środa, 10 kwietnia 2013

siok

Martyś ostatnio trochę grzeczniejsza, już tak nie cuduje jak wcześniej. Ale ciiicho bo to tylko 3 dni więc pewnie jeszcze jej  wróci.
Dziś od rana TYLKO wysmarowała siebie i dywan szprotkami w pomidorach... Już się nie mogę doczekać aż L spakuje ten dywan do piwnicy bo ciągle coś na nim ląduje...A ona SIAMA.

Moja córka odmówiła dziś SOKU!
Aż mam chęci wysłać całej rodzinie sms'a z tą wiadomością.
Odkąd Martyna przestała w 8 miesiącu życia picia mleka ( a raczej preparatu mlekozastępczego) ciągnęła soki... Po 1 litrze a czasem więcej.
Marchewkowa panienka- tak o niej mówią sąsiedzi ...
Na nic rozrabianie wodą- SIOK musiał być.
Jak SIOKU zabrakło to było piekło na ziemi...nie raz biegłam do nocnego bo się przebudziła i robiła awanturę o SIOK.

Od pół roku mieliśmy system 2 litry białego bananowego na 1 litr z marchewką - i tak na zmianę... ale uroda marchewkowa jej pozostała.

Dziś rano jak zwykle podałam jej SIOK, a ona : NIE, BE SIOK, batkę... i pokazała palcem na dzbanek z owocową herbatą :)

Było by cudownie jakby tak się jej odmieniło, bo i finansowo bym oddychnęła i jej wątroba by odsapnęła.

p.s Zapomniałabym...
Robię na drutach- oglądamy Myszkę Miki... Woła mnie chodź, chodź mama! Rzucam wszystko, biegnę za nią bo myślałam, że chce siku... Ale ona wpadła do pokoju dziecięcego i wypadła z wiaderkiem takim do piaskownicy z uśmiechem na ustach i dumnym MAM :)
No to ja poszłam do łazienki nastawić pranie...
Wkładam ubrania do pralki a moja córka jeszcze bardziej uśmiechnięta przychodzi z tym wiaderkiem do mnie i mówi : JEST :)
Nasikała do wiaderka. bo co tam nocnik, co tam sedes ;)

1 komentarz: