wtorek, 23 kwietnia 2013

bardziej podobny do mamy czy do taty?

Poszliśmy z Kubusiem po szkole do sklepu.
Taka miła ekspedientka zagaduje do mnie, że Martyna i Kubuś bardzo podobni do siebie, no i że obydwoje cała mamusia ;)
Kubuś jest kropla w kroplę cały tatuś, a mała taka wymieszana, ale jednak coś tam mają ze mnie ;)
Śmiejemy się, że tatuś już pomarszczony i może dlatego tak tego nie widać... a Kubuś całkiem na poważnie
MOJA MAMA JEST BARDZO MIŁA, I JA JESTEM GRZECZNY WIĘC DO MAMY JESTEM PODOBNY BARDZIEJ   :) :) :) :)

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

moja moja!

Zaczęły się LODY :(
Mała w sobotę zobaczyła dzieciaki jedzące lody i tylko jak się jej przypomni to się drze : JA CHCĘ LODA!
Poszłyśmy po Kubusia do szkoły, no i oczywiście LODA .
Wymazała się totalnie.
Dobrze że ciuchów trochę ma więc non stop trzeba ją przebierać.
Dziś na przykład chciałam wymyć okno, Martyna bajkę oglądała, a ja na paluszkach do drugiego pokoju z wiaderkiem...
Umyłam, zaglądnęłam do niej- ogląda, więc po cichu ręczniki papierowe z kuchni wzięłam i poszłam docierać do sucha...
Wracam do niej prze szczęśliwa , że bez stresu i w SPOKOJU udało mi się coś w domu zrobić...  a tu komoda pod telewizorem cała w kremie dla dzieci, dywan w kremie, ona cała w kremie i jeszcze tupie i krzyczy na mnie: UMYJ RĄCZKI! Powycierałam wszystko... no prawie , bo okazało się, że jeździk jeszcze też totalnie usmarowany :(

Mam z nią wesoło.
A jak zrobi siku na sedesie i pomagam jej zejść to mówi do mnie- ZAMKNIJ DRZWI ( opuść deskę) - i za każdym razem mnie to bawi ;)

środa, 10 kwietnia 2013

siok

Martyś ostatnio trochę grzeczniejsza, już tak nie cuduje jak wcześniej. Ale ciiicho bo to tylko 3 dni więc pewnie jeszcze jej  wróci.
Dziś od rana TYLKO wysmarowała siebie i dywan szprotkami w pomidorach... Już się nie mogę doczekać aż L spakuje ten dywan do piwnicy bo ciągle coś na nim ląduje...A ona SIAMA.

Moja córka odmówiła dziś SOKU!
Aż mam chęci wysłać całej rodzinie sms'a z tą wiadomością.
Odkąd Martyna przestała w 8 miesiącu życia picia mleka ( a raczej preparatu mlekozastępczego) ciągnęła soki... Po 1 litrze a czasem więcej.
Marchewkowa panienka- tak o niej mówią sąsiedzi ...
Na nic rozrabianie wodą- SIOK musiał być.
Jak SIOKU zabrakło to było piekło na ziemi...nie raz biegłam do nocnego bo się przebudziła i robiła awanturę o SIOK.

Od pół roku mieliśmy system 2 litry białego bananowego na 1 litr z marchewką - i tak na zmianę... ale uroda marchewkowa jej pozostała.

Dziś rano jak zwykle podałam jej SIOK, a ona : NIE, BE SIOK, batkę... i pokazała palcem na dzbanek z owocową herbatą :)

Było by cudownie jakby tak się jej odmieniło, bo i finansowo bym oddychnęła i jej wątroba by odsapnęła.

p.s Zapomniałabym...
Robię na drutach- oglądamy Myszkę Miki... Woła mnie chodź, chodź mama! Rzucam wszystko, biegnę za nią bo myślałam, że chce siku... Ale ona wpadła do pokoju dziecięcego i wypadła z wiaderkiem takim do piaskownicy z uśmiechem na ustach i dumnym MAM :)
No to ja poszłam do łazienki nastawić pranie...
Wkładam ubrania do pralki a moja córka jeszcze bardziej uśmiechnięta przychodzi z tym wiaderkiem do mnie i mówi : JEST :)
Nasikała do wiaderka. bo co tam nocnik, co tam sedes ;)

czwartek, 4 kwietnia 2013

candy wygrałam :)

o kurcze! Wygrałam Candy u Ani...
a tak to praca,dzieci, praca, dzieci...
Jak fajnie że jutro piątek i część spraw po prostu zwalę na L ;)
zaganiana jestem...
Tik tak, tik tak, ciągle słyszę w uszach ...

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

jedzenie... odpoczywanie

W wielką sobotę miałam już tak dość zapachu bigosu, białego barszczu, jaj i sałatek że zachciało nam się pizzy- niestety żadna pizzeria nie odbierała telefonu... A taką miałam nadzieję, że nie będę musiała stać przy garach.
Nie było wyjścia, mężowi usmażyłam szczupaka.
A nam zrobiłam genialną pizzę... wyszła wyjątkowo smaczna...
Wczoraj trochę tradycji.  Przeszłam z auta do Kościoła i już miałam pokręcone włosy. Śnieżyca, wiatr. Wrr... okropność. Po obiedzie totalne lenienie się bo bez sensu było wyściubić nos za drzwi.
Położyliśmy się na podłodze i obserwowaliśmy jak chmara ptaków gościła się u nas na balkonie.
Jesteśmy w szoku bo nasza Figa zaakceptowała szynszyla w tym stopniu że  bawią się w najlepsze, ganiają po domu, razem śpią w skrzyni na pościel. Tego się nie spodziewałam, marzyłam wręcz o obojętności kota do "dużej myszy"... a tu taka niespodzianka.
A dziś już na luzie.
Ciekawe co mąż powie jak wróci z Kościoła.
W domu pachnie cynamonem i czosnkiem, garam masala, cytryną. Jest po prostu orientalnie ;)

p.s. Wczoraj zadzwonił telefon, mąż rozmawia z takimi iskrami w oczach że mnie to zainteresowało. Ktoś się pytał kiedy przyjedziemy... Skojarzyłam, wyrwałam mu telefon z ręki i się obydwoje popłakaliśmy. Rozmawialiśmy z TEŚCIOWĄ. 2-3 zdania !
Może nie tak normalnie, jak kiedyś...
Ale po rozmowach z rodzeństwem męża byliśmy święcie przekonani że teściowa mówi niewiele na zasadzie Kali dać, Kali mieć...
Jeszcze rano rozmawiałam z siostrą L i jak zapytałam jak mama to mi powiedziała, że coś tam zawsze powie, ale niewiele i raczej gestami, że dużo już kojarzy... że ciągle powtarza, że nie umie, że nie wie... głupia głupia...
A tu jest całkiem dobrze :)

Mąż wraca i pytam czy pachnie???? (jedzenie)
A on: Nowe perfumy? ;)