poniedziałek, 14 listopada 2016

DUMNA


Nauczyła się wszystkich piosenek i wierszyków. Nie miała tremy. W Krakowiaku ciągała partnerem po całej scenie... Pierwszy występ..
Tfu tfu... już nie histeryzuje przed pójściem do przedszkola.

środa, 26 października 2016

martyna

Oglądamy coś w tv, gadają o miłości

-a ja kocham Kubę Spyrkę, ma okulary i  fajne ciapy...

ale o co chodzi  tymi ciapami???? a w ogóle myślałam, że lubi Wojtka od Krakowiaka i Poloneza

poniedziałek, 10 października 2016

piździernik....

Chorujemy.
Martyna 10 dni w domu, kontrola- zdrowa jak koń... 3 dni w przedszkolu i znów gile po pas... Kaszle strasznie...
Mi dokuczają zatoki...
Starego połamało...
Filip po anginie.
Jakub po przeziębieniu, bóle wzrostowe nóg mu dokuczają...
Tobi nażarł się papryki wczoraj i innych rzeczy mu tatuś nadawał a od 2 w nocy rzyga...  Kanapa , dywan.... :( Dobrze że nie ma biegunki...
marzę o jakimś jednym spokojniejszym dniu żeby  iść na spacer i poszurać nogami w liściach...

środa, 21 września 2016

miałam nadzieję że będzie lepiej

Ech... Martyna nie chce chodzić do przedszkola... Nie smakuje jej jedzenie... dzieci się już znają, a ona jest nowa i młodsza o rok... jakiś chłopczyk dokucza dzieciom. Ona Nigdy nie chodziła do przedszkola, więc wszystkiego musi się uczyć... ciężko jej przyjąć na klatę, że czegoś nie wie, nie umie, lub robi gorzej...
Dla niej znaczek bardzo dobrze jest porażką, bo chciała wspaniale.
Co rano boli ją brzuch.
Mam nadzieję, że  czasem się to unormuje.

Dziś ją odebrałam i stwierdziła, że się jej nudziło bo był policjant i opowiadał o bezpieczeństwie... i że chce zostać platynową blondynką jak jej koleżanka Ania... i dlaczego nie może zafarbować tak jak ja...
To kup mi perukę

wtorek, 30 sierpnia 2016

i już koniec wakacji

Sierpień nam przeleciał.
Najpierw było oczekiwanie bo termin na 4go... potem zaciskanie kciuków..
I tak to 16 sierpnia o 1:30 zostałam pierwszy raz ciocią :) :) :)
Mam maleńką siostrzenicę.
Przez pierwsze 10 dni o niczym innym nie myślałam. Opętała mnie ta mała istotka.
Wisiałam na telefonie i żebrałam o fotki Małej....
Nie wiem jak to zrobić ale chciałabym pojechać do Wrocławia... 

Jak już się otrząsnęłam pomyślałam że zaraz koniec wakacji a ja mam mega bałagan.

Pokój Martyny prawie ogarnięty. Szukam tylko półek, ewentualnie zastanawiam się nad powieszeniem skrzynek.
L siadł któregoś wieczora przed tv i rzekł, żebym COŚ pomyślała nad naszym pokojem.
Miałam zacząć a jesieni, ale akurat znalazła się chętna na nasze komody...  i od dwóch tygodni żyjemy na workach.
Stolarz najpierw rzucił mi tekst że 4 tyg czekania i się podłamałam, ale kiedy przyjechał na pomiar coś tam rzuciłam że go uwielbiam i czary mary- szafa będzie za kilka dni.

Martyśka od czwartku do przedszkola... coraz bardziej ma stresa.
A ja się zastanawiam czy Jakub się ogarnie sam ze szkołą. Nie zawsze będę mogła go zaprowadzić. Szkoła w przeciwną stronę niż przedszkole.. trzecia klasa, Komunia...
Dla Filipa też będzie ciężki rok, egzaminy i bierzmowanie...
L pracuje teraz w Tychach a w weekendy gania na grzyby...  ja zaczęłam robić na drutach... 
Czytam jakąś mega nudną książkę... i czekam aż będę mogła porządnie posprzątać...

poniedziałek, 1 sierpnia 2016

w Szczebrzeszynie chrząszcz brzmi w trzcinie

Mąż dostał przymusowy urlop z okazji ŚDM.
Od razu pomyślałam, że w końcu gdzieś pojedziemy... w inną stronę niż do teściowej :)
Wybraliśmy kierunek na południowy wschód - ROZTOCZE.
Nie było łatwo. Bo za późno zaczęłam dzwonić za noclegami.
Jak ślepej kurze ziarno trafił nam się domek- ktoś pilnie musiał wyjechać.
Nie mogliśmy tam trafić- Nawigacja wariowała, ale właściciele domku po nas wyjechali.

Och... Raj. Czysty, duży dom, trawa... niedaleko kąpielisko.
Ceny całkiem przystępne...
Może nawet za rok tam wrócimy.

Tobi był zachwycony podwórkiem, niuchał sobie krzaczki, grał w piłkę z dzieciakami...
A my rano po 6ej kawę w dłoń i na ławkę przed dom, a potem zwiedzanie i plaża. Nawet Tobiemu pozwalali ratownicy wejść na plażę... więc całkiem miło. Oczywiście zaopatrzona w woreczki, na smyczy i miał zakaz wchodzenia do wody :)
Niestety po 16 zaczynały się burze, po 19ej się kończyły, ale nam już się nie chciało nigdzie ruszać, grillowaliśmy, graliśmy w piłkę... lub próbowaliśmy złapać zasięg.
Zostalibyśmy dłużej ale Martyśka bała się burzy a chłopakom brakowało wieczorem internetu- niestety nasz mobilny nigdzie nie łapał sieci :(
Co było wkurzające bo myślałam, że wieczorem będę mogła sobie pozałatwiać kilka rzeczy...
Lasy cudowne... niestety jedzenie nas nie zachwyciło... może przez upał... ale spróbowaliśmy dziczyzny, tradycyjnych pierogów i pstrągów z pobliskiego łowiska.
Tobi nawet chciał kelnera zagryźć ;) Nagle taki odważny się zrobił.












wtorek, 19 lipca 2016

Martyśka zadowolona

Jeszcze mam mega bałagan, ale po woli sobie to ogarnę.

Było tak

Martyśka maluje

i zapach nowych mebli

Podłoga ładna wyszła

czekamy na łóżko

środa, 6 lipca 2016

lepiej

Ciężko było ale przetrwałyśmy to choróbsko.
Jak rano zrobiła siku idąc do toalety to mi kamień z serca spadł.
To nic że na podłogę, że cały przedpokój zalała... 
-nie bój się, sikaj do końca, wszystko posprzątam- a Martyśka - mamusiu zrobiłam siku tak łatwo..
Niestety jeszcze cały dzień płakała. Siedziała w  wannie, na sedes nie usiadła.
Kiedy zaczęłam się szykować do szpitala ( rozdarta między ulgą dla Martyśki a strachem przed złapaniem innego dziadostwa np jelitówki), rozpłakała się że będzie już sikać.
Rano badanie moczu wykazało, że leki działają... tak się bałam białkomoczu...
I kamień z serca nam spadł.

Pojechaliśmy zamówić meble.
Niestety stwierdziliśmy że łóżko piętrowe zawali cały pokój.
Martyśka wybrała szafę z szufladą i komodę z wielgaśną szufladą...
Biały z morskim. Boki jasne.
Łóżeczko białe, ale nie mogę się zdecydować czy 160 cm czy 180 wejdzie.... Będzie tylko 10 cm luzu na włożenie ostatnich śrub...
I tak sobie spędzam czas na myśleniu ;) Wzięłabym 160 i za 4-5 lat wymieniła na coś innego ... ale na 160 w razie czego ja się nie prześpię... i wolałabym 180,,, ale 180 +3 cm boki- będzie ciężko złożyć- pokój ma 193 cm, i 180 ma jedną długą szufladę a 160 dwie...
Za 160 zmieści mi się piankowy składany materac w razie czego...
A w przyszłym tygodniu wypadało by już zamówić.

Ogólnie tematyka Frozen ;)

Ten kolor trochę mnie drażni ale w razie czego kupię okleinę :)





środa, 29 czerwca 2016

biedulka

Martyśka od poniedziałku jakaś cichsza,
We wtorek pojechaliśmy do kina do Radomia,... rano nie zrobiła siku, po południu też, więc z pociągu do domu, dałam jej furalgine i do przychodni dzwoniłam, ale wciąż zajęte.
W końcu z bolącym brzuszkiem idziemy.
Ktoś nie przyszedł na szczęście i się wepchałyśmy.
Bo kogo z pielęgniarek obchodzi, że dziecko przez 19 godzin nie może zrobić siku?! Jedna rzuciła ( pewnie ma zapalenie pęcherza)
Furalgin, nospa, jakaś maść do smarowania okolic cewki moczowej... Siku o 19:00. W wannie ciepłej wody.
Dziś znów płacz, pierwsze siku o 11 ( w wannie), kolejne o 17:30, i przed 20:00...też w wannie . Wzięłam na w razie czego skierowanie do szpitala.
Te siku o 20:00 było łatwe ( tzn chciała zrobić i zajęło jej kilka sekund, reszta to pół godzinne nadymanie) ale L jedzie już z Krakowa to nie będę go zawracać.
Trzymajcie kciuki żeby było tylko lepiej.

wtorek, 14 czerwca 2016

ognisko klasowe

L wziął wolne.
Ognisko klasowe Jakuba.
Nakupiłam kiełbachy.
Upiekłam ciasto. Z resztek.
2 godziny się zastanawiałam czy je wziąć- bo z resztek, może nie będzie to wszystko do siebie pasować. Nie wiedziałam, czy resztka żelatyny zetnie mus truskawkowy, czy krem się zetnie bo za mało masła miałam, herbatniki każdy z innej parafii, itp. Biszkopt jakiś taki niewysoki mi wyszedł.

jeszcze pół godziny przed ogniskiem pierdyknęło dwa razy. Taka burza przeleciała... polało. 

Wszystko się na to ognisko nie kleiło.
Pojechaliśmy. Spóźnieni.
A tam sucho. Martyna w kaloszach.

Jak wchodziłam na obiekt z blachą ciasta, wszyscy klaskali... załamka sobie pomyślałam, blachę pod altankę walnęłam  i się z L zmyliśmy na lekcję pokazową o zwierzętach Puszczy Kozienickiej.
Wróciliśmy a tu wszyscy w zachwycie.
Ciasto smakowało jak lody... rozwalało się ale smakowało podobnież cudownie...
Niestety nie było nam przeznaczone spróbować. Martyna walnęła focha i przez zęby puściła : zeżarli mi cale ciasto. I to tak, żeby inni słyszeli...

Było fajnie, Jakub w swoim żywiole, Martyśka z fochem...
L grał z dzieciakami w piłkę, a jakaś matka uciekała przed inną matką i lizała blachę po cieście.

A mąż mój wciąż narzeka , że nie gotuję jak jego mamusia. W każdej restauracji mu nie smakuje. Mówię mu, że ma za dobrze...

Potem zaglądał na lokalną gazetę bo pan reaktor tak mi się kłaniał za te ciasto, że obydwoje myśleliśmy, że zaraz będzie artykuł na całe miasteczko o tym naszym ognisku i cieście z resztek.
Na szczęście potraktował to prywatnie. 

Ech... 20 razy mam teraz wydrukować ten "przepis".
Nie dadzą mi żyć.






zakręcona

Zimno i pochmurno.
Filip wraca dziś z 3 dniowej wycieczki z Krynicy Zdrój.
Jakub u kolegi...
A my z Martyśką pod kocykiem oglądamy kolejny raz Frozen.
Młoda mi tłumaczy dlaczego płacze...
-Mamo bo mi się nic nie stało, płaczę bo to taka piękna bajka, jak to się mówi -zruszyłam się...

Ja nadrabiam zaległości na lapku.
Robię przelewy, oglądam jakieś ciuchy.
Martyna zagląda mi przez ramię i rzuca:
- No jasne, oglądasz jakieś pierdoły zamiast mi kupić wachlarz z Elsą!

Dopiero jej szczęka opadnie jak zobaczy że kupiłam sobie T-shirt z Olafem ;)

piątek, 13 maja 2016

niewydolność nerkowa? oby NIE

Po powrocie z gór Tobiemu rozregulowało się sikanie. Myślałam, że po kilku dniach wróci do normy... Najpierw było całkiem dobrze, choć mu się zdarzało.
A przez ostatnie 3 dni posikiwał ciągle. I wielkie kałuże i takie małe kropki...
Myślałam, że może oznacza teren, ale jak zobaczyłam jego smutną mordkę , położone uszy i sikanie na mopa... nie możliwe żeby to robił specjalnie.
Szybko do weta...
A on na luzie że poranny mocz przynieść i zobaczymy
.
Wstałam dziś o szóstej. Położyłam się prawie na chodniku żeby temu niskopodłogowcowi złapać kilka kropel moczu...

Wet Michał wrzucił mocz do wirówki i zrobił USG...
Niby wszystko ok. Martyna dzielnie trzymała Tobiego za łapki.
A nasz pieszczoch ani drgnął. No może na nerkę jak lekarz najechał to się trochę wykręcał.
Zapowiadało się że będzie dobrze.
Ale PH moczu - 7,liczne leukocyty, erytrocyty struwity i wałeczki...
Te kryształki musiały mu dokuczać i dlatego posikiwał.
Lekarz mówi, że nie jest źle bo zapalenie dopiero się zaczęło i bardzo wcześnie zareagowałam.
Ale zastrzyki, przeciwzapalne, antybiotyki, kapsułki na zakwaszenie moczu, specjalistyczna karma...
Biedactwo moje...
Co miesiąc lądujemy u weta... 


środa, 4 maja 2016

i już maj...

Byliśmy w górach na Pierwszej Komunii siostrzeńca L.
Było całkiem fajnie.
Dzieci zabawiała Karolina Leszko z ostatniej edycji The Voice of Poland.
Była w grupie Piaska i akurat całkiem mi się podobała.
Martyśka zachwycona imprezą.

Czar padł jak się zaczęliśmy pakować/
Matka w płacz i że L ma  zapłacić za wymianę dachu nad stodołą bo jej się na głowę zwali !!!
Dopiero co 2 tys na pomnik na ojca mamy już wyciągnąć, a już kolejne kilka tys na dach.
 Ja do teściowej że zwalimy tą oborę a ona, że jak ona umrze to sobie będę robić jak chcę a teraz mamy wymienić dach.(dla 3 kur)
L oczywiście między młotem i kowadłem.
Rzucił na mnie fochem.
A mi to ryba... 


czwartek, 14 kwietnia 2016

;) nic im nie jest ;)

11 i 13 kwietnia nasi mężczyźni świętują :). 2 x urodziny, 1 x imieniny
W tym roku nie dostali ode mnie prezentów.

Żyją.

środa, 13 kwietnia 2016

pozytywnie

Filip był na cały weekend w Warszawie u ojca i jego nowej damy :)
Miałam dobre przeczucia i się nie pomyliłam.
Przynajmniej na razie się nie zapowiada.
Dziewczyna przyjemna, kociara.
Niestety dokształca się w weekendy i Filip raczej spędził czas z tatą.
To moja imienniczka :)
Lubi szyć... pozytywnie zakręcona :)
Filip bardzo zadowolony a Eks kupił mi ulubioną czekoladę ( co było nie do pomyślenia jeszcze kilka miesięcy temu)... Oby tego nie spieprzył.

czwartek, 7 kwietnia 2016

uff

DOSTAŁA SIĘ :)
Od września Martyśka przedszkolak :) :)

środa, 6 kwietnia 2016

dzieje się

Ciągle jakieś zmiany, zadania do wykonania... Nie lubię jak tak dużo na raz na głowie.
Chwila na odsapnięcie i znów trzeba gnać.
Boję się.
Mam złe przeczucia.
W nocy śnią mi się sprawy rozwodowe.


środa, 30 marca 2016

jełop to mało powiedziane

Przed świętami zadzwoniła siostra L że chcą ruszyć spadek po ojcu czy on się zgadza.
Wczoraj telefon, że umówiła notariusza na poniedziałek i L musi jechać w góry podpisać że przyjmuje spadek po ojcu.

Tłumaczę L że za 2 miesiące automatycznie przyjmie spadek, jeśli już chcą mieć to prawnie to niech do sądu złożą wniosek.
A L że u notariusza będzie szybciej, że on nie chce im blokować , itp.

Jełop

rekrutacja

Z tym przedszkolem to niezła jazda jest.
Coś źle wypełniłam we wniosku do szkoły i mnie wezwali.
Dyrektorka wzdychnęła, że mają 1 dziecko za dużo i gdyby Martynka poszła do przedszkola to by nie mieli kłopotu z odrzuceniem jednej osoby.
Ja jej powiedziałam, że nam w zasadzie obojętne ale jest tylko 11 miejsc w przedszkolu i nie wiem czy ma szanse się dostać.
No i Dyrektorka zadzwoniła do drugiej Dyrektorki...
Wyszła z gabinetu po kilku minutach i powiedziała, że Martyna dostanie się do przedszkola.

A na liście w przedszkolu jest tylko jako ZAKWALIFIKOWANA .. bo jest kolejny etap rekrutacji...
Kolejna lista 4 kwietnia...
I sama nie wiem jak to się skończy.

środa, 23 marca 2016

...

Dziś wyniki... Mam nadzieję, że Martyśka się dostanie... jak już nie do przedszkola to do szkoły...

L rozsiewa mi wizję: pijesz rano kawę, czytasz książkę, sprzątasz, idziesz na zakupy, na spacer z psem... nikt nie krzyczy" mamo kupa, chcę pić, bawmy się w polly pocket,obierz mi jabłko, nie- wolę banana, kanapkę z sałatą, zrobisz mi frytki? nie będziesz musiała jeść plastikowej kukurydzy... i oglądać Ninjago.
Nie będziesz miała wyrzutów sumienia, że musisz zrobić prasowanie, czy umyć łazienkę a ona siedzi sama...


piątek, 18 marca 2016

przede mną urzadzanie kiszki :(

W końcu jakiś luźniejszy dzień.
Martyśka zapisana do przedszkola :) :) :)
Jest tylko 11 miejsc, więc na w razie czego zapisałam ją też do szkolnej zerówki.
Dla mnie szkoła byłaby wygodniejsza, bo obawiam się jak ten leniuszek rano wstanie i w brzydką pogodę przejdzie znaczną odległość. Szkoła znacznie bliżej.
Po cichu mam nadzieję, że jeśli dostanie się do przedszkola to bardzo jej się spodoba i będę mieć do 15ej labę a ona świetną zabawę.
23 marca wyniki.


L popędza mnie z pokojem Martyny.
Ale nie jest łatwo urządzić pokój 1.9 x 3,3 m.
Opcje są dwie
1. łóżko piętrowe na szafie z baldachimem, schodki z szufladami, narożne biurko
2. łóżko na wymiar pod okno, biurko z nadstawką i szafa w zabudowie pod sufit
Na szczęście decyzja podjęta co do kolorów- będzie z miętą ( już kupiłam piękną miętowa tkaninę na zasłony
L chce żebym to ogarnęła w kwietniu... Przeraża mnie to... bo żeby to zacząć muszę się pozbyć łóżka i mebli...



wtorek, 8 marca 2016

blond

Jakoś w tym blondzie nie mogę się odnaleźć... ale do końca kwietnia muszę wytrzymać ;)
Mina L jak mnie zobaczył bezcenna. Zatkało go totalnie. Przeżywał, że kolor super ale po co ścięłam na krótko!!!!






czwartek, 3 marca 2016

no to się w końcu zebrałam

Byłam u fryzjera :)
20-25 cm krócej :) :)
Z szaro-burego na blond :)
L jutro  padnie trupem.

Uwielbiam tą fryzjerkę :)
Na razie fot nie będzie bo jestem na wit A i mam mega bolące wulkany na brodzie i nie tylko ;)

środa, 2 marca 2016

kiedy ta wiosna????

Tyśkę rozłożyło totalnie. Biedactwo takie moje... leków nie chce brać. Oglądamy bajki i nic więcej. Zaflegmiona strasznie.
Ciągle pada albo śnieg albo deszcz. Pogoda ohydna. Tobi po wczorajszym deszczu już kicha. Polar dziś mu na spacer założyłam,  choć mu się to nie podoba.
Wczoraj przyszła do mnie koleżanka z chiuaua. Cudo 4 miesięczne z rodowodu nazywa się Zendo a mówią na niego Zenuś :)
Choć 2 razy mniejszy od Tobiego -nasz bohater z piskiem uciekał.
I myślałyśmy, że trzeba czasu żeby się pobawili to jednak nawet powąchać Zenusia nie chciał.


L na początku psa jedynie akceptował, oczywiście każdą wpadkę głośno komentował kilka razy. Każdemu się żalił, że pies kanapę podrapał, że oferma nie może wskoczyć na kanapę to drapie, że ścianę nadgryzł :) :) :) że chodził z nim prawie godzinę a ten się zlał w domu...
Ale od jakiegoś miesiąca przestał tak jęczeć.
W niedzielę usmażyłam na kolację pstrągi, sama poszłam do drugiego pokoju poczytać... a mój mąż za mną przyłazi i mówi
-ale im smakowała ta ryba, nakarmiłem trójkę dzieci
-trójkę??? przecież Filip nie lubi ryb.
-przecież Tysię, Kubusia i Tobisia. On zjadł tyle co dzieciaki :) :)
Teraz ma problem bo chcemy jechać do Wieliczki, ja chcę psa zostawić u rodziców, a on kombinuje, jak tu zrobić żeby go zabrać z nami :)

czwartek, 25 lutego 2016

pogoda wstrętna

Złapało mnie przeziębienie. Najpierw myślałam, że znów angina bo w gardle jakby rana.
Lekarka stwierdziła, że nie jest źle, ale jakbym dostała wysokiej gorączki to przepisała antybiotyk.
Tłumaczę jej że mam Hashimoto i moja normalna temperatura to 36 stopni, a przy 37,5 to już ledwo żyję.
Tydzień sie męczyłam, mega katar, gardło niby lepiej, masakryczny ból głowy. Nawet Solpadeine nie pomagało. Chodziłam jak zoombie mega zła, mega zmęczona... Temperatura 35,5 !
I przyszła do mnie kuzynka. I mówi: weź ten antybiotyk bo masz zapalenie zatok.
Ja uparta witamina C, polopiryna, krople do nosa. Niemożliwe, może mam świńską grypę ? :) No ale oprócz głowy kości nie bolą.
I wczoraj rano wzięłam antybiotyk. Dziś obudziłam się bez bólu głowy. 
Wracam do życia.

Lekarka zaproponowała mi i Martynie sanatorium.
Bardzo bym chciała pojechać, ale kto z chłopakami zostanie przez 3 tygodnie?

Tobiemu zabraliśmy maty.
Musiałam zwinąć dywany.
Wstaję o 6:30 i lecę z nim na spacer.
Jakby nie ja ;) Kupiłam 3 pary getrów. Układam wieczorem ubranie przy łóżku i w ciągu 3 min jestem gotowa do wyjścia.
Zakapował.
Ale po południu już nie za bardzo nam to wychodzi.
Waży już 2400 g :) A jak go przywieźliśmy całe 900 :)
Co wieczór ma fazę na szczekanie. Robię kolację a ten widzi się w szybie od kuchenki i ujada jak szalony.
Z kotem różnie bywa. Czasem sobie uszy myją, a czasem Figa da mu pazurami po pysku.
Byłam z nim u psiego fryjera.
Kazali go zostawić i wrócić po godzinie.
To było mi na rękę bo wiem jak histeryzuje jak mu uszy chciałam obstrzyc.
Niby był grzeczny ale widać po pyszczku że była walka o każdy włos ;)
L przyjechał z pracy i stwierdził, że gejowatego gogusia z psa zrobiłam, że był taki fajny postrzelony a teraz wstyd z nim wychodzić. 
A mi się podoba bo jest milutki i na spacerze nie czepia mu się wszystko do tyłka.






wtorek, 9 lutego 2016

ferie

Lenimy się, nikt nam nie przeszkadza :)

Tobi niestety po ostatnich warunkach atmosferycznych  dostał zapalenia ucha.
Wet wyskrobał mu wydzielinę, od razu pod mikroskop i nie było wątpliwości.

Niestety pies nie jest taki skory do pielęgnacji i muszę się nagimnastykować. Wet kazał mu depilować uszy/ wyrywać mu włosy z uszu  gdyż jak zmokły te włosy, powiało i zapalenie powstało. Nie mam pojęcia jak to zrobić, przecież on się ciągle rusza a wyrywanie boli.
Mały nie odstępuje mnie na krok.
Niestety nadal sika na maty. Po długim spacerze biegnie na matę z paniką w oczach.
Nie wiem kiedy się nauczy :(
W niedzielę 2 godziny w lesie i w końcu się wysikał.
Tyle km zrobiły te małe nóżki. Martyna też dała radę a Jakub już po pół godziny beczał, że chce do domu...
Zero fot bo wzięłam aparat bez karty :) A Leszczyna już kwitnie.

czwartek, 28 stycznia 2016

sms'y z eksem

- Dyrektor szkoły na apelu wyróżnił Filipa za bardzo dobre zachowanie i udzielanie się w różnych akcjach szkolnych. Np w sobotę będzie witał gości na Balu Burmistrza w CALu- piszę do byłego.
- a co to CAL?
- Centrum Aktywności Lokalnej
-aha

Zamiast :cieszę się, super, itp...

Wracam do domu po spacerze z psem i pytam Filipa : pisał, dzwonił ojciec?
- Nie, a dlaczego pytasz?
-Bo napisałam mu o apelu, itp, a ten się zapytał co to CAL... myślałam, że napisze jakieś : gratulacje synu...

i zaczęliśmy się śmiać... 

Inna planeeta



środa, 27 stycznia 2016

rocznica

L wrócił z pracy cały brudny, zarośnięty... Pomyślałam : biedne auto :(
Wyskoczył z pudełeczkiem z Apartu.
Zaglądam a tam naszyjnik który miał mi kupić 2 lata temu na urodziny, ale nie zdążył ;)
Teraz wybrałabym coś zupełnie innego, ale przecież gest się liczy... więc zagrałam rolę jaka to ja jestem zachwycona... nawet go takiego brudnego wyściskałam i pocałowałam.
Zadziałało, był z siebie dumny i jakoś tak popatrzył na mnie jak 10 lat temu....
Niestety był bardzo zmęczony i padł...
A następnego dnia po bańce mydlanej.
No wiecie-  godzina z gazetą na kibelku, fajeczka z psem na spacerze, w tv czterej pancerni czy coś takiego a potem mecz... skoki, itp a ty kobieto nie wychodź z kuchni... tylko gotuj i piecz... i targaj zakupy...
 Mało co rozmawiamy ze sobą...
Opowiadam mamie, że kupuję mu książki żebyśmy mieli o czym rozmawiać. Ale to i tak przestało działać.
Gadamy, że trzeba kupić jajka, albo żeby psu nie dawał naleśników... ale nie ma takich rozmów , wymiany myśli... dyskusji...
A mama mi taką radę dała, że mi szczęka opadła. No nie spodziewałam się po niej ;)

piątek, 22 stycznia 2016

niedługo ferie :)

Ałaaa... Przyszedł mi rachunek telefoniczny za grudzień. L wysyłał z mojego życzenia w Sylwestra na tv , ani jedno nie poleciało, ani na telegazecie nie mogliśmy znaleźć.
On ma usługi premium zablokowane.
Nie czyta , klika... a potem płacz i lament że mu po 11,22 zł co 3 dni nalicza za horoskop lub porno film. Oczywiście ja potem muszę się nagłowić, żeby to wyłączyć i załadować mu konto bo sam tego nie zrobi.
Czasem mnie szlag trafia, bo chciałabym być taka beztroska... męczy mnie już trzymanie kontroli nad dosłownie wszystkim.

W weekend mamy 10 rocznicę... L robi wielkie HALO. Aż mnie to dziwi.
Martyna i Filip chorzy, więc pewnie on zaśnie przed telewizorem, a ja będę robić na drutach z kieliszkiem wina. Standard.
Dobrze że mam psa i nie muszę się prosić żeby wylazł ze mną z chałupy.

Ale najważniejsze...
BĘDĘ CIOCIĄ. Pierwszy raz prawdziwą :) :)
Moja jedyna Sister jest w ok 11 tyg ciąży z pierwszym dzidziusiem :)
Jestem zachwycona.
Przeszczęśliwa.
Tylko ten Wrocław tak daleko... 






czwartek, 7 stycznia 2016

Biedny miś.

Przez te święta byłam tak zajęta że umknęły mi rozmowy z Martyną.
A może po prostu chopaki byli w domu i miała inne zajęcia.
Teraz wszystko wraca do normy.
Rysujemy, gadamy, planujemy co na obiad.
Jest fajnie.

Z L nam jakiś kryzys się szykuje.
Biorę pod uwagę że zmarł mu ojciec i ogólnie mamy ciężkie chwile.  Dodatkowo chciał mi udowodnić że rzuci palenie i mu się nie udało.
Popada z euforii w depresję, z głaskania mnie jak kota z kocham co 5 minut do wielu godzin milczenia i robienia na złość. Jak dziecko albo gorzej.
Np czekamy na gości na Martyny urodziny, ja już umalowana, uczesana usiadłam na podłodze i szukam na dolnej półce w szafie butów Martyny, a on podchodzi i zrzuca jej wszystkie ubrania mi na głowę... bo... poukłada... coraz więcej sytuacji, że protestuję a on brnie nadal.
W Sylwestra cały dzień zrzędził : bądź dla mnie miła bo jak nie to jadę do Katowic z blondynką.  
Każda rozmowa kończy się :  najlepiej jak bym Ci tylko kasę z Krakowa wysyłał, tylko przeszkadzam.
Aż się ucieszyłam że na 3 króli pojechał do mamusi...
Co najśmieszniejsze jak pojedzie do pracy to dzwoni, jakoś normalnie się odzywa, przeprasza, obiecuje poprawę, że przysięga....
No ciekawa jestem jak to nas ukształtuje...
Czasem sobie tak myślę, że może już kogoś ma i tak szuka dziury w całym.
Ale nie musi... droga wolna. 

Martyna skończyła 5 lat
Trochę nam rząd popsuł plany.
W ferie miałam armagedon robić w jej pokoju. Biurko, nowe meble, spanie, wszystko od zera... bo miała iść do zerówki.
A teraz chyba będę musiała ją zapisać do przedszkola. (niestety w przeciwną stronę niż szkoła , dalej...)
Nie chcę żeby kolejny rok nudziła się ze mną w domu.
Chcę, żeby miała swoje przyjaciółki... teatrzyki, przedstawienia, bale.
Nie mam siły z nią tańczyć i śpiewać, po 15 minutach zdycham a ona piszczy: jeszcze jeszcze.
Cudowna jest :)

Taka słodko -gorzka ta notka...
Chyba czas pomyśleć o zahasłowaniu.