środa, 15 lipca 2015

takie pożegnanie

Wczoraj przyszła do mnie psiapsióła i wspominałyśmy czasy licealne, pierwsze piwo, pierwszy bar i pierwszy podryw ;) Całkiem inne czasy. Ja byłam całkiem inna.

A dziś dzwoni do mnie o 8.
Ja zaspana totalnie, przez myśl mi przebiegło że nie odbieram ;)
Mówi mi że M nieżyje.
Jaki M???. Co Ty gadasz...
Serio. Karolina! M nie żyje, jutro pogrzeb...

A to była taka piękna historia.
Poznaliśmy się w jakimś barze... z jego bratem i kumplem. Zmawialiśmy się na spacery, frytki, itp.
On jakoś nie szczególnie na mnie zwracał uwagę, ale się uparłam :)
Raz nawet pojechałam ponad 100 km na jego uczelnię a on właśnie wyjechał do domu. Stałam jak głupia pod akademikiem i czekałam , o 13 kończył zajęcia a ja tam stałam do 16, było zimno a ja głupia jak nie wiem co :) Nie przyznałam mu się oczywiście.
Jak się spotykaliśmy paczką patrzyłam mu w oczy i trzepałam rzęsami ;) Mówili na niego Maniek... ale dla mnie było to takie pospolite, zaczęłam mówić do niego Filip. Przeszło. Każdy wiedział o kogo chodzi. Śmiał się z tego... a ja mu mówiłam, że jak będę mieć syna to właśnie tak mu dam na imię. 
Jak go zaprosiłam na studniówkę to wpadał do mnie w weekendy.
Nie miał za bardzo czasu bo się bronił, ostatnie egzaminy... ale widziałam, że się starał. Nic szczególnego, herbatkę wypił, pogadał. Pośmiał się z tego mojego trzepotania rzęsami ;)

Serce mi zadrżało jak wychowawczyni miała wątpliwości czy 6 lat starszy mężczyzna to dobre towarzystwo na studniówkę.
Studniówka. Piękna noc. Cudownie się bawiliśmy.
Miał trochę angielski humor, piegi, jak coś do mnie mówił- delikatnie głaskał moje ucho.
Rano jak mnie odprowadził do domu, nachylił się  nade mną. Myślałam, że po tym pół roku trzepania rzęsami w końcu mnie pocałuje, a on spojrzał mi w oczy i powiedział, że kocha mnie jak siostrę, że uwielbia ze mną gadać się i śmiać, ale ciężko mu bo nic więcej z tego nie będzie...
Ale wtedy się wściekłam.

Na poprawinach studniówki oboje byliśmy jakoś daleko od siebie. On jakiś nerwowy a ja nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić, on bajerował moją koleżankę z klasy a ja wściekła poszłam na parkiet i tańczyłam z bratem koleżanki. Wziął mnie za rękę i wyprowadził z sali. Był wściekły. Pokłóciliśmy się o tą koleżankę i tego chłopaka.
I się skończyło.
Potem czerwieniałam z zazdrości jak spotykaliśmy się paczką a on przyprowadzał dziewczyny. Dużo starsze niż ja.

Biegał w maratonach, nie pił alkoholu, nie palił, taki pozytywny , sympatyczny gość.


Mam nadzieję że jego żona i dzieci jakoś poukładają sobie życie bez niego.  


2 komentarze:

  1. Bardzo współczuję. Coś okropnego, taki młody człowiek :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Coraz młodsi ludzie umierają...

    OdpowiedzUsuń