poniedziałek, 28 grudnia 2015

regeneracja

Mimo kilku rodzinnych punktów zapalnych jakoś przeżyłam święta.
Nawet zaczęłam odzyskiwać jakiś wewnętrzny spokój...
2 tyg temu przyleciała moja ciotka z Kanady i zaopiekowała się babcią.
Po tygodniu babcię przestał brzuch boleć.
Przez te 2 tyg tylko  2 telefony.
Jestem na wakacjach do 13 stycznia :)

Dziś zadzwoniła moja psiapsiółka, że  jej synkowi wyszły złe badania przesiewowe, musieli wysyłać te bibułki...
Zostaje nam czekać na wyniki. Wiem, że często zdarzają się pomyłki, ale jakoś się boję :(




czwartek, 24 grudnia 2015

zdrowia

Jakoś bez większego wariactwa udało mi się zrobić wszystko własnoręcznie. Nawet pierogi! 5 rodzajów ciast, pyszny bigos, kapusta postna, własna wędlinka , kisiłam barszcz... Sama porobiłam zakupy, sama kupiłam prezenty.
Jestem z siebie dumna ;)
Niestety od wczoraj forma mi spadła i myślałam, że zmęczenie. Ale dziś rano boli mnie prawy migdał. Lekarz na szczęście przyjmował. Angina ropna- 2 antybiotyki.

Zdrowych Wesołych  Świąt kochani :)

Ja czekam jak L wróci z gór, mam nadzieję, że bezpiecznie...



piątek, 18 grudnia 2015

..

Miałam już dość kaszlu i smarkania, syropki i syropki.
-Tato postawisz dzieciakom bańki?
-Jasne
I sprawa prosta.
Trudniej było ich w łóżku utrzymać.
Ale następnej nocy Jakub już się nie krztusił. A po 2 dniach ani śladu po przeziębieniu.
Martynie nie naciągnęły bańki a kaszel ma, nie jakiś duży, ale pokasłuje. Jak nic alergia bo wymazy też nic nie wykazały.  Z robalami zrobię jeszcze badanie w pełnię bo nic nie wychodzi.

Po całym pogrzebie dopiero dochodzę do siebie.
Byłam zrezygnowana do wszystkiego,  nawet zaczęłam wątpić w nasze małżeństwo...Bo może lepiej się rozstać a nie ciągle w takim rozkroku... No ale dzieci... Nie mogę tego zrobić dzieciakom. I ta myśl dała mi kopa w dupę.

Dzieciaki dają mi niesamowitą radość..




czwartek, 3 grudnia 2015

nie wierzę

To co działo się przed pogrzebem i po pogrzebie trudno opisać.
L się wstydzi że z takiej rodziny pochodzi.
A mnie się w pale nie mieści.

sobota, 28 listopada 2015

....

Niestety wczoraj późnym wieczorem teść zmarł.
Był bardzo pracowitym człowiekiem, jako jedyny z rodziny L. starał się abym rozumiała co do mnie mówi. Chciał kontaktu z naszymi dzieciakami. Uczył Filipa jak trzymać piłę i układać drewno.
Szkoda że tak krótko się znaliśmy.
Ciężko...

czwartek, 26 listopada 2015

prawie grudzień

Jakub miał w szkole zabawę Andrzejkową.
Nie był zbyt zadowolony bo nie wybierali Króla Balu :)

Filip jakoś taki nie wyraźny. Mniej gada, mało je ... pytam , gadam, wysilam się, ale niby nic go nie boli, niby w szkole ok, niby z przyjacielem ok, niby się nie zakochał ( a ostatnio nie muszę błagać żeby się wykąpał, więc może coś w tym temacie)...

Martyna pyskuje strasznie.
Mówi tylko o prezentach... Na Mikołaja , pod choinkę i na urodziny...
A wczoraj dostała kataru i  ma załzawione oczy... Jak jej inhalacje nie pomogą to znów będzie lekarz i zostawianie kasy w aptekach.
Do herbaty owocowej lub soku dodaję jej wit c i citrogrept.
Nasmarowałam na noc maścią rozgrzewająco-inhalującą...
Oby się obroniła.

Tobiś waży już 1100g :)
Kawał chłopa.
Już się fajny zrobił i rozrabia.
Przyjechaliśmy ze sklepu, Martyna zdejmowała buty, obok położyła jajko niespodziankę i migiem jej porwał w zęby i biegł na oślep alby tylko uciec.
Z Figą stosunki napięte, tzn śpią od siebie pół metra a czasem i mniej , ale kocica nie ma zamiaru się z chłystkiem bawić, syczy na niego a czasem i łapą trzaśnie po łbie.
W kuchni we dwoje mnie pilnują.
Figa z lewej a pies z prawej.
Na razie jeszcze nie wychodzimy na dwór.
Pogoda nie sprzyja, a trudno kupić w sklepie zoologicznym takie małe ubranko, nie miałam wyjścia, na aliexpress zamówiłam, ciekawe czy będę czekać 2 tygodnie czy 5 tyg...
Zaczął też się przebarwiać na pyszczku, Jak go przywieźliśmy to był podpalany i tylko wokół oczu, teraz mu idzie srebro na grzywkę .



poniedziałek, 23 listopada 2015

...

Stresujący ten weekend...
Tobi po szczepieniu miał dziwne objawy.
Jakby padaczka, albo sama nie wiem, nie mógł zasnąć, trząsł głową i uszami, jak już się położył to podskakiwał jakby go poparzyło... Pilnowałam go kilka godzin nie wiedząc czy dzwonić do weta czy nie... Całą niedzielę nic nie jadł... ale był wesoły.
Dziś nie pogardził suchą karmą.
W sobotę i niedzielę wieczorem 2 razy zapiszczał czujnik gazu. Nic czuć nie było, ale dziś rano wyje.
L pojechał do spółdzielni.
Nie wiem czy czujnik nam się zepsuł czy coś się dzieje.

czwartek, 19 listopada 2015

Tego się nie spodziewałam

Zgadnijcie kto trzyma tort Filipa :)


Młody mega zadowolony

wtorek, 17 listopada 2015

hehehe

Uśmiałam się wczoraj :)
Wyszłam z domu o 17:30 a wróciłam przed ósmą.
Tłum, ścisk, babcia miała wizytę nie na 18 a na 18:40, plus opóźnienie ponad 40 minut...
A najśmieszniej że mąż E nas zawiózł, babcia mu nagadała, że to tylko chwila , a on czekał i czekał...
Babcia z nerwów aż zielona się zrobiła, bo on po pracy, zmęczony..
O mnie nawet nie pomyślała, że 2 godziny stoję na nogach (20 babek i 6 krzeseł!)...
Jeszcze 8 zastrzyków... i odpocznę trochę...
I to nie tak, że mnie męczy opieka nad nią, zaniesienie jej obiadu nie jest problemem... Męczy mnie jej wredny charakter.

Ale najważniejsze. Lekarz w 5 minut ją przepadał, przejrzał wyniki. Wydrukował rachunek na 150 zł..... i powiedział, że nie ma nacieków, zmian i nie trzeba chemii... Można babcię uznać za zdrową...
Jeść , ruszać się i nie narzekać- taka recepta.

P.s. Mam jakiegoś pierdolca na kolor żółty... Jak ogarnę Filipa urodziny (14!!!!) to puszczam się na sklepy.

poniedziałek, 16 listopada 2015

jakiś ten poniedziałek nie za fajny

Kolejny weekend bez L zaliczony.
Pojechał do matki, odwiedził ojca w szpitalu i zaliczył chrzciny u siostry.
Ojciec ma rurkę tracheo... nic lepiej, próbuje otwierać oczy...
Sam nie oddycha.

W sobotę musiałam porobić zakupy.
A w niedzielę pomyślałam, że trzeba się z Martyną ruszyć, bo jęczy : baw się ze mną, baw się ze mną... albo pyta: z czego są ziemniaki? a jak się sadzi ziemniaki? a nasiona ziemniaków są? itp...
Ubrałyśmy się i poszłyśmy na szarlotkę do rodziców...
Lało strasznie i jeszcze jakaś m.nda z impetem wjechała w kałużę i nas oblała po sam czubek głowy... a szłyśmy samym brzegiem chodnika- jak najdalej od jezdni.
Mama poszła na pogotowie bo kleszcza miała po grzybach i bardzo ją bolało... ale lekarka ją odesłała bo rumień jest za mały.
Poszła rano do przychodni i okazało się  że ma półpasiec...
Mam nadzieję że z Martyną się nie zaraziłyśmy.

Dziś mam lekarza z babcią... :(
Staram się mieć siłę na jej styl bycia. Nie ma demencji czy Alzheimera , jest po prosu mega złośliwa.
Ale ...
Chodzę do niej codziennie między 17 a 18tą... i codziennie mnie wita z wiadomością że dostanę 500 zł na dziecko... następnego dnia : mówiłam ci już w Nysie dają!!!!!... (flaki mi się wywracają).
Najpierw tłumaczyłam, że najpierw niech nowy rząd stworzą, potem Senat i Prezydent, że napisać ustawę,... itp itd... a teraz to mi się coś robi jak tam idę... (mam mega stresa bo wiem, że mnie zdenerwuje)..
i dziś ten lekarz! Bo ja mam zdecydować czy ona będzie miała chemię czy nie, a jak tak- to gdzie...
Tłumaczę jej że ja ani lekarzem nie jestem żeby się na tym znać ani jej wozić nie będę więc sama musi podjąć decyzję.
Moja kuzynka chce się ubiegać o opiekę nad babcią ale to ja muszę wypisać papiery.
I tak caly czas.
Dzisiaj mamy tego ginekologa, ale babcia nie wie na jaką godzinę. Wymyśliła sobie że koło 18ej pójdziemy a on przyjmuje do 20ej i jakoś tam wejdzie.
Wiadomo- jej się nie spieszy, a dla mnie 2 godziny to kupa czasu...
Wezmę sobie druty alb jakąś książkę...


Kanapowiec pospolity- nóżki ziemi prawie nie dotykają.


wtorek, 10 listopada 2015

4 dzień

Pierwsza noc jakoś przeleciała, Mały był jeszcze w szoku spał w transporterze do 3ej , a potem godzinę powojował i już do rana spał wtulony we mnie, następna noc tragedia.
Co chwilę się budził, wzięłam go do łóżka ale nie poskutkowało, zabrał się za gryzienie pilota, a jak przysnęłam uciekł z łóżka i szukał atrakcji.
Dzisiejsza noc w końcu jakaś normalna.
O czwartej wysikał się , napił wody i jak zobaczył, że nie mam zamiaru się nim zająć to poszedł spać :) :)
O siódmej kulturalnie zrobił na macie kupę, wcisnęłam go Filipowi bo szli dzisiaj później do szkoły i odespałam trochę :)
Mamy problem bo nie chce jeść.
Royal Canin starter ruszy ze 3-4 ziarenka po całym dniu nie jedzenia.
Dostał od sprzedawcy pasztecik ale tego też nie chce jeść :(
W niedzielę ugotowałam mu ciut ryżu z marchewką i wątróbką- trochę zjadł.
Wczoraj kasza jaglana z piersią kurczaka i niestety nawet nie powąchał.
Za to smakuje mu szynka i pierś z kurczaka smażona...
Już sama nie wiem... może jak trochę urośnie zacznie jakoś sensownie jeść.
Wczoraj rano ważył 930 g, a dziś 944g.
Dziś już próbowałam z jajkiem na maśle ale nie zainteresowany, dostał plasterek szynki a po południu ryż z mięsem mu ugotuję.
Znajomy hodowca radzi mi żebym nic mu nie dawała oprócz RC namoczonego w wodzie. Jak się przegłodzi to zje.
Bo yorki są wybredne i jak mu się nie postawię to tylko szynkę będzie chciał jeść.



21go mamy kolejne szczepienie, więc mam nadzieję że weterynarz coś doradzi.
Energii mu nie brakuje :)
Chętnie gania nas po domu i podgryza kostki.
A jak się cudownie cieszy jak wracamy do domu ze szkoły :) Ogon mało mu się nie urwie i chce nas zalizać :)
Jednak nie mogę doczekać aż urośnie.
Ciągły strach że tą pchłę ktoś podepcze.
Jakub zachwycony. Gada z nim cały czas- Tobiaszku, nie można gryźć moich nóg, masz tu kosteczkę, piłeczkę.. Pobawimy się...
Martyna pierwszy dzień zagłaskałaby go na śmierć, a teraz trzyma się z daleka bo on gryzie i drapie :)

sobota, 7 listopada 2015

takie małe cudo

Obudziłam się o szóstej rano.
Jechać? Nie jechać?
Zadzwoniłam.
Umówiliśmy się.
Nie mogłam znaleźć tej kamienicy.
Od 11 do 15 tylko spał.
Na razie nie za wiele zjadł i liznął troszkę wody.
Zrobił siku na podkładzie.

TOBI


wtorek, 3 listopada 2015

i jestem na nie i na tak...

A Jakub wyje mi o psa :(
W lutym Filip "chodził " z dziewczyną co miała yorki...
Prawie byliśmy zdecydowani. Ale przeanalizowałam, że Martyna jeszcze za mała, że dużo obowiązków... że może za rok.
I teraz taka sytuacja. Jest ich 4 przyjaciół. 
Nikoś dostał we wrześniu sznaucerka.
Ksawcio dostał 2 tygodnie temu labladora.
Kolega Filip w sobotę przywiózł Shih tzu..
I Jakub całej klasie powiedział, że on dostanie yorka.
I teraz mi płacze że wszyscy się pytają kiedy...
L.  był 4 dni w domu i Jakub wtedy komputera nawet na moment nie włączył ( wie jak tatusiowi się podlizać), na Różaniec śmigał i tylko o tym psie gadał.
Stary zaczął obserwować, że pełno ludzi chodzi z psami i nie jest to coś dziwnego... i powiedział Jakubowi że w sobotę pojadą po psa.
Zamówiłam transporter... ale boję się że wszystko nam pogryzie... Martynie zabawki, buty... niedawno remont skończyliśmy...


nicnierobienie

L przyjechał w czwartek.
Najpierw całował mnie po rękach bo ja mu tylko na tym świecie zostałam ;) a 1 listopada jak zwykle rzucił mega focha. Szukał zaczepki do kłótni, ale wzięłam druty w dłoń a w głowie pisałam scenariusz jakiegoś romansu... L przed telewizorem a ja wyobrażałam sobie przystojnego bruneta z którym rozumiem się w pół słowa.. ( muszę jakieś romansidło sobie kupić do czytania i oderwać się od tej szarej rzeczywistości która mnie otacza).
Późnym popołudniem poszłam do babci, zrobiłam jej zastrzyk i się zasiedziałam. Słuchałam opowieści o chorobach jakiś ludzi o których istnieniu nie miałam pojęcia ;)
Najadłam się glutenu.
Zwlekłam się wieczorem.
Wczoraj miałam same mało przyjemne obowiązki...
A dziś się rozpieszczam...  dłuuuuga kąpiel ...
 kupiłam sobie torebkę :) :) :)
Nie odbieram telefonów.
Odpisuję na sms'y : dziś totalnie jestem zajęta...
Nie robię nic.
Tzn zmęczyłam się szurając nogami w liściach, wygrzałam się w listopadowym słońcu, pouśmiechałam się do obcych ludzi... i patrzyłam jak Martyna wcina tłustego pączka.
Pooglądam jakiś głupi serial i zrobię sobie żółtą czapkę :)





środa, 28 października 2015

... aż głowa mi pęka

Jakub w wakacje spadł ze schodów, zrobiłam zadymę że te dywany ze schodów powinny być natychmiast zdjęte bo to ani modne ani bezpieczne.
Teściowa udała że nie słyszy.
L przyjechał z pracy i interweniowałam u niego. Teściowa pysknęła, że od wielu lat nikomu te dywany nie wadzą- tylko mi wszystko przeszkadza.
Jakub powiedział, że on się boi i chyba do dziadków nie pojedzie w najbliższym czasie. 
Teść spadł.
Obite płuca.
Niedoleczone zapalenie płuc.
Połamane biodro i miednica.
Zrobili operację.
Wdało się zakażenie.
Respirator.
L nie pracuje. Z Wrocławia jechał do NT na sygnale.
Matka świruje - dosłownie.
L jest przerażony.
Brygada nie chce wracać do pracy bo może ojciec umrze , zajęli się swoimi sprawami. Urlop.
A L musi się tłumaczyć pracodawcy i czeka jak na bombie. Bo nie wie czy czekać dalej czy przyjechać do nas.

Ja robię babci zastrzyki. I też wysłuchuję pretensji. Teraz jest jazda bo jutro kazali jej zdjąć szwy w szpitalu, a ona koniecznie nie chce widzieć lekarza do którego chodziłyśmy... Wstydzi się że zdecydowała się na operację w Lublinie ... i wymyśla mi, żebym jej załatwiła, żeby w przychodni zdjęli jej te szwy... Lekarz rodzinny chyba takich rzeczy nie robi...
I Karolinka- chemię tak czy chemię nie? A ja się nie znam...

czwartek, 22 października 2015

rodzinka

Wszystko się wali i pali.
Ciągłe telefony - i takie głupie ( a co słychać? co u babci?- bo nie można do babci zadzwonić) i takie z pretensjami.
Ileż mogłam to znosić.
Gadałam, tłumaczyłam i zero efektu, każdy swoje.
Teraz mówię, że ja mam to gdzieś, to oni dziedziczą po babci a nie ja, więc niech się wykażą.
Telefon przestał dzwonić - obrazili się :) :) :)

Babcia po operacji jakaś dziwna , gada głupoty, nie pamięta że dzwonię codziennie.

Z mężem nie widziałam się 2 tygodnie, pojechał do rodziców na weekend... a w poniedziałek teść spadł ze schodów.
Ciężki stan, połamane biodro, jak się ustabilizuje zrobią operację.
Oczywiście rodzeństwo L do nas z mordą, że to my powinniśmy się do nich przeprowadzić i zająć, a L powinien rzucić pracę bo matka jest w kiepskim stanie psychicznym.

Mówię do L żeby matkę wziął na jakiś czas do nas, ale wiadomo, że ona nie chce. ( a chętnie na moim terenie bym się nią zajęła, polskiego języka nauczyła, nie było by telewizji Trwam i płakania do pilota)

Przepraszam, że tak pluję jadem. Zero pozytywnych emocji... ale nie mam się komu wyżalić.
Moja matka dzwoni do mnie że boli ją noga i żebym przyszła i wyszła z ich psem ( bo ojcu się nie chce- śpi pod kocem bo był na grzybach)... a Jakuba 3 dzień zaprowadza do szkoły sąsiadka, bo Martyna bierze kolejny antybiotyk i przecież z anginą ją na ten deszcz nie wystawię.

Tak ogólnie to śmieszy mnie głupota tych egoistów.
Budujemy wokół nas mur. L też ma dość. Trzeba się bronić przed własną rodziną.

wtorek, 20 października 2015

koszmarna noc.

Nie wyspana jestem.
Martynie zatykało nos.
Śpię z nią już od 4 tygodni i to nie jest fajne.
Kopie mnie na potęgę, gada do mnie , do Zenka gada. (maskotka przyjaciel, kilka lat był baranek a teraz ZENEK)
Obudziła mnie koło czwartej,siku, piciu, krople do nosa.
I tak w półśnie pojawiła mi się babcia, uśmiechnięta , tak szczerze i słonecznie, zapytałam z wyrzutem -no ładnie, umarłaś?? a ona zrobiła się smutna i znikła.
Przyciszyłam telefon, żeby Martyny nie obudził i się zastanawiałam jak ja ogarnę pogrzeb, co teraz?
Ale telefon nie zadzwonił.
Zasnęłam koło szóstej i zaraz zadzwonił budzik.
Ciężko było wstać, a do tej chwili nie mogę się rozruszać.
Babcia żyje.

Moje ostatnie hity ;) Każda matka chce na już i najlepiej za pół darmo.  Szkoda że mało osób docenia to że robota ręczna, kilka dobrych godzin, że za darmo włóczki i futerka nie dostaję.


poniedziałek, 19 października 2015

taka mała różnica

Babcia. W czerwcu cytologia- wszystko super.
Pod koniec września - RAK
Oczywiście wszyscy się dupami odwrócili.
Nawet do babci nie potrafią zadzwonić żeby wesprzeć słowem.
Ale babcia nadal tylko tą jedną wnuczkę - Oj E nie dzwoniła, nie wiesz co u E? Może dzieci jej zachorowały? Jej to ciężko, a ja już jej nie pomogę.
Fuck. Biedna E.
Własna firma, samochód wymieniany co 2 lata, kolacyjki w restauracji , gotować się nie chce, lodówka zapchana gotowymi daniami, na ubraniach dzieci oszczędza bo szkoda kasy ( zawsze się babcia zlituje i kupi kurteczkę czy dresik) dopiero co wymienione mieszkanie na 2 razy większe, ale przyszła do babci, popłakała, że ma zadłużenie w czynszu za mieszkanie i babcia wyjęła z portfela...
No i jak sobie teraz ta biedna E poradzi...

Jakoś się babcia nie przejmuję, że na mnie wszystko spadnie.
Jak mówię , że zmęczona jestem, to babcia oburzona: a czym Ty jesteś zmęczona? Bo zupę ugotowałaś? Ja musiałam w polu robić, wodę ze studni przynosić, palić w piecu. A Ty przestań robić na tych drutach, bo całkiem sobie kręgosłup wykończysz.
Pfff... 
I czasem mi nerwy puszczą i nakrzyczę co o tym myślę, ale babcia udaje wtedy głuchą, przez kilka dni sztucznie pyta czy Martyna zdrowa, a potem to samo.
Na szczęście wierzę że karma wraca :)

Lublin. Właśnie się zaczęła operacja.

środa, 7 października 2015

miesiąc chorujemy

Byłyśmy dziś z Martynką na masażu wibracyjnym. Ostatnim na szczęście.
Mała leży a Rehabilitantka ją masuje i zagaduje.
-Chodzisz do szkoły?
- nie
- jak wyzdrowiejesz to będziesz chodziła...
- nie
-  to ile masz lat?
- cztery
- o jeju jaka jesteś wysoka- myślałam, że masz 6-7 lat

Mojej kuzynki córka jest  5 miesięcy młodsza i nosi ubrania 98/104 a Martyśka 122.
Po tatusiu tak rośnie, ja jestem najniższa w rodzinie.

Niestety te masaże nic nie działają, syropy wykrztuśne nie działają, leki na refluks ( jakaś paranoja) nie działają.
Martyna nadal się dusi koło 23-24ej. Krztusi, nie oddycha, trudno to opisać.
Słychać przełyk, ale z buzi nie czuć ani kwasem ani treścią żołądka...
Po chwili wszystko wraca do normy, ale całą noc nad nią czuwam.
Lekarka dała syrop na skurcze oskrzeli ale też bez zmian.
Mam marzenie żeby po prostu spać i się o nią nie martwić.

Ja biorę sterydy z inhalatora. Niby lepiej.

A w weekend wybraliśmy się do Kazimierza. Fajnie było. Jakoś mało ostatnio podróżujemy, więc towarzystwo zadowolone.








czwartek, 24 września 2015

wynik MR

Struktury mózgowia bez zmian ogniskowych. Nie stwierdza się objawów wewnątrzczaszkowego  procesu ekspansywnego.
Układ komorowy mózgu symetryczny, nieposzerzony...

czwartek, 17 września 2015

szpital

Martyna od 15 dni na lekach. Najpierw Neosine , potem Pulneo, w zeszłą sobotę pogotowie i Amotaks, od wczoraj silniejszy antybiotyk bo po tamtym nie było poprawy.
W niedzielę na wieczór mnie wzięło.
L rzucił focha no bo jak to... powinnam przy nim tańczyć. Nie ważne że narobiłam się przy dwudaniowym obiedzie,  gorąca szarlotka wyjęta dopiero z piekarnika. Mi chorować nie wolno. On leży przed tv i mu się nudzi.
A jeszcze jest zły bo musi od przyszłego tygodnia pracować we Wrocławiu. Jeszcze dalej od domu. Jest zły na mnie bo staram się widzieć plusy w tej sytuacji. Jest zły bo mówię : NIE MARTW SIĘ, DAM SOBIE RADĘ.
Z gorączką odrabiam z dzieciakami lekcje, na mycie garów już nie mam siły a mój mąż się NUDZI.

W poniedziałek ledwo żywa odbieram po ósmej telefon od wychowawczyni Jakuba, dziecko płacze i nie może lekcji prowadzić. Martyna śpi z gorączką, dzwonię po mamę. Sama się ogarniam i idę po niego.
Boli go pośladek.
Następnego dnia na pośladku jakaś krosta się robi. Lekarz, antybiotyk i maść .. podpisuję leki bo już mi się wszystko myli... Piszę MAŚĆ NA BÓL DUPY...  i się z Filipem śmiejemy.

Nie mam siły, nie jest gorąco a ja pocę się strasznie. I ten nos zatkany, uszy zatkane, ból gardła.
Lekarka przyjmuje mnie z wielkim oporem, tłumaczę jej że 3 dni się leczę czosnkiem i metafenem, i nie mam siły- musi mi coś wypisać bo ja muszę się zająć trójką dzieci.
Zagląda mi do gardła : ależ ma pani anginę, nie bolą panią migały??, strasznie powiększone są.
No nie ma wyjścia. Antybiotyk być musi.
Dzieciaki nie chcą jeść obiadów bo totalnie nie mam smaku i zapachu. 
Za ostatnie grosze zamawiam pizzę. Jestem totalnie spłukana po wyprawkach do szkoły, wszystkie rachunki mi się skumulowały i jeszcze naprawa auta.
Eks akurat przyszedł (zmusiłam go do naprawy rolek Filipa), on też chory, jak wychodził rzucił: jeszcze Ci alimentów nie wysłałem, jak się lepiej poczuję to zrobię przelew...
świetnie.

Martyna strasznie zaflegmiona, kaszel prowadzi do wymiotów,
a dzisiaj Filip wstaje do szkoły : Mamo jestem chory.
Ale jutro chyba będzie lepiej??? :)






piątek, 4 września 2015

piąteczek

świece, wino...
a mąż woli mecz ;)
No może jakbym upiekła jakieś ciasto to miałabym większą siłę przebicia, ale wolałam robić na drutach...

środa, 2 września 2015

no i się zaczęło

Jakub dzisiaj wracając ze szkoły - Mamo jakoś tak szybko ta jesień przyszła.
- Może jeszcze będą ładne dni?

Wczoraj 35 a dzisiaj ledwie 20.

A ja lubię jesień. Miałam już dość tych chorych upałów.
Lubię siedzieć w domu z drutami.
Lubię szurać nogami w liściach.
Będzie fajnie.


Wyschnięta Wisła niedaleko Elektrowni. Dziecko znalazło puszkę po piwie i ratowało jakąś roślinkę. 

     Gola!!! Martyna na bramce ;)


czwartek, 27 sierpnia 2015

nie spodziewałam się

Jestem wczoraj w sklepie.
Omijam pewną blondynkę która nachyla się nad soczkami , tarasując całą alejkę.
Trochę mnie matka gadaniem zdenerwowała. Takie głupstwo, ale jestem zła.
W myślach mi się kołacze: jeszcze się połóż na tej podłodze, cholera- łatwiej cię przeskoczę.

A ta do mnie: proszę pozdrowić Filipa.
Ja oczy jak 5 złoty... Podobna do nauczycielki niemieckiego... ale to nie ona.
W końcu mówi że jest siostrą żony taty Filipa ;)
Szok.
Powiedziałam,  że pozdrowię i żeby się do Filipa odezwała bo Filip ją bardzo lubi.
A jej zaczęły łzy lecieć- a wie pani nie będzie się teraz okazji widywać...
rzuciłam tylko: niech się pani nie martwi , syn mi coś mówił, i że się na pewno jakoś ułoży.

Chodzę po woli po tym sklepie bo dzieciaki u rodziców, a ona znów mnie zaczepia, wciska 3 czekolady dla dzieciaków z paragonem i chce gadać.
Rozmawiamy chwilkę, wymieniamy się numerami telefonów, umawiamy na kawę!

Dzwonię do L, a on się śmieje, że ja to mam szczęście- z eks teściową kawki, z siostrą eksa widzę się dość często bo mi włosy obcina i się nagadać nie możemy, teraz jeszcze z siostrą Biedroneczki się zaprzyjaźnię, a Eks już mi kolejną przyjaciółkę szykuje :)


Już mnie język świerzbi żeby swoim koleżankom wygadać nowinę, ale jeszcze poczekam, aż się dalej rozniesie. Może one same do mnie przyjdą z tematem.

A teraz czas do szkoły się szykować.
Kasa płynie.
Suszę liście malin dla Lolki.
Piekę ciasto.
A wieczorem z Martyśką wybywamy.




wtorek, 25 sierpnia 2015

....

Okazało się że babcia ma trzustkę w zaniku.
Wypisali.
Zaprowadziłam ją do domu. Wypakowałam jej rzeczy na kuchenny blat.
Między ręczniki i brudne gacie rzuciła stówkę.
Stęknęła : weź sobie.
Udałam, że nie widzę, że nie słyszę... bo kurcze nie mogła po prostu powiedzieć DZIĘKUJĘ?
Wyszłam.
A jak zaczęła mi truć przez balkon : co dalej? co dalej?
To jej powiedziałam, że niech idzie do gastrologa , bo ja nic już więcej nie wymyślę, a też muszę zająć się sobą i dzieciakami.
9 września mam tomografię.
Zaczynam się bać bo wciąż mam te bóle głowy i wiruje mi świat.

Siostra L naciska żebym przebadała się na boreliozę.

Jak mi w tej głowie nic nie znajdą (oby) to nie mam wyjścia.
muszę szukać dalej

środa, 19 sierpnia 2015

jestem

Uff.
W końcu jestem.
Mam na czym pisać.
Kilka miesięcy bez swojego lapka.
Mąż w końcu się zlitował i rzucił- kup sobie coś.
Szukałam, wiadomo , że do przeglądania internetu to nie potrzebowałam jakiegoś cudu.
A jak wróciliśmy z gór. Laptop kupiony, i zaraz zawirusowany na amen.
Na szczęście szwagier z Wrocka przyjechał i z ciężkim sercem system od nowa postawił.

Dużo mam do opowiedzenia, ale połowę już mi wywietrzało z głowy.

Filip był 6 dni nad morzem. Pojechał z matką Eksa do Świnoujścia.
To jego pierwszy wyjazd na wakacje bez nas. Przeżywałam strasznie. Tyle godzin pociągiem. Czy on się umyje, czy zmieni koszulkę, czy zje to co lubi...
Pierwszy raz rodzina Eksa się wykazała w tym temacie.
Z byłą teściową mam teraz 100 x lepszy kontakt niż przed rozwodem.
Widzę że się stara.
I ja też się staram. Mimo złości Biedroneczki.

Ale TADAM
Eks się rozwodzi po raz drugi. Mieszka już z mamusią.
L zapaliła się czerwona lampka. ( miło, że myśli że jestem na tyle fajna, że Eks mógłby na kolanach do mnie wrócić ;) )
Ale okazało się, że tata Filipa ma już nową przyjaciółkę.
Szybko... dopiero pod koniec maja byli na weselu w komplecie a tu już pozamiatane.
Tak czy siak. Nie będę musiała już patrzeć na tą wredotę.
Szkoda tylko bo jej matka była dobrą przyszywaną babcią dla Filipa.

Filip bardzo mądrze do tego podszedł. Nawet w rozmowie rzucił : Mamo, nie oceniaj taty źle, może to nie jego wina .
A mi daleko od wydawania sądów.
Nie lubiłam jego żony. Była dziwna i to bardzo. Zazdrosna, czepliwa, nie miła dla Filipa, fałszywa, niesprawiedliwa.
I przez te 11 lat ciągle miała jakieś ALE do mnie. Śmieliśmy się że jej się role pomyliły, bo zagrania miała typowe jak była żona. Nie widywałyśmy się od Komunii Filipa a ona wciąż coś gadała, narzekała, oceniała. Najbardziej jej przeszkadzało, że jestem pasożytem i jej mąż musi mi płacić alimenty ( od 11 lat nie podwyższane ani o grosz)
Mam jedynie żal do Eksa że pozwolił jej tak źle traktować Filipa i też mnie.

No ale tej Pani już podziękujemy.

Nie spałam całą noc.
Kawa już wypita.
Chodzę na paluszkach.
Wieczorem mam mieć gości. Mam nadzieję że dam radę z nimi posiedzieć.
Babcię mam w szpitalu, więc też dodatkowe zajęcie.
Na sali leży z kobietą umierającą na raka jelita.
Aż serce się kraje. Krew górą i dołem, transfuzje. Masakryczny ból.

Najważniejsze to zdrowie, reszta się zawsze jakoś ułoży.

wtorek, 4 sierpnia 2015

już w domu

Szczęśliwie wróciliśmy w niedzielę.
Teraz tylko weekendowe wypady, o ile pogoda pozwoli...








piątek, 31 lipca 2015

tfu

wrrrr... mam dość tej starej rury

Na proste pytanie: GDZIE SĄ ZIEMNIAKI, nie potrafi mi odpowiedzieć, i trzeba przez pół godziny jej tłumaczyć że robię zupę i mi potrzeba 5 ziemniaków.
Ona odpowiada : no wim
'a ja: GDZIE? w piwnicy? trzeba do sklepu iść?
no wim

Ale nie ważne.

L jest brygadzistą. Nigdy nie bierze urlopu. No może jakiś 1 dzień od święta albo bo już kiedy po prostu wyjścia nie ma.
Obiecał 2 dni ... Taaa... mężowie moich koleżanek biorą po 2 tyg ciurkiem bo po to są urlopy, a mój łaskę robi że weźmie dwa dni.
Mieliśmy wszystko zaplanowane.
W czwartek Dziadka mieliśmy na Słowację do siostry zawieźć. Okazało się że teściowa też jedzie ( a myśleliśmy że zostanie z chłopakami w domu)
Do południa L woził jej dupę po fryzjerach, sklepach i wujkach, a  po południu okazało się że siostra teścia złamała rękę i jej nie będzie bo ma być w szpitalu do wieczora...
No to mówimy, że pojedziemy następnego dnia, ale teściowa krzyczy, że NIE bo ona ma lekarza. Pojechaliśmy po południu do Energylandii... zła byłam bo planowałam jechać z rana, a późnym popołudniem wracając chciałam pozachwycać się okolicami Żywca, wpaść do Wadowic na kremówki... a tak to do domu prosto bo Martyna padła w aucie.
Następnego dnia teściowa pojechała do lekarza.
To L namówił mnie na wypad do Czorsztyna. Pojechał jeszcze do miasta piłę naprawić i mieliśmy jechać.
A ta wróciła od lekarza , przebrała się w kieckę i do L, że jadą bo się dziadek nie może doczekać.

Szlag mnie trafił. Musiałam zostać bo wszyscy byśmy się do auta nie zmieścili.
No i tak z 2 dni wolnego, L spędził z dziećmi i żoną pół dnia... A może i mniej bo przecież dla Martyny były inne atrakcje w Energylandii, dla Jakuba inne, a Filip wszystko ekstremalne zaliczał. Byliśmy niby razem a w całkiem innych częściach parku rozrywki.

No i pojechali sobie na Słowację we trójkę.
Wrócili po 19ej, ja akurat wychodziłam z dzieciakami na lody i plac zabaw, kiedy wróciłam teściowa zaproponowała mi kawę którą przywiozła, a jak odmówiłam bo było już po 20ej, to PO POLSKU I PEŁNYM ZDANIEM potrafiła powiedzieć : z takimi ludźmi co są wiecznie niezadowoleni to trudno żyć, ja proponuję kawę ... weszłam jej w słowo: A JA KAWY O 20ej NIE PIJAM!
I poszłam na górę.
Dobrze że mieszkamy pół Polski od siebie, coś czuję że za często się widujemy. Trzeba jakąś przerwę zastosować.







poniedziałek, 27 lipca 2015

szybka akcja

Spakowaliśmy się i jesteśmy w górach :)
Sukces, zapomniałam tylko suchego szamponu Batiste :)




poniedziałek, 20 lipca 2015

włosy

Włosy sypały mi się od maja, garściami, były wszędzie.
Nawet wiązanie nic nie dawało, ciągle czułam po rękach i po plecach jak spadają.
Rodzina też miała dosyć.

Niestety lekarz stwierdził że przy Hashimoto tak się dzieje.
Zaczęłam łykać w dużych dawkach cynk i biotynę, szampon Dermena dla osób "po chemii"...
niby trochę to pomogło bo po miesiącu wypadały jakby 25% mniej.
No ale stały się suche i miałam problemy z rozczesywaniem.
Dalej wypadają. Mam nadzieję, że czasu trzeba żebym ogarnęła temat.
Ale po 2 latach farbowania henną zdecydowałam się rozjaśnić trochę.
Niestety fryzjerka mogła mi zaproponować tylko pasemka bo bała się że wyjdę na zielono ;)
I tak rzeczywiście się stało - końcówki mam zielonkawe i niebieskawe :)
Nie podobają mi się te pasemka, ale muszę odczekać do końca sierpnia ze zmianami, bo mam watolinę zamiast włosów. Długość ciut większa niż do ramion.
PRZED

z pasemkami






środa, 15 lipca 2015

takie pożegnanie

Wczoraj przyszła do mnie psiapsióła i wspominałyśmy czasy licealne, pierwsze piwo, pierwszy bar i pierwszy podryw ;) Całkiem inne czasy. Ja byłam całkiem inna.

A dziś dzwoni do mnie o 8.
Ja zaspana totalnie, przez myśl mi przebiegło że nie odbieram ;)
Mówi mi że M nieżyje.
Jaki M???. Co Ty gadasz...
Serio. Karolina! M nie żyje, jutro pogrzeb...

A to była taka piękna historia.
Poznaliśmy się w jakimś barze... z jego bratem i kumplem. Zmawialiśmy się na spacery, frytki, itp.
On jakoś nie szczególnie na mnie zwracał uwagę, ale się uparłam :)
Raz nawet pojechałam ponad 100 km na jego uczelnię a on właśnie wyjechał do domu. Stałam jak głupia pod akademikiem i czekałam , o 13 kończył zajęcia a ja tam stałam do 16, było zimno a ja głupia jak nie wiem co :) Nie przyznałam mu się oczywiście.
Jak się spotykaliśmy paczką patrzyłam mu w oczy i trzepałam rzęsami ;) Mówili na niego Maniek... ale dla mnie było to takie pospolite, zaczęłam mówić do niego Filip. Przeszło. Każdy wiedział o kogo chodzi. Śmiał się z tego... a ja mu mówiłam, że jak będę mieć syna to właśnie tak mu dam na imię. 
Jak go zaprosiłam na studniówkę to wpadał do mnie w weekendy.
Nie miał za bardzo czasu bo się bronił, ostatnie egzaminy... ale widziałam, że się starał. Nic szczególnego, herbatkę wypił, pogadał. Pośmiał się z tego mojego trzepotania rzęsami ;)

Serce mi zadrżało jak wychowawczyni miała wątpliwości czy 6 lat starszy mężczyzna to dobre towarzystwo na studniówkę.
Studniówka. Piękna noc. Cudownie się bawiliśmy.
Miał trochę angielski humor, piegi, jak coś do mnie mówił- delikatnie głaskał moje ucho.
Rano jak mnie odprowadził do domu, nachylił się  nade mną. Myślałam, że po tym pół roku trzepania rzęsami w końcu mnie pocałuje, a on spojrzał mi w oczy i powiedział, że kocha mnie jak siostrę, że uwielbia ze mną gadać się i śmiać, ale ciężko mu bo nic więcej z tego nie będzie...
Ale wtedy się wściekłam.

Na poprawinach studniówki oboje byliśmy jakoś daleko od siebie. On jakiś nerwowy a ja nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić, on bajerował moją koleżankę z klasy a ja wściekła poszłam na parkiet i tańczyłam z bratem koleżanki. Wziął mnie za rękę i wyprowadził z sali. Był wściekły. Pokłóciliśmy się o tą koleżankę i tego chłopaka.
I się skończyło.
Potem czerwieniałam z zazdrości jak spotykaliśmy się paczką a on przyprowadzał dziewczyny. Dużo starsze niż ja.

Biegał w maratonach, nie pił alkoholu, nie palił, taki pozytywny , sympatyczny gość.


Mam nadzieję że jego żona i dzieci jakoś poukładają sobie życie bez niego.  


piątek, 10 lipca 2015

czwartek, 2 lipca 2015

imieniny pełne strat

L w weekend "zaszalał" ;)
Nie mogę na niego narzekać, to wyjątkowa sytuacja.
Wypił z ojcem na imieninach.
Nie dużo.
Jak zaczął gadać od rzeczy zgarnęłam go do domu.
Niechcący zwalił mi laptop z komody. I zapierał się że to nie on ;)  a w pokoju był sam.
Na początku łudziłam się że to tylko matryca, ale okazało się że rozwalony totalnie.
Ale wg niego to NIC. Internet to gó.no.
No to zabrałam mu telefon i dałam starą cegłę bo po co mu internet.
W odwecie połamał kartę którą mu doładowałam 2 dni wcześniej.
Następnego dnia do niego dotarło, że wszystkie kontakty szlag trafił i że nie możemy robić przelewów ( a jeden pilny wisi nad nami).
I to moja wina bo mi odwaliło że mu telefon zabrałam.

W niedzielę zdobył się żeby mnie przeprosić, ale chyba tylko dlatego że upiekłam kruche babeczki z kremem i owocami, a wiedział że wydrapię mu oczy jak dotknie.
Pojechał do pracy. Nie mamy kontaktu. Mogłam mu dać kartę Jakuba , albo kupić starter w sklepie obok, ale sam mógł pomyśleć..


Teraz to się nawet z tego śmieję, że tak narozrabiał.
Jednak szkoda mi zdjęć ... zapisanych zakładek, filmików z kamery jak Jakub miał może 3 latka...

piątek, 19 czerwca 2015

Byłam na zakupach a potem spędziłam czas w kuchni... Mega jagodzianki, dwudaniowy obiad, kolorowy tort na zamówienie. Rano go ozdobię.
Jeszcze poleciałam z jagodziankami do rodziców, do zoologicznego po robale dla jaszczura, jest 22: 04 i w końcu siadłam

M: mamo ty ciągle musisz pracować
ja: no jak to mama
M: to posprzątaj po stole (zamówiłam pizzę na kolację a na stole leży ketchup i sos czosnkowy i banan)
Nie reaguję, Mała mi się przygląda
M: co robisz mamo?
ja: czekam na tatę
M: to posprzątaj ten stół, dasz tacie pizzę, zapalisz świeczki i będziecie mieć ślub(randkę ma na myśli)
Ja: dobrze
M: no to sprzątaj bo jak tata zje tą pizzę?

Mogłaby już iść spać, szkoda tylko że złapała drzemkę od 18 do 19.
Bateria naładowana :(

P.s. a zrobiłam takie jagodzianki że te z ulubionej cukierni się chowają :) Udały się bardzooo :)

środa, 10 czerwca 2015

będzie zabawnie

Wczoraj miałam chrypę a  rano obudziłam się bez głosu.
Wszystko fajnie, ale dziś mam z babcią wizytę u gina a że babcia głucha to zawsze jej krzyczałam do ucha o co lekarzowi chodzi ;)

wtorek, 9 czerwca 2015

z przymrużeniem oka

Na pierwsze wspólne moje urodziny mąż wyskoczył z pierścionkiem zaręczynowym, jeszcze raz mi jakąś koszulkę kupił i krem przeciwzmarszczkowy 50+ ... ale to dawno było... od ślubu jestem zobligowana kupować sobie prezenty sama a że nie lubię jakiegoś przymusu to sobie kupię albo i nie. Wybierałam zazwyczaj  przesyłkę do paczkomatu, Mąż z paczkomatu odbierał często nie wiedząc co, no ale wilk syty i owca cała. On mi coś dał a ja miałam coś co chciałam.
Tym razem zaświeciły mi się oczy do torebki, butik 100 metrów od domu. Poprosiłam go żeby mi kupił na urodziny. Za każdym razem jak przechodziliśmy to wzdychałam... i naiwnie się łudziłam, że w końcu kupi.

Najpierw przeżywał że 120 zł torebka kosztuje, a jak przetrawił to stwierdził że jeszcze nie mam urodzin i kupi przed.
Oczywiście kilka dni przed torebki już tej nie było.
 Dostałam w końcu konwalie które uwielbiam ( ale najtańszy i najmniejszy bukiecik - bo liczy się gest).


2 tygodnie po moich urodzinach ON ma imieniny.
Wrócił z Krakowa późno w nocy.
Rano przy kawie się skarży że miał wczoraj imieniny i nawet czekolady nie dostał.
Wyszłam na balkon , zerwałam kilka bratków i wręczyłam mu.
Jego mina bezcenna.

Zawsze kombinowałam, żeby zrobić mu przyjemność i nigdy nie żałowałam kasy na prezenty dla niego. Starałam się coś konkretniejszego mu kupić czy cb radio, czy radio do samochodu czy telefon, wiertarka, szlifierka, jakieś lepsze buty na które było mu szkoda kasy...
A ja pierwszy raz poprosiłam żeby mi coś konkretnie kupił. 
I dupa.
Nie warto być dobrym ;)

Martyna z ulubionym wujkiem. Pasują do siebie idealnie. Tak wiem- za dużo fioletu naćkałam.


LODY

Księżniczka pozuje na tle wymarzonego rowerka, ile się ja go musiałam naszukać... ale zadowolona w 100 % i nawet dorosła do trzymania roweru w piwnicy a nie przy łóżku!!!



czwartek, 14 maja 2015

wciąż ganiam po lekarzach

nie pojechaliśmy na tą Komunię.
Stanęłam okoniem.
L focha złapał, rodzina z gór się obraziła. Zero reakcji po tym jak wysłałam prezent i kartkę z kasą ;) 
Mam nadzieję że teściowa tego nie odebrała i nie wrzuciła do jakiejś szafy. Niestety wiele razy mieliśmy przez to kłopoty.

I w zasadzie dobrze bo wybrałam się do Endo. Zadzwoniłam i akurat w sobotę było miejsce.
Mam zwiększoną dawkę leku.
Opuchlizna zeszła.
Ale sama musiałam główkować, bo lekarz stwierdził, że mam całkiem fajne wyniki oprócz morfologi.
To żelazo sobie łykam znów.
I czytam i czytam o tym moim Hashimoto. I raz się godzę z tymi moimi niedoskonałościami a raz biorę do kupy i walczę. Taka huśtawka.
Ale jak się poddaję to L mi tak marudzeniem ciśnienie podnosi, że wstaję,otrzepuję się i do dzieła.
Prawdopodobnie przez braki potasu tak puchłam, ale jakoś nie wpadłam, żeby sobie zbadać,
A teraz odzyskałam twarz, nie mam napiętej skóry na rękach i nogach.
I to jest naprawdę coś co cieszy ;)

A do tego jest maj. Pachnie bez.

Martyna choruje, na syropki wydałam już ponad stówkę a poprawy nie ma i boję się że z podkulonym ogonem pójdę do tej lekarki i poproszę o antybiotyk. Chciała już na 2 wizycie przepisać, ale ładnie poprosiłam, żeby jeszcze spróbować BEZ. Spojrzała na mnie z politowaniem- przepisała Neosine i Pneumolan. To się nie wysiliła moim zdaniem. A Martyna jest zaflegmiona, czyste gardło, nie ma gorączki, apetyt jest, na alergię  bierze Delortan... Mam nadzieję że nie zafunduję jej zapalenia płuc

wtorek, 28 kwietnia 2015

ja to chyba z Kosmosu spadłam

Wiecie co?
Bratanica L ma 10 maja 1 Komunię....
Szykowaliśmy się, ale jak L przyjechał w sobotę od rodziców bez zaproszenia to stwierdziłam TRUDNO.
Trochę mi się przykro zrobiło, bo planowaliśmy jechać i przy okazji zorganizować spotkanie teścia z  jego 92 letnią siostrą, której nie widział ponad 30 lat bo ta mieszka na Słowacji...
Ale do sedna.
Jak L nie przywiózł tego zaproszenia to pojechaliśmy do miasta na zakupy i nawet nie patrzyłam za gadżetami Komunijnymi a tym bardziej za jakimiś ubraniami.
A że przytyłam to na serio nic nie mam sensownego do założenia na taką uroczystość.
Z resztą dzieciaki też mają garderobę do odświeżenia.
Mam zaplanowane na przyszły tydzień farbowanie włosów henną, a przez 1 tydzień włosy po tym mam zielonkawe i matowe...
Do tego 1 i 3 maja sklepy pozamykane, więc w sobotę na mus musiałabym wszystko kupić.

L jak zwykle twierdzi że mogę jechać w byle czym i że to ja robię problem bo wiedziałam że Komunia jest.

Tylko mi się w głowie nie mieści że na taką uroczystość ktoś 12 dni wcześniej zaprasza wiedząc że jest weekend świąteczny i że mieszkamy 350 km dalej... i to SMS'em

No czepiam się???
U nas na wesela i Komunie zaprasza się z miesięcznym wyprzedzeniem tym bardziej jak ktoś dalej mieszka i musi zaplanować wyjazd.

piątek, 17 kwietnia 2015

weekend

Katar!

Katar...

katar :(

A tak po za tym to do dupy i w ogóle załamka...
Coś mi hormony szaleją, włosy się sypią i mam od 3 tyg mega apetyt.
Zjem i za pół godziny jestem głodna.
Zaczęłam jeść mięcho bo pomyślałam, że jak coś treściwszego to mnie ten mega głód odpuści.
Ale ni hu hu.
Cycki mi urosły, dupa, brzuch i zaczynają nogi puchnąć.
Zajadam jabłkami i staram się pić dużo wody, ale to nic nie daje :(

To nie pierwszy raz,  później tak trudno zgubić te przybrane kilogramy.

Tak sobie myślę czy jutro nie wskoczyć w dresy i nie przebiec kilka metrów.
Nie na widzę biegać!
Ale może jakiś endorfin mi potrzeba...
Ostatnio tylko stresy, choroby, obowiązki.
Zmęczenie i znów kiepski sen.

L pojechał w góry.
Trochę mnie przytłacza świadomość że jestem sama przez 2 tygodnie z tym naszym małym bałaganem.

Muszę pomyśleć, żeby gdzieś się wybrać na jakiś weekend.
Kiedyś dużo jeździliśmy.
Teraz wcale.


poniedziałek, 13 kwietnia 2015

mam pomysły!

To sobie wymyśliłam...
Chciałam mieć luźny weekend, L kończył 45 a Filip miał imieniny.
Chciałam pojechać do meblowego, bo 2 tygodnie z L się nie będziemy widzieć i będę nie mobilna po prostu...
Wymyśliłam Kubusiowe urodziny w urodziny ;)
Urodził się 13tego, zaproszenia wypisane, rozdane w zeszłym tygodniu...
Przygotowania od rana, tort zamówiony...
Dwa telefony że niestety choroba, dwóch chłopców ma trening...
I DUPA.
Na nic wszystko.



czwartek, 26 marca 2015

kiermasz wielkanocny

Tydzień na wariackich papierach.
U babci stwierdzili cukrzycę i już wiadomo dlaczego jej się nie goi te zapalenie.
Dostała leki i mam nadzieję że będzie lepiej. Wyszło jej jedzenie bułki wrocławskiej i kaszy manny na zmianę.
Niestety doszedł kolejny problem bo puchnie jej noga i zrobił się krwiak.
Cholera, no już te nogi to mogłaby mieć zdrowe, bez jaj ;)

Piekę dziś ciastka na Kiermasz Wielkanocny do szkoły Jakuba. Jeszcze nie gotowe a muszę ozdobić i jeszcze jakoś fajnie zapakować.

A jutro będę mieć montaż nowej szafy na przedpokój. Stara szafa gubiła drzwi już ze dwa lata i tak zwlekaliśmy aż te drzwi spadły dobrze że na mnie a nie na dzieciaki.
Fajnego faceta znalazłam, konkretny, każdy go poleca, nie trzeba miesiącami czekać na mebel, i nawet punktualny jest.
I jak mi tą szafę zamontuje to w końcu będzie widać troszkę mojej pracy.
A ganiam od rana do wieczora, o 21 padam jak mucha i nawet nie mam problemu z zaśnięciem...
Może to przesilenie wiosenne...


..........



25 uff
W każdym pakuneczku ciasteczko pisanka i kwiatek.
 

środa, 25 marca 2015

ja p...

Wczoraj na Rekolekcjach Ksiądz kazał dzieciom przynieść zawartość skarbonek w KOPERTACH, żeby inne dzieci nie widziały ile miały.
Mają poczuć co to jest OFIARA.

Jedni podchodzą do tego na luzie, a ja.... dla mnie jest to straszne..

poniedziałek, 23 marca 2015

CÓRKA

Martyna non stop gada.
Gada i gada .

Przychodzi do mnie i mówi

MAMO , POWIEM CI COŚ WAŻNEGO, MUSIMY WSZYSCY UBRAĆ SIĘ NA CZARNO , WSZYSCY! I POJEDZIEMY DO BABCI WŁADZI  ( aż mi się słabo zrobiło)...
I COŚ BABCI UKRADNIEMY! HA!

 Na szczęście to tylko fascynacja policjantami i złodziejami...
A kim chce moja córka zostać w przyszłości?
STRAŻAKIEM :)

..... jak to w poniedziałek

No i mamy poniedziałek i już od rana telefon mi się urywa.
Ale jak warknęłam to aż ojciec się wystraszył.

No cholera, bo jak im Martynę zaprowadzę to po 2 godzinach już są tacyyy zmęczeni a ja mam całą trójkę non stop i o niczym innym nie marzę niż w poniedziałek rano o 7:50 o bzduraniach o jabłkach, podatkach, i jakie drzewa są w lesie i puszczają liście.. Słucham i w tym czasie chowam pościel, nastawiam pranie, ścieram blat, przebieram gacie Martynie i trzymam ten telefon ramieniem....
i dziwne że mam krzywy kręgosłup szyjny i mi się obraz rozjeżdża.
Serio. Nie na widzę telefonu. Zwłaszcza rano.


Teściowa.
Odzyskała świadomość.
Ale prawa ręka po wylewie niezbyt sprawna, lewa w gipsie...
Na razie nie rozmawia. Próbuje.
Z tego co zrozumiałam to ma krwiaka na głowie i odbarczają...
Pod koniec tygodnia mają zrobić tomograf  (dlaczego tak późno to nie wiem) to będzie coś więcej wiadomo...


L ma chyba już dość pretensji swojego rodzeństwa że daleko mieszka i nie chce mu się tam nawet dzwonić. Słuchać pretensji jednego do drugiego.
Kiedyś dzwonił prawie codziennie a teraz raz w miesiącu się nie może zebrać.

Jego sprawa, ja się nie wtrącam.
Kazałam mu na weekend jechać w góry, ale wrócił do domu, może w następny pojedzie, ale marudzi że ma tyle roboty w domu i jeszcze wędzenie...
Dobrze by było gdyby odwiedził ojca.




czwartek, 19 marca 2015

długa historia

Niektóre baby są tak głupie że aż szczypie w oczy.

środa, 18 marca 2015

teściowa

w nocy obudziłam się przerażona bo śniło mi się że tak na luzaku wypadł mi ząb po lewej stronie na górze.. Był to taki dziwny sen , obudziłam się trochę przerażona. ale myślałam, że przeżywam jutrzejszą wizytę u dentystki...
Dzwoniłam właśnie do L a on mi mówi że jego matka spadła ze schodów i jest nieprzytomna....

Boziu a jeszcze kilka godzin temu Martynka pytała kiedy pojedziemy do babci Władzi ... "mamo, powiem ci sekret, bo ja lubię babcię Władzię"...
Obiecałam jej że pojedziemy w maju.
Tak mi przykro i do dupy....

Tak mi przykro Martynko :(

ogarniam święta i robię na drutach

Byłam dziś z babcią znów u gina. Bo nic jej nie lepiej....
Moim zdaniem źle brała leki, ale lekarz stwierdził że to bez znaczenia...
Na koniec wizyty powiedział, że MUSI SIĘ ZASTANOWIĆ CO JESZCZE MOŻE ZROBIĆ i żebym sama przyszła w piątek do szpitala.
I tak sobie pomyślałam, że może to coś poważnego, a że babcia ma już swój wiek to nic nie można zrobić i nie chciał przy niej mi o tym powiedzieć.
No nie wiem o co chodzi, bo już drugi raz chce żebym sama przyszła.
A wiadomo że jak babcia siedzi w domu sama to chce wyjść chociaż do lekarza... i pogadać choćby w poczekalni z kimkolwiek.

W sobotę mamy gastrologa.
Trzeci miesiąc się zaczyna jak z babcią ganiam po lekarzach.

Ale zadowolona jestem dziś bo się wzięłam za sprzątanie przedświąteczne.
Pierwsze okno za mną. Jeden pokój prawie ogarnięty. Martysia nie przeszkadzała, więc zrobiłam kawał dobrej roboty.