaw gdzie muszę za nią ganiać ( nie mam siły i jest po prostu na te blachy za zimno)...
a w zeszłym tygodniu pojechałam wózkiem do moich rodziców, i jak wracałyśmy to chciała wyjść... niestety, pół godziny w parku na zimnym wiatrze, przewracanie się mamałygę śnieżną, śmiała się jak ją goniłam z wózkiem po  alejkach, złapałam raz, zniżyłam się żeby patrzyła mi w oczy - wytłumaczyłam, ale to samo- za drugim razem złapałam i ostrzeżenie że wsadzę  do wózka- darcie okropne, wierzganie nogami, zdejmowanie czapki, pisk jakby ją ktoś zarzynał.
Nic nie pomagało, więc na sygnale biegłam do domu. Wszyscy się zatrzymywali i patrzyli na matkę wariatkę, matkę morderczynię i samą patologię ;)
Na prawdę trudno w takich momentach zachować zimną krew, ale powtarzałam sobie- nie zniżę się do jej poziomu i nie będę na nią krzyczeć.
Po tych 10 minutach wrzasku byłam tak zmęczona, że sama się rozpłakałam.

Jutro mam wizytę u fryzjera- aż się boję bo 8 miesięcy nie byłam ;) zapuszczałam ostro włosy... zobaczymy co to będzie :)


poniedziałek, 4 marca 2013

zalało mi chałupę

a miało być tak spokojnie... Martyśka poszła wcześniej spać. Nastawiłam pranie i pomyślałam, że spokojnie dokończę opaskę zamówioną w tamtym tygodniu.... i zrobię obiad... po pół godziny dziergania- prawie kończyłam i za ten obiad miałam się brać...
Nagle Filip krzyczy- mamo , co tu tyle wody?????
No i jazda. Ręczniki, a tu się nadal leje- próbowałam odkręcić filtr, nie mogłam, a ta woda dalej leci.... więc wzięłam śrubokręt i łubudu... rozwaliłam palucha- akurat tego co potrzebny do robienia na drutach- woda nadal ciekła ale musieliśmy z Filipem wszystko pościerać- nie wiem ile ta woda już stała- cały przedpokój, łazienka, a w kuchni to prawie po kostki wody... przez próg nie poleciało na pokoje... to o tyle dobrze...
No i mam nadzieję, że u sąsiadów na dole nie powyłazi...

Mój mąż nie powinien się do czyszczenia filtru dotykać. Już drugi raz taki numer. Po prostu przesada.
W ogóle to chcę nową pralkę. O !

cudnie

W końcu słońce... za ciepło nie jest ale z miłą chęcią odprowadziłam Kubusia do szkoły. Okrężną drogą ;)
Zaplanowałam dziś ciuchowe sprzątanie... za dużo tego wszystkiego a nie ma w czym chodzić ;)
Kawka, druty i za chwilę do roboty ;)

poniedziałek, 18 lutego 2013

:) to się lubi

Rano odpalam kompa a tam wyprzedaż w c&a. Ostatnio się wkurzyłam,  bo nie chciała mi karta wejść. a dziś Kardigan dla Martyśki za 12,90 czy dżinsy dla chłopaków po 19,99 i po 34 :)
Naklikałam troszkę ;) Zobaczymy co przyjdzie.
Polecam, bo może jeszcze coś ustrzelicie.

Weekend minął nam fajnie.
Zrobiłam walentynkowy tort z ogromem bitej śmietany i z akcentem czerwieni ;) Muffinki z kremem waniliowym, flaczki, upiekłam karkówkę, pizzę i zrobiłam sushi...
od dzisiaj rowerek ;)

czwartek, 14 lutego 2013

walentynki

Z okazji Walentynek ....
Martyna o 3ej w nocy zesrała się do łóżka, na szczęście na twardo...
Nie chciała potem spać w tym łóżku...

W nocy zaczęła mi migać bateria w telefonie. I nie wiem czy dlatego budzik mnie nie obudził... Na szczęście wstałam nieprzytomna o 7:16, czyli 24 minuty żeby się obudzić i naszykować chłopaków do szkoły....
Z Filipem to mi się udawało nawet w 15 minut...
Ale Jakub nie rozumie pojęcia szybko... ślimaczy się ze wszystkim... nie powiem po kim to ma ;) bo na pewno nie po mnie.

Martyśka spała do 9ej w mojej sypialni, więc spokojnie kawa i poczta. 3 zamówienia na komplety z kominem... No nie wiem czy to ma sens bo kurcze zaraz WIOSNA a ja jeszcze ELMO sztuk 2 muszę zrobić. A mąż mi nie pozwala w weekend STRYKOWAĆ ( nawet nie wiem czy to gwara?) ;)

Byłam z babcią w ORANGO ( babcia tak mówi na orange) podpisać kolejną umowę na telefon stacjonarny. Oczywiście system im nie działał, chyba serwer... Babcia ma iść po południu podpisać umowę, pewnie mnie wyciągnie bo sama kiedyś napodpisywała głupot i musiałam się ostro namęczyć żeby to odkręcić.

Muszę jeszcze odkurzyć bo Martyśka jadła keks.

Od Kubusia dostałyśmy na Walentynki- ona lizaka serduszko a ja piękny rysunek...

Jeszcze mieliśmy piec ciasteczka serduszka, ale chyba w końcu będą muffinki z serduszkami...

Jakaś zmęczona jestem...



uczesana, jeszcze spinka we włosach- za moment rozczochraniec. i koniecznie PLECAK :)

Od wczoraj bawi się z Kubusiem w szkołę i chce do szkoły chodzić!

Moja MIARKA- bedzie Elmo na 2/3 lata