poniedziałek, 18 lutego 2013

:) to się lubi

Rano odpalam kompa a tam wyprzedaż w c&a. Ostatnio się wkurzyłam,  bo nie chciała mi karta wejść. a dziś Kardigan dla Martyśki za 12,90 czy dżinsy dla chłopaków po 19,99 i po 34 :)
Naklikałam troszkę ;) Zobaczymy co przyjdzie.
Polecam, bo może jeszcze coś ustrzelicie.

Weekend minął nam fajnie.
Zrobiłam walentynkowy tort z ogromem bitej śmietany i z akcentem czerwieni ;) Muffinki z kremem waniliowym, flaczki, upiekłam karkówkę, pizzę i zrobiłam sushi...
od dzisiaj rowerek ;)

czwartek, 14 lutego 2013

walentynki

Z okazji Walentynek ....
Martyna o 3ej w nocy zesrała się do łóżka, na szczęście na twardo...
Nie chciała potem spać w tym łóżku...

W nocy zaczęła mi migać bateria w telefonie. I nie wiem czy dlatego budzik mnie nie obudził... Na szczęście wstałam nieprzytomna o 7:16, czyli 24 minuty żeby się obudzić i naszykować chłopaków do szkoły....
Z Filipem to mi się udawało nawet w 15 minut...
Ale Jakub nie rozumie pojęcia szybko... ślimaczy się ze wszystkim... nie powiem po kim to ma ;) bo na pewno nie po mnie.

Martyśka spała do 9ej w mojej sypialni, więc spokojnie kawa i poczta. 3 zamówienia na komplety z kominem... No nie wiem czy to ma sens bo kurcze zaraz WIOSNA a ja jeszcze ELMO sztuk 2 muszę zrobić. A mąż mi nie pozwala w weekend STRYKOWAĆ ( nawet nie wiem czy to gwara?) ;)

Byłam z babcią w ORANGO ( babcia tak mówi na orange) podpisać kolejną umowę na telefon stacjonarny. Oczywiście system im nie działał, chyba serwer... Babcia ma iść po południu podpisać umowę, pewnie mnie wyciągnie bo sama kiedyś napodpisywała głupot i musiałam się ostro namęczyć żeby to odkręcić.

Muszę jeszcze odkurzyć bo Martyśka jadła keks.

Od Kubusia dostałyśmy na Walentynki- ona lizaka serduszko a ja piękny rysunek...

Jeszcze mieliśmy piec ciasteczka serduszka, ale chyba w końcu będą muffinki z serduszkami...

Jakaś zmęczona jestem...



uczesana, jeszcze spinka we włosach- za moment rozczochraniec. i koniecznie PLECAK :)

Od wczoraj bawi się z Kubusiem w szkołę i chce do szkoły chodzić!

Moja MIARKA- bedzie Elmo na 2/3 lata

wtorek, 12 lutego 2013

telefon

Najcudowniej czuję się jak mi się telefon rozładuje a wszyscy jesteśmy w komplecie... Nie no.
Telefon to fajna rzecz, fajnie dostać miłego sms'a ... czy pogadać z kimś bardzo dawno nie widzianym, albo zamienić kilka ważnych zdań... K I L K A.
Uwielbiam rozmawiać z moją koleżanką Kaśką.  Zawsze konkretnie, nawet jak plotkujemy na luzie albo sprzedajemy sobie jakiegoś neews'a to ta rozmowa trwa 2-3 minuty max i kończy się, że zgadamy się na kawę...
Ostatnio dużo się dzieje. Za dużo.
za dużo telefonów przygnębiająco namawiających- na coś co wcale nie jest dla mnie dobre...

No i dzięki Fidze będę mieć spokój :)
Tadam :)
Włączyłam wibracje, zostawiłam telefon na kuchennym blacie, zaczął wibrować, kot się zainteresował, wbiegłam do kuchni, kot się wystraszył i wylał kubek wody na telefon...
zalany głośnik- nic nie słyszę ;)


p.s. Wypisali teściową ze szpitala bez wcześniejszego uprzedzenia... ręce opadają, siostra L pojechała w odwiedziny a wróciła do domu z półprzytomną matką...

poniedziałek, 11 lutego 2013

czapki

Nie chciałabym zanudzać tu nikogo moim małym fiołem- czyli czapkami które robię, więc założyłam na to oddzielnego bloga www.nadrutach79.blogspot.com .  Zainteresowanych zapraszam :)
Teraz mam zamówienie na ciasteczkowego potwora i na Elmo :)

 Ciasteczkowego potwora wystawiłam na sprzedaż i zanim skopiowałam linka dla zamawiającej - ktoś w kilka sekund go kupił. Ciekawe czy mi niebieskiej włóczki starczy na drugiego... A ja myślałam, że już nikt nie ogląda Sezamkowej ulicy.

pączki dla Wu :)

  • 100 gram drożdży
  • 3/4 szklanki cukru
  • 1 kg mąki
  • ok 150 g masła roślinnego (lepsze zwykłe masło ale nikomu nie chciało sie na zakupy lecieć)
  • szczypta soli
  • cukier wanilinowy
  • ok 2 szklanki mleka lekko ciepłego mleka
  • 4 jajka
Zaczyn- 100 gram drożdży - 2 łyżki cukru, trochę mleka i mąki- ma byc konsystencja gęstej śmietany- zostawić do wyrośnięcia .
Jak ciepło w domu to 15 minut i wrzucamy wszystko oprócz masła,ugniatamy około pół godziny, następnie podlewamy roztopionym letnim masłem, ja też przed masłem dałam ok 50 ml nalewki cytrynowej ( nie miałam innego alkoholu).
Zostawiłam na 10 minut te ciasto. Następnie urywałam kawałek łyżeczką nakładałam marmoladę, zaklejałam i odkładałam na ściereczkę do wyrośnięcia.
U nas jest bardzo ciepło 24-25 stopni więc pączki po 10-15 minutach zaczęłam smażyć na rozgrzanym smalcu ( można jak najbardziej na oleju- bedzie zdrowiej).
Mąż zajął się odtłuszczaniem na papierowym ręczniku i prószył cukrem pudrem :) 





cebulowa

Zupa cebulowa.
nigdy nie jadłam. Mąż ciągle powtarzał, że nie ma czego żałować. Ale przecież musiałam to sprawdzić.
Pół kg cebuli podsmażyłam na oleju i łyżce masła- aż stała się szklista i miękka.
W garnuszku zagotowałam bulion z kostki- akurat miałam kurczakowo- wołowy. 1 marchewkę, pół korzenia pietruszki, ziele angielskie, listek laurowy- jak marchewka była miękka dodałam cebulę i gotowałam to jeszcze około 15 minut, doprawiłam solą, pieprzem i szczyptą tymianku...
Podałam z grzankami z chleba tostowego (podsmażyłam na maśle na patelni) i starłam ser- nie chciało mi się czekać aż rozpuści się ser więc jeszcze na minutkę wrzuciłam to do mikrofali.
Mąż wolał nie miksowaną a ja na swoją porcję potraktowałam blenderem.

No i powiem tak- cebula jest słodkawa, ciekawy smak- szybko się robi- idealna jak ktoś się zjawia niespodziewanie i nie mamy co podać na stół.
Jednak następnego dnia dodałam suszoną kolendrę, chili i ciutkę garam masala.
i wtedy REWELACJA.



sensacja

W sobotę zakręciłam włosy, umalowałam się inaczej niż zwykle, założyłam cekiny i poszliśmy na OSTATKI ... pierwszy raz z L ;)
Czyli można stwierdzić, że jakiś POSTĘP ;)

sobota, 9 lutego 2013

zakochałam się

Śliczny ten nasz Fredzio... a ja się w tłusty czwartek zakochałam w Szylku- szynszyli mojej kuzynki :)






czwartek, 7 lutego 2013

tego się spodziewałam

Zaczęła się spychologia.


pada śnieg

Tłusty czwartek... Miałam smażyć pączki, ale mąż chce zjeść gorące- więc miałam smażyć wieczorem bo dziś miał wrócić, żeby jutro upoważnić mnie do konta i pomalować chłopakom pokój....
Tak, tak... w końcu docierają do L moje obawy, że wszystko jest zapisane na niego... w razie jakiegoś wypadku, albo tfu tfu to mogłabym mieć duże problemy... nawet żeby wyciągnąć kilka groszy np z konta oszczędnościowego do którego nie ma karty...
No ale musi zostać w pracy, więc tłusty czwartek będziemy mieć w sobotę.... a papierologia musi poczekać na inny termin...

Pada śnieg. Piję kawę.
Mała Kudłata jeszcze śpi... Kocham ją nad życie :) Wiadomo - taka iskiereczka słodka, ale jak śpi kocham ją najbardziej :]
Ciekawe czy przyjedzie Asia...

środa, 6 lutego 2013

jest może nadzieja

Teściowa żyje :)
Więc jakiś cud mały ale jest.
L pojechał do niej, mówił do niej, próbowała coś mówić, otwierała i zamykała oczy, nieskoordynowane ruchy... Jak zapytał czy go poznaje i że ja ją pozdrawiam to zaczęła płakać...
We wtorek dopiero zaczęli podawać jakieś leki- nie wiem czy to dlatego że wylew ustał, bo też ktoś bąknął, że przy tak wielkim wylewie, zastanawiali się jaką terapię obrać.... i to trochę trwało.
Teraz powiedzieli, że kluczowe jest kolejne 10 dni... więc czekamy.
Jedni mi trują , że może umrzeć w każdej chwili, inni, że może zostać leżąca... a jeszcze ktoś że może mieć trochę niewładną jedną stronę ciała...

A ja nie chcę myśleć, analizować, wolę cierpliwie czekać.



poniedziałek, 4 lutego 2013

.......

Nie mogę zasnąć....
Mieliśmy piękny weekend... Rzuciłam focha po ostatnich zagraniach L i skutkowało to bukietem moich ulubionych żółtych tulipanów.... i poprawą zachowania męża w 200 %....
Pięknie było...
Póki nie zadzwoniła męża siostra...
Nie chciałam z nią gadać, fajnie się mi bawiło z Martysią ... byliśmy w takiej sali zabaw... kuleczki w basenie i inne duperele. Dałam mężowi telefon, żeby jej powiedział, że oddzwonię jak wrócimy do domu...

L pobladł... wyszło z niego powietrze.

Teściowa w krytycznym stanie w szpitalu w Nowym Targu... W tej umieralni....
Wylew.... Nie mogą zatamować wylewu krwi, bo nie mogą zbić cukru... Nic nie działa... A teściowa nawet na cukrzycę się nie leczyła...
Szok...

Nie wiadomo co robić.... Ponad 300 km...
Natłok myśli, telefony dzwonią...
Popadamy w paranoje...
Ja płaczę ukradkiem...
Wk.urwiała mnie teściowa jak nikt inny, oj ile kłótni z L przez nią mieliśmy... ile cichych dni....
Ale....ostatnio było znów lepiej.
Nie wiem... pozostaje mi wierzyć w cud...