niedziela, 31 sierpnia 2014

grzyby

L poszedł na grzyby.
Rano obudził mnie trzepnięciem drzwi od łazienki.
Wstałam gdy usłyszałam jak otwiera energetyka...
To już nie możesz wypić kawy i coś zjeść?
No przecież zaraz się tłok zrobi w lesie i ktoś mi prawdziwki wykosi.
Yhmmm...
Wyszedł o 5:36
A ja w kimę, spałam prawie do 9ej.
Z małymi przerwami na siusiu Martyny.


O 10 zadzwonił ojciec, że umówili się przed 9tą przy aucie, L dzwonił, że już idzie i go wcięło. Poza zasięgiem.
Mieszkamy w lesie a oni we dwaj zawsze muszą w swoje miejsca jechać.
No to mówię do ojca- czekaj albo łap okazję- nic Ci nie poradzę jak się nie da dodzwonić.

Przed 11 zapiszczał mi telefon że L ma zasięg...
Okazało się że ktoś go źle pokierował i jest 18 km od auta (drogą ) a lasem około 8-9 km, zmęczony, bez wody, bo woda w aucie została... i wpadł jeszcze w jakieś bagno...
Teraz pokierowali go jacyś kolarze.
Ciekawe na którą się z tego lasu wyczłapie :)
a kompas leży i woła..

Martwię się.

sobota, 30 sierpnia 2014

serek

a na kolację serek... pierwszy raz panierowałam i wyszło pysznie...

wtorek, 26 sierpnia 2014

w końcu

Po kilku ciężkich tygodniach mogę odsapnąć.
UFFFFF...
już prawie koniec- jeszcze tylko drzwiczki do zmywarki mi przywiozą i przykręcą... jeszcze kilka pierdołek trzeba dokupić i mogę się tylko cieszyć.
Aż od razu chce się gotować...

Moja kuchnia to była tragedia. Dwie małe szafki, wszystko miałam na meblach bo nie było gdzie chować moich skarbów... a od dwóch lat poleciały wszystkie zawiasy u drzwiczek- niby reanimowane ale wszystko wyglądało obleśnie. Nie było płytek więc średnio co 3-4 miesiące musieliśmy malować.



A teraz mam dużo miejsca i do chowania i do pichcenia.

I tak mi przeleciało całe lato, nawet do teściów nie udało się wyjechać bo cały czas COŚ... No i nie byłam na lodach w Nowym Targu i bryndzy się nie pojadło.... buuuu....

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

takie rybki


Męża poinformowałam że jak nam ta zmywarka nie potrzebna to on w weekendy myje gary.
Jak myć nie będzie to ja się odwdzięczę.

 W ogóle to zaprezentowałam mężowi co to jest praca w domu. Od soboty wieczór oprócz nakarmienia dzieci nie robiłam nic. A trójka dzieci, zwierzęta i ciasne 46 metrów równa się SAJGON. Nie poprawiałam zasłon, firan( strasznie mnie rozwalają nie symetrycznie ułożone firanki i zasłony!). Jak coś się rozlało, to tylko przejechałam ścierką. Ciuchy gdzie rzucili tam zostawały, okruchy na stole, kubki po kawie, piasek z plaży, mokre majty po pływaniu, rozsypany żwirek z kuwety, niepozbierane książeczki, itp.
A za to pomalowałam sobie paznokcie, nałożyłam maseczkę i poszłam z dziećmi w rejs i wróciłam jak się ściemniało ;)

Jak nie dociera to trzeba pokazać głupotę ;)
Mył gary w wannie w sobotę, w niedzielę się zbuntował i obraził.

W poniedziałek o 7 rano już dzwonił do faceta od mebli.

 Zmiany w projekcie  musiały nastąpić, niestety takie średnio mi się podobające.
Kurcze- teraz to nawet nie wiem jak to będzie wyglądać, bo płytki mieliśmy położone pod stary projekt :( :( :( ale może nie będzie tak źle.
Ale zmywarkę będę mieć.

Tylko teraz trzeba ją kupić. Podblatową 45,ale nie wiem czy taką da radę kupić można by i do zabudowy ale ja nie chcę kolejne 3-4 tygodnie aż przyjdą zamówione drzwiczki, i montaż o tyle przedłuży. Chyba że kupić do zabudowy i czekać.

Zmęczona jestem tym weekendem. Psychicznie toczyłam z nim wojnę. Tak się właśnie czuję.
A mieliśmy wszystko w sobotę ogarnąć a w niedzielę pojechać w góry. A tu dupa.
Całe wakacje wokół remontu. 

Jak Mała wstanie biorę się za sprzątanie :(