czwartek, 26 lutego 2015

luzzzz

Trochę zwolniłam tempo. I od razu cieszy mnie śpiew ptaków o szóstej rano :)

W niedzielę wysłałam towarzystwo do kina. Tzn ja miałam z nimi jechać- taka rekompensata mojego zagonienia. . . ale L się uparł, że on z nimi..
Chłopaki chcieli na Pingwiny, Martyśka na Barbie, więc kompromisem był Sponge Bob.

Niestety wrócili niezbyt zachwyceni. Tylko Martynce się bardzo podobało- może dlatego  że to był jej pierwszy raz w kinie.

Nie było ich 3 godziny a ja odpoczęłam - sprzątając.
Jak cudownie się sprząta jak nie ma co 15 sekund  MAMO, jak można wtrzepać zabawki  do pudła i nie ma ryku, że akurat tu i teraz są mega potrzebne i żyć się bez nich nie da.

Ale L wrócił i zdechł.
Brzuch go bolał i przespał całą niedzielę. 


Rodziców połamała grypa, oczywiście nie chcą do lekarza (mega kolejki) i leczą się domowymi sposobami.
Mnie zaczęło łamać w kolanach to walnęłam sobie 5000 mg witaminy C i jakoś żyję.

Babcia jest w szpitalu. Doszły kłopoty z sercem. Ale nie mam jak jej odwiedzić, więc wiszę na telefonie i słucham babci opowieści. Dałam na luz. Ja i tak moim zdaniem odwaliłam całkiem dobrą robotę, teraz jak mam rodziców chorych i nie mam z kim Martyśki zostawić to niech pozostałe wnuczki trochę się zorganizują. 

Mała odsypia noc- już drugą z kolei źle spała, a ja biorę się za szmatę... Kocica zarzygała mi pół mieszkania. Takie uroki ;)

poniedziałek, 16 lutego 2015

.... strach

Boziu jak wieje... dostanę zawału :(

piątek, 13 lutego 2015

shiny box

Martyna odsypia noc, Filip poszedł po Jakuba do szkoły... Taka cisza, cudowna cisza!
I ja oczywiście nie wiem w co ręce włożyć. Bo niby mi się odpoczynek należy a z drugiej strony cały czas jest coś do zrobienia...
Przyszedł mój pierwszy shiny box.



Najbardziej ciekawa jestem kremu i serum do paznokci. Mimo suplementacji b complex wciąż mam kłopoty ze skórkami. Maseczkę drożdżową niestety mam i przeszkadza mi jej zapach. Ale przyda się.

To jednak się wezmę za jakieś ciasto...

czwartek, 12 lutego 2015

pączki

Pączki robiłam w sobotę... były pyszne.




środa, 11 lutego 2015

znów o lekarzach

Już środek tego szalonego tygodnia.

Okulista stwierdził, że oczy mam ok, dno oka też nic niepokojącego nie pokazało.

Dziś miałam USG tętnic szyjnych. Badanie w normie, więc nie tędy droga... choć lekarka kilka razy zasugerowała echo serca.

Łykam żelastwo bo mam bardzo małe krwinki czerwone i każdy mi truje, że może mam te omdlenia przez anemię.
Ale hemoglobinę mam 10,8 więc jak na mój urok to całkiem nieźle. Zarejestrowany rekord to 8,8.

To teraz MRI, audiolog, trzeba te echo zrobić, no i kręgosłup. Choć mi ręce już opadają jak w oczach lekarzy widzę NEXT!

Dla neurologa bardziej interesujące jest to że miałam odmę płucną , bardzo mu się podobała opowieść jak mi zeskrobywali opłucną żeby płuco już nie siadało.... w zaleceniach namazgrał : poradnia genetyczna.
Taaaa... tylko jak na razie nie znalazłam żadnych informacji żeby w ogóle szukali wadliwego genu odnośnie odmy samoistnej.

Ale Wam marudzę o tych lekarzach...

Z babcią dziś też byłam u gina. Jaka uradowana była jak wypisał jej takie leki jak chciała, i jeszcze nie wziął od niej ani złotówki a byłyśmy prywatnie.
Karolinka, on przez ciebie nie wziął pieniędzy, bo on zawsze bierze!

Mam nadzieję, że na razie z babcią będę mieć spokój. Że po woli dojdzie do siebie i znów zacznie śmigać do Biedronki ;)

piątek, 6 lutego 2015

pierwsza dziewczyna

Filip od kilkunastu dni ograniczył świat wirtualny.
Zaczęłam go obserwować, bo bez mrugnięcia odrabia lekcje, czyta Romeo i Julię  i wieczorami zamiast wisieć na laptopie woli posiedzieć ze mną lub wyjść.. niby z paczką.
Ale jak zauważyłam, że pilnuje telefonu i pisze jakieś sms'y to pomyślałam OHO!

Tak. Pierwsza miłość :)

Cieszę się z nim, ale w ogóle nie odnajduję się w tym temacie.

Jak z nim teraz rozmawiać?
Czy dawać rady?
Czy wypytywać?\
Czy się martwić?

Boję się że stracę kontrolę.
Boję się na złe wpływy.... że on serce ma na dłoni, że uczuciowy, a wiadomo taka nastoletnia miłość czasem trwa tyle co dmuchnięcie wiatru...


Już nie wspomnę, że poczułam się strasznie staro i pomyślałam, że mnie już nic fajnego nie spotka, że tylko rutyna, gary, choroby i ten sam facet ;)




wtorek, 3 lutego 2015

starość nie radość

Ferie minęły nam na chorowaniu :(
Co najgorsze ja najpierw przeszłam grypę żołądkową. A następny weekend stwierdziłam, że jak po 3 tygodniach ograniczania glutenu mogę sobie pojeść chleba ze szczypiorkiem na kolację.
O 2 w nocy się zaczęło. Tak bolał mnie brzuch że nie mogłam wytrzymać, następnego dnia chodziłam zgięta w pół.
Nospa nie dawała rady. Już nawet nie napiszę ile się jej nałykałam.

Jeszcze nie miałam pewności...

Trzymałam znów dietę bezchlebową.

No i kolejny weekend. Mąż przywiózł mi obwarzanek krakowski... Powiedziałam, że boję się zjeść żeby mnie brzuch nie bolał.
A L jak to on, do wszystkiego sceptycznie nastawiony- zaczął marudzić, że wmawiam sobie choroby.
To troszkę poskubałam i znów brzuch jak balon i taki dyskomfort.
3 weekend zapowiadał się leżeniem w łóżku.
Aby mieć czarno na białym miałam zrobić badania na nietolerancję glutenu, ale pani w laboratorium poinformowała mnie że mogą wyjść przekłamane jak już ograniczam.

 Czyli próbuję się pogodzić z faktem, że teraz to już na zawsze kasza jaglana i gryczana.
Straszne to dla mnie bo ja uwielbiam makarony, pizzę i inne mączne potrawy...
I pierogi uwielbiam i naleśniki ze szpinakiem....
Zaczynam coś próbować robić z mąki i kaszki kukurydzianej, ale na razie mi nie podchodzi.

Z resztą nie mam na nic czasu.

Lekcje z dzieciakami. Jakub ma trochę zaległości przez chorowanie...
I babcia skutecznie organizuje mi czas.
 Boziu, ja jestem osobą raczej cierpliwą, ale już mi się mózg lasuje od  babci gadek.
W końcu wybuchłam, wygarnęłam jej może 1/10 tego co mogłabym wygarnąć, to babcia zaczęła krzyczeć na ulicy, że zawału dostanie ;)
Od tej pory respekt . Nawet czasem czuję jakby mnie trochę lubiła ;)

Zaliczyłam już z babcią gastrologa. Bo od roku miała non stop biegunki... po ryżu nawet.
Po wyjściu z apteki stwierdziła, że ona tych tabletek nie będzie brała bo uwaga  BĘDZIE JĄ BOLAŁ ŻOŁĄDEK :)
No to się wnerwiłam i jej wygarnęłam, że ja tracę kilka godzin, żeby pójść z nią do tego lekarza, w aptece się wystałam i że jest niepoważna i głupia, bo wszystkie leki mają skutki uboczne i ma je brać, bo jak nie bedzie brała to ostatni raz z nią gdzieś poszłam.

No i bierze, brzuch nie boli.

Dwa dni spokoju, po weekendzie dzwonię i .... 

Piecze ją coś na dole- babcia znów chce do ginekologa  ( o ku,wa! ), na USG u gastrologa wyszedł mały kamyczek w nerce.... to sobie pomyślałam, że już temu biednemu ginekologowi nie będę truć i załatwiłam prywatnie urologa.

Urolog stwierdził zapalenie, dał antybiotyk, kamyczek nie groźny, jakby bolało mamy przyjść, a jak boleć nie będzie to do kontroli za pół roku...

Idziemy do domu, ślizgo, babcia trzyma mnie pod rękę, dziękuje, że ją zaprowadziłam do tego urologa... Nagle tekst : KAROLINKA, ALE ZAPISZ MNIE PRYWATNIE DO GINEKOLOGA, BO MOŻE MNIE PIECZE BO MI SIĘ MACICA OPUŚCIŁA....

Kurtyna!

Miała 3 razy robione USG, miała czyszczenie to kurcze chyba by zauważyli, że jej się MACICA obniżyła....

Napisałam e-maila do tego ginekologa z pytaniem gdzie przyjmuje teraz prywatnie.
I chyba z nią pójdę i mu powiem co ma jej powiedzieć... bo że wszystko jest w porządku nie dociera.

I zaraz zadzwonię do babci, że pan doktor odpisał.