wtorek, 18 grudnia 2012

coca cola

Martyna od wczoraj mówi : COCA COLA... W ogóle w ostatnim tygodniu trochę się rozgadała... ale nie pomyślałabym, że będzie wołać coca cola daj. Trzeba teraz butelki chować.

poniedziałek, 17 grudnia 2012

zamiast sprzątać i gotować...

Zapracowana i zaganiana jestem ostatnio... Mąż wymyślił, że w tym roku idziemy na łatwiznę... Tzn CHĘTNIE pójdzie na Wigilię do moich rodziców, następnego dnia pewnie też pójdziemy do rodziców na indyka , bo oni jak zwykle do nas nie chcą no bo mama bigos ugotowała, ojciec indyka i inne mięsa... Trzeba też do babci skoczyć a w Szczepana jedziemy w góry. I mamy zamiar łazić od jednego do drugiego.... bo od operacji tam nie byłam i muszę zobaczyć dzieciaki co się tam porodziły :)

Mąż obiecał mi pizzę w Nowym Targu i spacer po Zakopanem więc próbuję być do tego pozytywnie nastawiona.... a najchętniej to bym została w domu i chciałabym się wyspać.
Filip ma anginę, a Jakub czerwone spojówki i straszny katar- znowu antybiotyk i tona syropków... Martyna dziś mega marudna więc albo ją bierze albo ma dość siedzenia w domu...

A ja tylko zszywam, pakuję i wysyłam ;) 15 dzieci ma już moje czapki :)








piątek, 14 grudnia 2012

bigos

Wczoraj o 20:30 (tak mi czas spitala że nawet nie wiedziałam że już tak późno) wzięłam się za gotowanie bigosu. Beczkę z kapustą z balkonu przytargałam rano więc rąk sobie nie odmroziłam, wypłukałam, do miseczki odłożyłam garść do jedzenia przed tv ;) Mała od razu się przyłączyła :) Po prostu mnie zachwyca ta moja dziewczyna- za 3 tygodnie skończy 2 lata a od roku nie pije mleka, kaszek- woli coś treściwszego- kiełbaskę, pomidorka, a najlepiej smakują jej ryby z puszki i obiadki- nie jakaś tam pomidorowa, a ogórkowa, kwaśnica, flaczki, jakieś zapalane zupki, wszystko o wyraźnym smaku :) A jak jej nic nie pasuje to bierze w garść samą suchą bułkę :)

Babcia ma przyjść mi do dzieciaków a ja znów muszę polatać bo bankach, pocztach, itp :(

poniedziałek, 10 grudnia 2012

sanki

W sobotę byliśmy na sankach- zapomniałam wziąć aparatu a było fajowo :) Nawet wojny nie było- Martyśka bez sprzeciwu czekała na swoją kolej. Jednak szybko wracaliśmy do domu bo zimno :)

 W tym tygodniu muszę się też wziąć za pierniczki....

Niuśka w kolejnej sowie


Kubuś tak widzi naszą rodzinkę- niestety jakoś głupio się zapisało i rozdzielczość kiepska

jaki mam fajny fryz i superową kieckę


środa, 5 grudnia 2012

mikolajki

Martyśka śpi... wtedy staram się poświęcić czas Jakubowi. Pytam się co dziś w przedszkolu, co robili, czym się bawił... I mówię, że jutro będzie wyjątkowy dzień bo pierwszy raz w przedszkolu dostanie paczuszkę od św Mikołaja... a on : NO W KOŃCU  BĘDZIE PRAWDZIWY MIKOŁAJ A NIE PRZEBIERANY, MAMO... TY NAWET NIE WIESZ ILE JEGO STRÓJ KOSZTUJE! STO TYSIĘCY... NAPRAWDĘ. A TY MAMO ROBISZ NAJLEPSZE BABECZKI NA CAŁYM ŚWIECIE!- dodał szybko...

Aż jestem ciekawa jak to "zniesie"... Ja wspominam traumę jak w zerówce w dużej sali siedział na krześle taki Mikołaj- był fotograf, dzieci w kolejce i mój wielki strach że zaraz moja kolej- mama mnie wypchnęła na siłę, pani wychowawczyni zachęcała ale i tak pamiętam tylko ten strach i że chciałam się zapaść pod ziemię ;) Minę na zdjęciu miałam nie tęgą :)

poniedziałek, 3 grudnia 2012

grudzień

Skończyłam swoją czapkę i w niej nawet chodzę ;) Moje włosy które zapuszczam już całkiem mnie nie słuchają i żyją własnym życiem, więc taka czapka to fajna opcja :)

W sobotę cieszyliśmy się radością Martysi z centrum handlowego- wszędzie światełka , ozdoby, aż piszczała jak podjeżdżaliśmy i wołała TAM TAM :) Jednak zakupy z trójką dzieci nie są fajne...  Na szczęście obydwoje rzuciliśmy na luz i wyczuwaliśmy temat: co dzieciaki chcą pod choinkę ;)
Martyśka oczywiście złapała za wózek dla lalek i ganiała z nim po sklepie, Kubuś ciuchcie chce, ale podobały mu się i klocki, i smoki, i inne- on by nie miał problemu :) Nawet kotek co go reklamują co podnosi łapkę i zachowuje się jak prawdziwy kot... A Filip tylko jęknął : mamo dlaczego już jestem taki duży?

A nam wpadł pomysł, że chyba  Sylwestra spędzimy w Zakopanem albo gdzieś tam pod Tatrami ;) ... to jest uwarunkowane nie chorowaniem dzieciaków, i w miarę dobrymi warunkami na drodze... ale jak mam siedzieć w domu przed telewizorem i się wkurzać, że sąsiedzi budzą Małą.... to chyba nie jest zły pomysł .

piątek, 30 listopada 2012

przytulaki

Mała ogląda Przytulaki - bardzo jej się podoba ta bajka :) Bała się tych stworków na początku a teraz próbuje do nich gadać- wszystko rozumie- gestykuluje całym ciałem- jak Przytulakom coś upadnie to rozkłada ręce i mówi bach :) Lubię wtedy na nią patrzeć....
Martyśka w ogóle jest niesamowita- patrzę na nią i nie mogę wyjść z podziwu ż jest już taka duża- niby 13,5 kg, ale jak ktoś mnie zaczepi to zawsze mówi że na prawdę duża jest :)

Byłyśmy u lekarza w środę i dostała sumamed- miałam duże wątpliwości czy jej dawać bo oprócz kaszlu gruźlika i kataru pojawiającego się i znikającego- nie miała gorączki, nie była marudna, ma apetyt ( dwa talerze flaczków, dwa talerze kwaśnicy- tak zjada nasz prawie dwulatek ;) ) ale w końcu jej dałam :( często coś choruje ta nasza dama.... zaczynamy skłaniać się ku alergii... jakiś flonidan dostała dodatkowo...
Ciemno na dworze, nie przyjemnie... chwila lenistwa i się weźmiemy za jakiś obiad i za jakieś ciasteczka- bo chłopaki strasznie jęczą, że nie ma nic słodkiego....
 a ostatnio zrobiłam muffinki sowy i ani to się wygodnie nie robi... może wrażenie dzieciaków na początku było niesamowite , ale źle się im jadło i jak nigdy kilka musiałam wyrzucić...


czwartek, 29 listopada 2012

hashi

Byłam ostatnio u swojego "cudotwórcy"... i czar prysł... Znowu mam czarne myśli odnośnie swojego zdrowia-  a nie czuję się najlepiej... Waga mi tańczy jak chce... nie odchudzam się, nic w zasadzie nie robię bo niby nie mogę- a jednego dnia spodnie mi z dupy lecą a za dwa dni nie mogę się dopiąć.
Pan doktor za 5 minutową wizytę zgarnia setkę i już nie mówię ile kosztują badania które muszę robić prywatnie przed każdą wizytą...
A na ostatniej wizycie dowiedziałam się, że w zasadzie to już nie muszę przyjeżdżać bo mogę do niego zadzwonić z wynikami ;) No stówka w kieszeni-- niby fajnie- no ale się tego nie spodziewałam- takiej olewki. No załamka.
Jedynym plusem tych kilku miesięcy jest to że mam super miękką skórę. Kto mnie nie dotknie to robi wielkie oczy... i chce mnie jeszcze pogłaskać bo to takie DZIWNE i niesamowite ;) Zawsze miałam gładką skórę ale teraz porównywalna jest z pupcią niemowlaka ;) Ja sama w to nie wierzyłam, dziwiłam się jak małżonek tak się zachwycał... no ale jak mnie baby "macają" i piszczą z zachwytu to coś w tym musi być...
A Jakub już nie może tego słuchać i na kolejne zachwyty stwierdził uroczo- mama jest dziewczyną, a dziewczyny mają miłą skórę, więc co się dziwicie???

Na poprawę humoru oczywiście najlepsze są perfumy. Mam pełną szafkę pustych flakoników i trudno mi się ich pozbyć... bo każdy zapach to inna historia ;) Czekam na jakąś promocję na cerutti ... a tym czasem pocieszę się christiną ;) ciekawe co mąż na to.

wtorek, 13 listopada 2012

katar

Martyna ma znów katar... Po prostu ręce opadają. W przyszłym roku musimy wymienić kaloryfery. Nie ma przeproś. Mamy szczelne okna , ocieplony blok i po zamknięciu okien jest w mieszkaniu 25/26 stopni :( Jak się okna uchyli to jest zdatnie ale wieje po podłodze... a my wszyscy na bosaka lubimy biegać.
Jak wychodzimy z tej sauny na dwór to zaraz chrypimy... no nie wiem jak my tą zimę wytrzymamy.

Ależ ten czas zapierdziela, dopiero kupowałam chłopakom książki do szkoły, a tu zaraz Filipa urodziny, Mikołaj i święta ...

Mam zamówienie na kolejne 3 czapki :)  Muszę skończyć za 1,5 tygodnia, a czas tak zapierdziela i tyle roboty co dnia... Szczerze to nie mam czasu swojej czapki skończyć :)

czwartek, 8 listopada 2012

rutyna

Ostatnio w niedzielę mnie połamało... dopiero co brałam antybiotyk więc do lekarza się nie wybrałam, smaruję dupsko jakąś maścią i jak mnie przypili to łyknę jakiegoś procha...
Dziś czwartek- trochę lepiej rano się wstało więc postanowiłam nadrobić te 3 dni wyjęte z kalendarza- nie to że leżałam bo przecież przy trójce dzieci jestem sama - ganiałam z Kubusiem do szkoły, gotowałam, huraganem małym się zajmowałam non stop itp... ale dziś...
Zrobiłam dobry obiad, upiekłam dobre ciasto- poszliśmy na spacer, w południe namoczyłam ryż więc po drzemce Martyśki go ugotowałam i postanowiłam doprawić i zrobić to cholerne sushi na kolację...
Martyśka wymęczona intensywnym dniem więc totalnie marudna, ale zrobiłam dla niej rulonik sushi, w zasadzie ryż, nori i odrobina łososia... Jadła smakowicie dopóki nie zobaczyła, że ja po kryjomu maczam swoje krążki w sosie sojowym, najpierw skomlała , ale próbowałam jej wytłumaczyć że to si i że boli... ale to na nic. Jakby ją nie wysypywało po tym sosie to czemu nie ;) niech zobaczy jakie to niedobre ;) no ale rzuciła we mnie pałeczką i zaczęła się drzeć... A jak jeść sushi w takim chaosie? odechciało mi się.
Z utęsknieniem czekam na weekend. chcę pobyć sama choć pół godziny,,, pół godziny ciszy i spokoju....

środa, 31 października 2012

do tyłu

W piątek dostałam antybiotyk , czułam się fatalnie więc jak tylko dostałam lek ( w 3 aptece bo to jakaś nowość) to od razu łyknęłam wielką pigułę. Utknęła mi w przełyku, mimo wypicia dwóch szklanek wody czułam toto jeszcze godzinę... Dopiero potem przeczytałam ulotkę że to nowość i się rozpuszcza w ustach ;) Ale trwa to zdecydowanie za długo i rozpuszczam w wodzie i łykam z obrzydzeniem. Dziś środa a ja nadal czuję się średnio :(

Martysia zachwycona ciuchcią
Przez to jestem całkiem do tyłu w przygotowaniach świątecznych. Nie upiekłam jeszcze ciasta, sałatki nie zrobiłam, w sklepie z wędliną była ogromna kolejka, więc kupiłam pasztet ;) Mąż zachwycony nie będzie.A ja po cichu liczę że nikt nas jutro nie nawiedzi ;) Chociaż z 1 osobą to bym chętnie wieczór spędziła :)
Nie wiem, może jak Martyśka wstanie z popołudniowej drzemki to jeszcze gdzieś podskoczymy... i coś kupimy....
już nawet nie wspominam że w znicze też jakoś nie zdążyłam się zaopatrzyć..

piątek, 26 października 2012

awaria

A dziś z rana awaria prądu... Włączam czajnik a tu łubudu i korki wywaliło... Panikara jestem :)
Dzwonię do męża że natychmiast ma przyjeżdżać bo ja mam gorączkę i jeszcze mi trzeba dzwonienia po elektryków...
Ale ten nie odbiera bo PRACUJE...  A tu nie działa NIC... Kuchenki nie mogę podpalić bo nie mam zapałek  ;) wrr ... nawet kawy się nie napiję :( średniowiecze ;) A co korki przekręcę to iskry i huk i wywala ... wszystko wyłączyłam z gniazdek i wywala więc stwierdziłam, że to nie wina sprzętu tylko instalacji :(...

Na szczęście tata mnie poratował, 3 godzinki i w końcu mogę odetchnąć.

Dziś kolejny raz idziemy do lekarza, niby dzieciaki dziś lepiej a mi wciąż gorzej.

Chcę jeszcze tort upiec bo mam zamówienie a dawno nie piekłam to trzeba ręce poćwiczyć ;)

Weekend :)

środa, 24 października 2012

kolejny weekend za nami


W weekend byliśmy na urodzinach :) Tort piękny- jednak w smaku nie tak dobry jak ostatnio a szkoda ;) z tej cukierni spodziewałam się czegoś lepszego... Towarzystwo rewelacyjne, dzieciaki się wyganiały, wybawiły... a następnego dnia wstaliśmy wszyscy z gorączką...Dzieciakom pewnie wyszła trampolina . Skakali bez opamiętania aż się ciemno zrobiło... no a my stare dziadki? hmmm...




Na szczęście Filip po południu poczuł się lepiej.
A my w poniedziałek do lekarza i antybiotyki.
Martyśka po tych antybiotykach jeszcze gorzej się rozłożyła, gorączkuje, ale myślę że od jutra powinno być lepiej.
Jakub nie chodzi do szkoły. Więc fajnie bo czasem Mała mi odpuszcza i dokucza bratu. Wieczorami urządzają zapasy no i córa moja nie da sobie w kaszę dmuchać :) Śmiejemy się z Filipem, że niezła z niej wojowniczka, a miny takie przy tym robi, że kamerę trzeba naładować i na pamiątkę nagrać :)



Ja nadal w wolnych chwilach dziergam, znalazłam nabywców na 2 czapeczki więc zaraz pakuję w kopertę i wysyłam.

dla Tomcia

Dla Wiki


wtorek, 16 października 2012

rudy rydz ;)

W piątek przyjechał mąż i od drzwi się drze, że uciekać, dać spokój i w ogóle nie oddychać bo ON MA MECZ... Dzieciaki już spały... Ja tylko zaklęłam pod nosem jakie miłe powitanie po kilku dniach niewidzenia i poszłam spać do innego pokoju. No bo jak się nie wkurzyć jak się zrobiło dobrą kolację, ubrało fajną piżamkę , psiknęło resztką superowych perfum... i miało się nadzieję na miły wieczór bez DZIECI. 
Rano wstałam jeszcze obrażona. I postanowiłam, że dziś jest mój dzień, że nie przeszkadzać, dać spokój i w ogóle nie oddychać.
No to kosmetyczka , solarium, farbowanie włosów...
Ależ jestem głupia.
Na solarium chodzę jedynie na poprawę humoru- powiedzmy kilka razy w roku- no i znowu spaliłam sobie cztery litery... i to tak poważnie. Dopiero smarowanie witaminą A zaczęło gasić te ognisko i powiedzmy że tej nocy mogłam jakoś spać na plecach czy na brzuchu...
Włosy mam teraz koloru jasnej marchewki... zapuszczam uparcie choć rosną mi marnie. Lubię takie zmiany.
Mamy w górach teraz chrzciny i komunię.
Chrzciny sobie chyba odpuszczę ale Komunia w maju... długi weekend, NT, Zakopane... już się nie mogę doczekać :)

czwartek, 11 października 2012

paski itp

Jutro dzieciaki mają wolne i nie idą do szkoły :) JUPI może pośpię do ósmej z minutami... Jak Mała nie wstanie o 6ej :( Kiedyś wolałam wcześniej zasnąć i wcześniej wstać, ale odkąd Martyśka się pojawiła to doba jest za krótka i mimo zmęczenia kładę się o 23-24 ej... Już nie dla mnie wschody słońca ;)
Zrobiłam dzieciakom popcorn i mam chwilę spokoju bo oglądają Pingwiny... No właśnie wysypali popcorn ale luzzzzz...

Jestem zrelaksowana. Druty porcja kolejna. Czyli sowa dla 3 miesięcznego Jasia i miś w paseczki- nie wiem dla kogo ;) 

wtorek, 9 października 2012

tadam :)

Długo na nie czekałam :)




poniedziałek, 8 października 2012

weekend szybko minął :(

Mała pokochała książeczki :) Całkiem odmiennie od chłopaków! Ogląda, gada po swojemu, woła na ptactwo koko koko, itp. Całuje kotki, naśladuje że jeździ na koniku... Uwielbiamy na nią patrzeć. I nadal nie mogę wyjść z podziwu że mamy córkę :) Książki oczywiście leżą wszędzie, na podłodze i na łóżku to norma- a co najgorsze - jest płacz jak chcę je pozbierać i wynieść na miejsce... więc robię to po kryjomu.

Ochłodziło się fatalnie, w domu chłód- a Martyśka nie chce mieć chustki pod szyją, przed wyjściem awantura musowo, ale mam nadzieję że się przyzwyczai, na szczęście zaczyna tolerować czapkę :)


W sobotę wzięliśmy pierwszy raz Filipa na konie :) Pierwsze pół godziny było NUDNE. Byłam totalnie rozczarowana, Filipa mina mnie załamywała ;) Pomyślałam, że zmarnowane 35 zł. Koń ze spuszczonym łbem ledwie kroczył, Filip ze spuchniętą wargą po dentyście, miał żałosną minę... Ale po pół godziny zaczęło się, ćwiczenia na równowagę... Filip wszystko wykonywał bardzo dobrze, aż duma we mnie kipiała :) ale ta jego mina... Szok że poprosił o kolejną jazdę :) Więc w kolejny weekend druga lekcja.





piątek, 5 października 2012

druty

Po 10 latach przypomniałam sobie o robieniu na drutach ;)
Wczoraj pierwsze moje "dzieło" Martyśka zgubiła- był wieczór, byłam zmęczona ale całą trasę przeszłam bo bardzo mi się Mała w tej czapce podoba- no i nawet fotki nie pstryknęłam- bałam się że Stary mi nie uwierzy że potrafię cokolwiek zrobić... haha... ZNALAZŁAM :)
A dziś skończyłam zezowatą sowę- jednak jest tylko tylko- pruć nie bedę- może znajdzie się jakaś nabywczyni :)

o szóstej rano...

pierwsza czerwona :) odnaleziona


sowa z zezem i skrzywionym nosem- ale i tak urok ma :)

środa, 3 października 2012

... jesień

Tyle się dzieje... tyle mam do napisania a czasu po prostu brak...
Dziś minął rok od operacji... nie wiem- moze to głupie- ale miło to wspominam :) Czułam że jestem w dobrych rękach i piękna była ta chwila kiedy zaczęłam się wybudzać ...
Wspominam sobie że jak przyjechałam do Zakopanego było 24 stopnie a jak wyjeżdżałam leżał śnieg ...

W zeszły weekend miałam tez 18tkę mojej chrześnicy :) Trochę staro się poczułam- ale odpicowalam się i pojechaliśmy :) Niestety zdjęć ostatnio mało robię a jeśli już robię to potem nie chce mi się podłączać do laptopa kabelka- niestety wejście karty pamięci mi coś szwankuje- pokazuje że trzeba sformatować kartę ...

poniedziałek, 24 września 2012

jakoś leci

Jak te weekendy szybko nam uciekają... myk i już poniedziałek. A ten ostatni to już w ekspresowym tempie mignął. Nie wszystko się udało zrobić... No ale było ciepło i rodzinnie. Pieczenie chleba, oglądanie albumów ze zdjęciami pod kocykiem...

A dziś Jakub poznał literkę A...

Ćwiczę z nim mowę bo ma wadę i muszę stwierdzić że po 2 tyg wałkowania jak powiedział ładnie DZBANEK to mi łezka pociekła :) są już efekty więc i zachęta do dalszego ćwiczenia języka :)

Moja bliska koleżanka jest logopedą, próbowała już go w wakacje zmobilizować do ćwiczenia ale Jakub był oporny... Dopiero Pani w szkole go zmobilizowała. Kilka śmiesznych ćwiczeń i język zaczyna być posłuszny :)
Teraz jeszcze by przydały się jakieś obrazki do ćwiczenia :)


wtorek, 18 września 2012

cukinia mniam :)

Martys i Kubuś mają katar. Młodemu przechodzi ale Mala jest totalnie marudna- nie mozna sie dotknąć żeby zapuścić krople, syropami pluje albo drze się jakby ze skórą ją obdzierano... Zazdraszczam kuzynce bo jej dzieciaki połykają wszelkie ochydstwa bez mrugnięcia okiem. A u nas wymioty... darcie, przymuszanie, przemycanie... Tak czy siak nie przespana nocka- zasnęłyśmy z Małą koło 4ej, a o 6:40 zadzwonił budzik...

Wieczorem pomyślałam, że zamówię dla chłopaków pizzę a dla siebie coś ostrego...Niestety w telefonie włącza się poczta głosowa, wyslałam Filipa do tej knajpki bo widzimy ją z okna... zamknięte. A szkoda... mam nadzieję że to tylko dzisiaj ... bo fajną pizzę tutaj mieli... i w cenach bardzo fajnych :)
No to zrobilam tradycyjną kolację.... kanapki ;)
A my z Martyną jemy  cukinię. Dzień bez cukinii zmarnowany ;)
Dziś udusilam na patelni krążki, biały ser utarłam z ząbkiem czosnku, odrobiną koperku- doprawiłam solą i świeżo zmielonym pieprzem... wyłożyłam na krążki, ciapnęłam na to łososia wędzonego... pycha :)
Okazało się że nie ma wody... druga godzina leci... z kąpieli dzisiaj nici....

środa, 12 września 2012

jakub śpiewa :)

Bawiły, bawiły się dzieci paluszkami,
Jak jeden nie może to drugi mu pomoże.
Bawiły, bawiły się dzieci paluszkami,
Jak drugi nie może to trzeci mu pomoże.
Bawiły, bawiły się dzieci paluszkami,
Jak trzeci nie może to czwarty mu pomoże.
Bawiły, bawiły się dzieci paluszkami,
Jak czwarty nie może to piąty (kciuk) mu pomoże.
Bawiły, bawiły się dzieci paluszkami,
Jak piąty (kciuk) nie może to piąstka mu pomoże.
Bawiły, bawiły się dzieci paluszkami,
Jak piąstka nie może to łokieć jej pomoże.
Bawiły, bawiły się dzieci paluszkami,
Jak łokieć nie może to czoło mu pomoże.
Bawiły, bawiły się dzieci paluszkami,
Jak czoło nie może to głowa mu pomoże.
Bawiły, bawiły się dzieci paluszkami,
Jak głowa nie może to nic już nie pomoże

poniedziałek, 10 września 2012

weekend

weekend był cudowny.... bo cudownie jest nie czekać na sygnał budzika ;) bo cudownie jest pojechać gdzieś...  a potem legnąć na białym piasku i cieszyć się słońcem :)

A dziś już poniedziałek- mam lenia i kupę sprzątania. Nie lubię poniedziałków gdyz mąż między 2 a 3 w nocy pakuje się zawsze do pracy... potem zasnąć nie mogę, potem dobudzić się trudno...
Tak czy siak- zaraz ciągnę towarzystwo na spacer- trzeba korzystać z pogody :)


Wisła... rzeczywiście niski poziom... woda 20 metrów od wałów





czwartek, 6 września 2012

ciut lepiej ale czekamy na weekend

Rano jest obraza że go budzę... ale ubiera się, zjada śniadanie, przed wejściem do szkoły zaczyna być źle... łzy... próbuje się opanować ale słyszę jak mu drży głos... jednak jak po niego wracam jest zadowolony- zaciekawiony zabawą z innymi dziećmi... dziś namalował kwiaty i są wywieszone do oglądania. Jestem trochę zła że taki maluch musi rano wstawać... iść w deszcz do szkoły, ale z drugiej strony cieszę się- wiadomo- Martyna jest mała i bardzo żywa- nasz świat kręci się głównie wokół niej i ogarnięcia domowych pieleszy- a w szkole Kubusiowi pracują szare komórki i sobie teraz podśpiewuje ziarenko do ziarenka, kamyczek do kamyczka, cegiełka do cegiełki ... ;)
Tylko to wstawanie o 6:30 MASAKRA

Wczoraj było dość słonecznie i ciepło - dziś rano zimno i lało... czas na zmianę garderoby w szafie... a pod jesienne ubrania wybrałam sobie oto takie biżu...inne kombinacje kuszą...

wtorek, 4 września 2012

1 dzień

Wczoraj szybkie rozpoczęcie roku szkolnego a dziś 1 dzień w szkole JAKUBA. Płakał troszkę. Jak wychodziłam z sali miał spuszczone oczy ale w miarę się uspokoił. Próbuję nie myśleć...

środa, 22 sierpnia 2012

ropa pod paznokciem :(

Martyna przytrzasnęła sobie palec w niedzielę- fiolet- rywanol- w poniedzialek miałam z rana dzwonić do lekarza a pazurek różowy- radość przeogromna :)
We wtorek po drzemce palec spuchł i zaczęła się zbierać ropa- znów rywanol- nocka nie przespana bo się budziła i pokazywała że paluszek boli, lekarz... skierowanie do chirurga, poradnia chirurgiczna... akurat chirurga nie ma.. będzie jutro, ewentualnie po 15ej w pilnych wypadkach...
Strasznie się boję o tego mojego skarba... A do tego znów nie mam wózka i na piechotę wszędzie... Martyna nie chce dawać reki więc w ekstremalnych momentach dźwigam 12 kg na rękach... a przez te płuco mogę 5 ;) Masakra... Upał jeszcze taki że pot się po dupie leje...

wtorek, 21 sierpnia 2012

:)

Pisałam że zimno, a teraz znów gorąco. Za gorąco ;)
Gotować się za bardzo nie da, więc tylko jak muszę i na szybko ;) Wychodzić na spacerki wcześniej niż o 17ej też się nie da więc siedzimy pod wiatrakiem i zajadamy lody... mam nadzieję że na weekend się nie zepsuje i pojedziemy na plażę... Marzy mi się odświeżyć opaleniznę, pogrzebać z Martyśką w piasku, pomoczyć nogi w wodzie :) No a jak się zepsuje to liczę że pojedziemy na basen :)

Przefarbowałam włosy bo byłam z ostatniej wizyty u fryzjera niezbyt zadowolona i wyszły super...  Bałam się bo rzadko w domu farbuję a to jeszcze jakaś farba nieznana i kolor taki, że strach :) Ale udało się.



A w długi weekend załatwialiśmy jakieś sprawy... i łaziliśmy na spacerki... auto czekało na mechanika, więc się z miasta nie ruszyliśmy niestety... ale i tak było fajnie :) np szukanie koników polnych na łące, place zabaw, las, pizzeria, lody ... całkiem miło i oszczędnie :)

wtorek, 14 sierpnia 2012

zimnooo

W niedzielę załatwiłam dwie pary butów ubierając się na jeden spacer :) jeszcze nigdy tak sprytna nie byłam! Od koturn oderwał się pasek- nie zdziwiłabym się ale buty miały 2-3 tygodnie... Wyszłam z domu i jeszcze na klatce schodowej złamał mi się obcas w drewniakach...  niefortunnie się poślizgnęłam i przywaliłam drugą nogą w próg i dwa paznokcie mi zeszły do połowy z paluchów.Krew i ból... Filip stwierdził że nogę mam jak zombie... ale do lasu i tak poszłam ;) Martyna była tak zachwycona autem które stało w piwnicy moich rodziców- że nie mogłam sobie tego widoku oszczędzić ;) Całkiem o tej bryce zapomnieliśmy. Jakub trochę zazdrosny ale pozwolil siostrze wsiąść i dzielnie pilotem sterował :)
Nie było upału, ale było przyjemnie... a dziś ZIMNO! Cały dzień pada i nawet z Małą na krótki spacer nie wyskoczymy... aż mnie glowa boli z tego powodu... lubię ją wsadzić w wózek i chwilę tak nie myśleć o niczym tylko iść i patrzeć na drzewa ;)


A w taką pogodę to wracają smaki na coś cięższego- pizza super wyszła :)


Nastawiłam też 5 kg malin na sok... i zrobiłam pyszne ciasto z malinami :)

piątek, 10 sierpnia 2012

muffiny na coca-coli

Często gotuję różne fajne rzeczy ale zazwyczaj brak mi czasu żeby pstryknąć i opisać... ale "ku pamięci" wstawię tu rewelacyjne muffinki- trochę po swojemu je zrobiłam ale przepis godny polecenia :)

Muffinki czekoladowe na coca-coli :)
dwie miski nam potrzebne- do jednej wrzucamy sypkie produkty, a do drugiej mokre
  • 1,5 szklanki mąki tortowej
  • 3/4 szklanki cukru pudru, może być kryształ ale wtedy wystarczy pół szklanki \
  • 1 łyżeczka sody i pół łyżeczki proszku do pieczenia
  • łyżka kakao
  • cukier waniliowy (niekoniecznie)
  • szczypta soli - około 1/4 łyżeczki
mokre
  • pół szklanki oleju
  • 1 jajko
  • 1 szklanka coca- coli
Mieszamy na szybko i wykładamy w papierowe papilotki :) Piekłam 20 minut w 170 stopniach z termoobiegiem.
Po ostudzeniu, rozpuściłam pół tabliczki mlecznej czekolady w łyżce mleka i łyżce masła. Ozdobiłam kakaowymi drażami i tutaj akurat miałam trochę masy cukrowej :) Muffinki są bardzo delikatne, wilgotne, na prawdę fajne :)

sałatka makaronowa z brokułem

Często ją robię. Kubuś jada ją odkąd skończył roczek, czosnek mu nie przeszkadza :)
Oczywiście nigdy nie robię jej z przepisu co do grama... nieraz daje tylko makaron pene , brokuły, ser feta , sos i duuuużo natki pietruszki, tym razem wymieszałam tak:

  • makaron małe kolanka ok 300 gram ugotowane w osolonej wodzie, po odcedzeniu schłodziłam pod zimną wodą
  • brokuł- jeden duży lub dwa mniejsze, ewentualnie może być paczka mrożonego- mrożony wrzucam na osolony wrzątek i gotuję około 6-7 minut, tak żeby był miękki ale żeby się nie rozpadał, a surowy gotuję ciut dłużej. 
  • ser typu feta pokrojony w kostkę
  • sos: 1 mały jogurt naturalny, dwie łychy majonezu, pół dużej główki czosnku startego na drobnej tarce, sól, pieprz- wymieszać
  • puszka kukurydzy i groszku
  • ciut koperku
Wszystko delikatnie wymieszać z rozdrobnionym brokułem... zalać sosem. Jednak jak nie będziemy jeść JUŻ to jednak bym się wstrzymała, bo najlepiej smakuje na świeżo wymieszane z sosem :)


    czwartek, 9 sierpnia 2012

    rocznica

    Trzeci dzień okropny ból głowy... Próbuję walczyć ze wszystkich sił. Migrena, mdłości, nadwrażliwość na światło, dźwięk i zapachy... A jutro mamy rocznicę ślubu... zawsze zapominamy ;) a tym razem od dwóch miesięcy rozmawiamy jak byśmy chcieli spędzić ten czas... Nie wiem czy wypali kolacja w tureckiej restauracji, bo nie mamy za bardzo z kim dzieci zostawić... więc szukam tematu zastępczego :)

    Kobea zakwitła mi na balkonie, późno ją zasiałam więc się nie spodziewałam kwiatów :) 

    środa, 8 sierpnia 2012

    ...

    W poniedziałek był pogrzeb, czekaliśmy na przylot ciotki z Ameryki... rano mechanik- poszły nam hamulce w aucie, stresik że wszystko dziś pod górę,  35 w cieniu...czarna sukienka i niewygodne buty....  szybki obiad z rodziną bo Mała tak ganiała po restauracji że nie mogliśmy sobie dać z nią rady.
    We wtorek puścił mnie stres i zrobiłam sie dentka... 3 kawy a ja spałam na siedząco, ból głowy, piasek pod oczami... jakbym była na weselu- nie jako gość a jako kelnerka... Koło obiadu przestałam walczyć z moim stanem i się po prostu położyłam na 2 godzinki...
    Dziś już lepiej, chłodniej.
    Za to Martyśka ma gorszy dzień ;) Ale zaraz prysznic i pojedziemy na małe zakupy. Świeża kiełbaska pewnie poprawi jej humor :)

    wtorek, 31 lipca 2012

    ...

    No i Dziadek dziś rano przestał się męczyć... 89 lat miałby skończone we wrześniu...


    Wszyscy czujemy ulgę ale łezki się kręcą.

    poniedziałek, 30 lipca 2012

    :)

    W sobotę mieliśmy gości :) Sushi, sałatka, białe winko... Fajnie było, dzieci nawet grzeczne- świetnie się wszyscy bawili - oby częściej :)
    A mąż został poproszony na ojca chrzestnego... a dziadkiem mógłby być ;) haha

    piątek, 27 lipca 2012

    weekend

    Wczoraj w desperacji znalazłam namiary na chłopaka który wydawało mi się że zna się na komputerach, no i naklikałam do niego na gg i czekałam ;)
    Przyszedł młody chłopak, grzeczny, uprzejmy- rozkręcił tego naszego grata i stwierdził, że karta graficzna się spaliła... Ufff... 20 zeta znalezienie usterki i podpięcie monitora do płyty głównej która ma zintegrowaną grafikę (widziałam to gniazdko ale było na nim przyklejone- nie podpinać - to się bałam ;) )... no i kartę graficzną muszę kupić koniecznie.

    Moja Mała Myszka poszła spać dziś wyjątkowo wcześnie, Filip jest u kolegi, Jakub czymś się zajął, telefon zepsuty więc nikt mi dupy nie zawraca a jak próbuje to mu życzę powodzenia ;) Po prostu sielanka- jednak 33 stopnie w cieniu na tym naszym 3 piętrze jest nie do wytrzymania. Wentylator koniecznie potrzebny!

    P.s.ja lubię ludzi :) lubię się spotykać- zapraszam często znajomych, piekę gotuję, częstuję , bosz.... ale nienawidzę takiego jęczenia przez telefon- tu mi jedno dziecko krzyczy, drugie chce jeść, wrze mi zupa w garnku- kocica ma ruję i miałczy, - niestety - przy trójce dzieci trudno mi znaleźć czas i nastroić się emocjonalnie do plotkowania przez telefon... a u nas niestety rzadko kiedy jest spokój ;) ciągle się coś dzieje :)
    Na szczęście już weekend :) Pojedziemy nad jakąś wodę :) Trochę mam nadzieję odsapnę i się opalę ;)

    czwartek, 26 lipca 2012

    wszystko się psuje...

    Pech ... Najpierw telefon mi padł któremu miesiąc temu skończyła się gwarancja- Trzeba liczyć na cud, żeby się do mnie dodzwonić ;) a wczoraj jeszcze chłopakom padł komputer. Na allegro są niedrogie zestawy ale ostatnio do tego naszego grata dość sporo dołożyliśmy i po prostu nie wiem co zrobić...  a mądra głowa jak przyjdzie to na wstępie skasuje ze stówkę lub dwie...

    środa, 25 lipca 2012

    już 25ty!

    Odebrałam dziś wyniki badań- hgb- 10,3 - ja się chyba już nigdy nie pozbędę tej anemii- marzę o takim dobrym 12 :)
    Zmieniłam nawyki żywieniowe- no może nie tak jak bym chciała ale jest duuuuża różnica- dodatkowo łykam żelastwo, b12, omega3 i dupa.
    Jedynie tarczyca trochę mi się poprawiła- tsh z 14 na 8,36- nie jest rewelacyjnie ale wybieram się z tym do jakiegoś "cudotwórcy" ;)

    Jest dopiero popołudnie a jestem totalnie zjechana- obleciałam banki, poczty, rachunki- kupiłam Filipowi nowe sandały- bo ostatnie wytrzymaly 2 miesiące i rozpadła się podeszwa. No i... poleciał na dwór- za pół godziny wraca po kostki w jakiejś brązowej mazi... ta- sandałki jasnoszare z fajnymi pomarańczowymi wykończeniami- mimo prania nie wyglądają fajnie...
    Płakać mi się chce- niby to tylko buty-... ale zlazilam się w ten upał za tymi sandałami ( wiadomo koniec sezonu i trudno dostać właściwy rozmiar!) a po 2 Filip zlamał zakaz chodzenia do lasu- głupia nie jestem- nie padało od kilka dni- więc poszedł na bagna...
    Czasem to myślę, że jakby pasem w dupę by dostali to może zwoje mózgowe by im lepiej pracowaly... Wrrrr....

    A dziś Kubuś ma imieniny...