środa, 31 października 2012

do tyłu

W piątek dostałam antybiotyk , czułam się fatalnie więc jak tylko dostałam lek ( w 3 aptece bo to jakaś nowość) to od razu łyknęłam wielką pigułę. Utknęła mi w przełyku, mimo wypicia dwóch szklanek wody czułam toto jeszcze godzinę... Dopiero potem przeczytałam ulotkę że to nowość i się rozpuszcza w ustach ;) Ale trwa to zdecydowanie za długo i rozpuszczam w wodzie i łykam z obrzydzeniem. Dziś środa a ja nadal czuję się średnio :(

Martysia zachwycona ciuchcią
Przez to jestem całkiem do tyłu w przygotowaniach świątecznych. Nie upiekłam jeszcze ciasta, sałatki nie zrobiłam, w sklepie z wędliną była ogromna kolejka, więc kupiłam pasztet ;) Mąż zachwycony nie będzie.A ja po cichu liczę że nikt nas jutro nie nawiedzi ;) Chociaż z 1 osobą to bym chętnie wieczór spędziła :)
Nie wiem, może jak Martyśka wstanie z popołudniowej drzemki to jeszcze gdzieś podskoczymy... i coś kupimy....
już nawet nie wspominam że w znicze też jakoś nie zdążyłam się zaopatrzyć..

piątek, 26 października 2012

awaria

A dziś z rana awaria prądu... Włączam czajnik a tu łubudu i korki wywaliło... Panikara jestem :)
Dzwonię do męża że natychmiast ma przyjeżdżać bo ja mam gorączkę i jeszcze mi trzeba dzwonienia po elektryków...
Ale ten nie odbiera bo PRACUJE...  A tu nie działa NIC... Kuchenki nie mogę podpalić bo nie mam zapałek  ;) wrr ... nawet kawy się nie napiję :( średniowiecze ;) A co korki przekręcę to iskry i huk i wywala ... wszystko wyłączyłam z gniazdek i wywala więc stwierdziłam, że to nie wina sprzętu tylko instalacji :(...

Na szczęście tata mnie poratował, 3 godzinki i w końcu mogę odetchnąć.

Dziś kolejny raz idziemy do lekarza, niby dzieciaki dziś lepiej a mi wciąż gorzej.

Chcę jeszcze tort upiec bo mam zamówienie a dawno nie piekłam to trzeba ręce poćwiczyć ;)

Weekend :)

środa, 24 października 2012

kolejny weekend za nami


W weekend byliśmy na urodzinach :) Tort piękny- jednak w smaku nie tak dobry jak ostatnio a szkoda ;) z tej cukierni spodziewałam się czegoś lepszego... Towarzystwo rewelacyjne, dzieciaki się wyganiały, wybawiły... a następnego dnia wstaliśmy wszyscy z gorączką...Dzieciakom pewnie wyszła trampolina . Skakali bez opamiętania aż się ciemno zrobiło... no a my stare dziadki? hmmm...




Na szczęście Filip po południu poczuł się lepiej.
A my w poniedziałek do lekarza i antybiotyki.
Martyśka po tych antybiotykach jeszcze gorzej się rozłożyła, gorączkuje, ale myślę że od jutra powinno być lepiej.
Jakub nie chodzi do szkoły. Więc fajnie bo czasem Mała mi odpuszcza i dokucza bratu. Wieczorami urządzają zapasy no i córa moja nie da sobie w kaszę dmuchać :) Śmiejemy się z Filipem, że niezła z niej wojowniczka, a miny takie przy tym robi, że kamerę trzeba naładować i na pamiątkę nagrać :)



Ja nadal w wolnych chwilach dziergam, znalazłam nabywców na 2 czapeczki więc zaraz pakuję w kopertę i wysyłam.

dla Tomcia

Dla Wiki


wtorek, 16 października 2012

rudy rydz ;)

W piątek przyjechał mąż i od drzwi się drze, że uciekać, dać spokój i w ogóle nie oddychać bo ON MA MECZ... Dzieciaki już spały... Ja tylko zaklęłam pod nosem jakie miłe powitanie po kilku dniach niewidzenia i poszłam spać do innego pokoju. No bo jak się nie wkurzyć jak się zrobiło dobrą kolację, ubrało fajną piżamkę , psiknęło resztką superowych perfum... i miało się nadzieję na miły wieczór bez DZIECI. 
Rano wstałam jeszcze obrażona. I postanowiłam, że dziś jest mój dzień, że nie przeszkadzać, dać spokój i w ogóle nie oddychać.
No to kosmetyczka , solarium, farbowanie włosów...
Ależ jestem głupia.
Na solarium chodzę jedynie na poprawę humoru- powiedzmy kilka razy w roku- no i znowu spaliłam sobie cztery litery... i to tak poważnie. Dopiero smarowanie witaminą A zaczęło gasić te ognisko i powiedzmy że tej nocy mogłam jakoś spać na plecach czy na brzuchu...
Włosy mam teraz koloru jasnej marchewki... zapuszczam uparcie choć rosną mi marnie. Lubię takie zmiany.
Mamy w górach teraz chrzciny i komunię.
Chrzciny sobie chyba odpuszczę ale Komunia w maju... długi weekend, NT, Zakopane... już się nie mogę doczekać :)

czwartek, 11 października 2012

paski itp

Jutro dzieciaki mają wolne i nie idą do szkoły :) JUPI może pośpię do ósmej z minutami... Jak Mała nie wstanie o 6ej :( Kiedyś wolałam wcześniej zasnąć i wcześniej wstać, ale odkąd Martyśka się pojawiła to doba jest za krótka i mimo zmęczenia kładę się o 23-24 ej... Już nie dla mnie wschody słońca ;)
Zrobiłam dzieciakom popcorn i mam chwilę spokoju bo oglądają Pingwiny... No właśnie wysypali popcorn ale luzzzzz...

Jestem zrelaksowana. Druty porcja kolejna. Czyli sowa dla 3 miesięcznego Jasia i miś w paseczki- nie wiem dla kogo ;) 

wtorek, 9 października 2012

tadam :)

Długo na nie czekałam :)




poniedziałek, 8 października 2012

weekend szybko minął :(

Mała pokochała książeczki :) Całkiem odmiennie od chłopaków! Ogląda, gada po swojemu, woła na ptactwo koko koko, itp. Całuje kotki, naśladuje że jeździ na koniku... Uwielbiamy na nią patrzeć. I nadal nie mogę wyjść z podziwu że mamy córkę :) Książki oczywiście leżą wszędzie, na podłodze i na łóżku to norma- a co najgorsze - jest płacz jak chcę je pozbierać i wynieść na miejsce... więc robię to po kryjomu.

Ochłodziło się fatalnie, w domu chłód- a Martyśka nie chce mieć chustki pod szyją, przed wyjściem awantura musowo, ale mam nadzieję że się przyzwyczai, na szczęście zaczyna tolerować czapkę :)


W sobotę wzięliśmy pierwszy raz Filipa na konie :) Pierwsze pół godziny było NUDNE. Byłam totalnie rozczarowana, Filipa mina mnie załamywała ;) Pomyślałam, że zmarnowane 35 zł. Koń ze spuszczonym łbem ledwie kroczył, Filip ze spuchniętą wargą po dentyście, miał żałosną minę... Ale po pół godziny zaczęło się, ćwiczenia na równowagę... Filip wszystko wykonywał bardzo dobrze, aż duma we mnie kipiała :) ale ta jego mina... Szok że poprosił o kolejną jazdę :) Więc w kolejny weekend druga lekcja.





piątek, 5 października 2012

druty

Po 10 latach przypomniałam sobie o robieniu na drutach ;)
Wczoraj pierwsze moje "dzieło" Martyśka zgubiła- był wieczór, byłam zmęczona ale całą trasę przeszłam bo bardzo mi się Mała w tej czapce podoba- no i nawet fotki nie pstryknęłam- bałam się że Stary mi nie uwierzy że potrafię cokolwiek zrobić... haha... ZNALAZŁAM :)
A dziś skończyłam zezowatą sowę- jednak jest tylko tylko- pruć nie bedę- może znajdzie się jakaś nabywczyni :)

o szóstej rano...

pierwsza czerwona :) odnaleziona


sowa z zezem i skrzywionym nosem- ale i tak urok ma :)

środa, 3 października 2012

... jesień

Tyle się dzieje... tyle mam do napisania a czasu po prostu brak...
Dziś minął rok od operacji... nie wiem- moze to głupie- ale miło to wspominam :) Czułam że jestem w dobrych rękach i piękna była ta chwila kiedy zaczęłam się wybudzać ...
Wspominam sobie że jak przyjechałam do Zakopanego było 24 stopnie a jak wyjeżdżałam leżał śnieg ...

W zeszły weekend miałam tez 18tkę mojej chrześnicy :) Trochę staro się poczułam- ale odpicowalam się i pojechaliśmy :) Niestety zdjęć ostatnio mało robię a jeśli już robię to potem nie chce mi się podłączać do laptopa kabelka- niestety wejście karty pamięci mi coś szwankuje- pokazuje że trzeba sformatować kartę ...