czwartek, 26 marca 2015

kiermasz wielkanocny

Tydzień na wariackich papierach.
U babci stwierdzili cukrzycę i już wiadomo dlaczego jej się nie goi te zapalenie.
Dostała leki i mam nadzieję że będzie lepiej. Wyszło jej jedzenie bułki wrocławskiej i kaszy manny na zmianę.
Niestety doszedł kolejny problem bo puchnie jej noga i zrobił się krwiak.
Cholera, no już te nogi to mogłaby mieć zdrowe, bez jaj ;)

Piekę dziś ciastka na Kiermasz Wielkanocny do szkoły Jakuba. Jeszcze nie gotowe a muszę ozdobić i jeszcze jakoś fajnie zapakować.

A jutro będę mieć montaż nowej szafy na przedpokój. Stara szafa gubiła drzwi już ze dwa lata i tak zwlekaliśmy aż te drzwi spadły dobrze że na mnie a nie na dzieciaki.
Fajnego faceta znalazłam, konkretny, każdy go poleca, nie trzeba miesiącami czekać na mebel, i nawet punktualny jest.
I jak mi tą szafę zamontuje to w końcu będzie widać troszkę mojej pracy.
A ganiam od rana do wieczora, o 21 padam jak mucha i nawet nie mam problemu z zaśnięciem...
Może to przesilenie wiosenne...


..........



25 uff
W każdym pakuneczku ciasteczko pisanka i kwiatek.
 

środa, 25 marca 2015

ja p...

Wczoraj na Rekolekcjach Ksiądz kazał dzieciom przynieść zawartość skarbonek w KOPERTACH, żeby inne dzieci nie widziały ile miały.
Mają poczuć co to jest OFIARA.

Jedni podchodzą do tego na luzie, a ja.... dla mnie jest to straszne..

poniedziałek, 23 marca 2015

CÓRKA

Martyna non stop gada.
Gada i gada .

Przychodzi do mnie i mówi

MAMO , POWIEM CI COŚ WAŻNEGO, MUSIMY WSZYSCY UBRAĆ SIĘ NA CZARNO , WSZYSCY! I POJEDZIEMY DO BABCI WŁADZI  ( aż mi się słabo zrobiło)...
I COŚ BABCI UKRADNIEMY! HA!

 Na szczęście to tylko fascynacja policjantami i złodziejami...
A kim chce moja córka zostać w przyszłości?
STRAŻAKIEM :)

..... jak to w poniedziałek

No i mamy poniedziałek i już od rana telefon mi się urywa.
Ale jak warknęłam to aż ojciec się wystraszył.

No cholera, bo jak im Martynę zaprowadzę to po 2 godzinach już są tacyyy zmęczeni a ja mam całą trójkę non stop i o niczym innym nie marzę niż w poniedziałek rano o 7:50 o bzduraniach o jabłkach, podatkach, i jakie drzewa są w lesie i puszczają liście.. Słucham i w tym czasie chowam pościel, nastawiam pranie, ścieram blat, przebieram gacie Martynie i trzymam ten telefon ramieniem....
i dziwne że mam krzywy kręgosłup szyjny i mi się obraz rozjeżdża.
Serio. Nie na widzę telefonu. Zwłaszcza rano.


Teściowa.
Odzyskała świadomość.
Ale prawa ręka po wylewie niezbyt sprawna, lewa w gipsie...
Na razie nie rozmawia. Próbuje.
Z tego co zrozumiałam to ma krwiaka na głowie i odbarczają...
Pod koniec tygodnia mają zrobić tomograf  (dlaczego tak późno to nie wiem) to będzie coś więcej wiadomo...


L ma chyba już dość pretensji swojego rodzeństwa że daleko mieszka i nie chce mu się tam nawet dzwonić. Słuchać pretensji jednego do drugiego.
Kiedyś dzwonił prawie codziennie a teraz raz w miesiącu się nie może zebrać.

Jego sprawa, ja się nie wtrącam.
Kazałam mu na weekend jechać w góry, ale wrócił do domu, może w następny pojedzie, ale marudzi że ma tyle roboty w domu i jeszcze wędzenie...
Dobrze by było gdyby odwiedził ojca.




czwartek, 19 marca 2015

długa historia

Niektóre baby są tak głupie że aż szczypie w oczy.

środa, 18 marca 2015

teściowa

w nocy obudziłam się przerażona bo śniło mi się że tak na luzaku wypadł mi ząb po lewej stronie na górze.. Był to taki dziwny sen , obudziłam się trochę przerażona. ale myślałam, że przeżywam jutrzejszą wizytę u dentystki...
Dzwoniłam właśnie do L a on mi mówi że jego matka spadła ze schodów i jest nieprzytomna....

Boziu a jeszcze kilka godzin temu Martynka pytała kiedy pojedziemy do babci Władzi ... "mamo, powiem ci sekret, bo ja lubię babcię Władzię"...
Obiecałam jej że pojedziemy w maju.
Tak mi przykro i do dupy....

Tak mi przykro Martynko :(

ogarniam święta i robię na drutach

Byłam dziś z babcią znów u gina. Bo nic jej nie lepiej....
Moim zdaniem źle brała leki, ale lekarz stwierdził że to bez znaczenia...
Na koniec wizyty powiedział, że MUSI SIĘ ZASTANOWIĆ CO JESZCZE MOŻE ZROBIĆ i żebym sama przyszła w piątek do szpitala.
I tak sobie pomyślałam, że może to coś poważnego, a że babcia ma już swój wiek to nic nie można zrobić i nie chciał przy niej mi o tym powiedzieć.
No nie wiem o co chodzi, bo już drugi raz chce żebym sama przyszła.
A wiadomo że jak babcia siedzi w domu sama to chce wyjść chociaż do lekarza... i pogadać choćby w poczekalni z kimkolwiek.

W sobotę mamy gastrologa.
Trzeci miesiąc się zaczyna jak z babcią ganiam po lekarzach.

Ale zadowolona jestem dziś bo się wzięłam za sprzątanie przedświąteczne.
Pierwsze okno za mną. Jeden pokój prawie ogarnięty. Martysia nie przeszkadzała, więc zrobiłam kawał dobrej roboty.









poniedziałek, 16 marca 2015

basta

Jeszcze nie ma południa a już mam prawo powiedzieć że ten dzień jest do dupy.
Trzy telefony tak potrafiły zepsuć mi humor.
Nastawiły mnie do wszystkiego negatywnie.
Mam dość.
Bo jeszcze człowiek nie zdążył dojść  do kubka z kawą, a już pretensje, roszczenia i kur.wa nie wiadomo co.
Świat się wali beze mnie.
Tak z poniedziałku mam dość.

A jak mi dzisiaj jeszcze ktoś fiknie to posypię piorunami....
 
Najgorzej że dzieciaki widzą tą moją frustrację, ale już sama nie wiem jak rozładować tą chmurę gradową nad sobą.


wtorek, 10 marca 2015

no proszę

Dziś dzień faceta.
Dzwonię do swojego wieczorem, żeby mu pomruczeć troszkę...a ten ma wyłączony telefon.
Czyżby jakaś mnie ubiegła? ;)

Taka piękna pogoda a my musimy siedzieć w domu.


poniedziałek, 9 marca 2015

bańki

Jakieś oporne dziadostwo nas złapało. Dzieciaki po antybiotykach jeszcze kaszlą, Martyna ma mega katar....
Mnie też wzięło, więc wyjścia nie było. Bańki.
Ojciec mnie nastraszył, że nie można przeziębić.
Mam nadzieję, że jutro będzie lepiej



a w niedzielę było tak przyjemnie...

piątek, 6 marca 2015

afera

Afera jest mega.
Filipa na szczęście tam nie było.
Coś mi wspomniał, że mają noc z nauką, ale nie uwierzyłam, że 13 latki mają wieczorem iść do innej szkoły na jakieś pokazy...
W ogóle to moi rodzice byli chorzy a ja musiałam coś załatwić, więc został z Martyną w domu.

No i dzieciaki zamiast siedzieć na tych pokazach to wychodzili pod szkołę i palili fajki.
Niestety takie tanie, nabijane bez akcyzy.
Dwie osoby źle się poczuły, więc pogotowie, policja.
Afera na całego.

Jeden chłopak z Filipa klasy przyznał, że fajki są ok bo on KUPUJE TAM OD 2 LAT.
Makabra.

Wróciłam do domu przed 20tą i jeszcze upiekłam ciasto na dzień kobiet do szkoły.
Plułam sobie w brodę bo zapomniałam, że Przyjaciółki mam oglądać.

Filip ma focha bo kazałam mu zdjąć hasło z telefonu.

A nic mnie tak nie wk.rwia jak fochy u facetów.

Ojcu postawiłam bańki, nie za bardzo mi szło, bo tu ogień, tu moja szopa włosów ;) Byłam taka przejęta że na kościach stawiałam, spadały, ale po 5szt zaczęłam kumać :)
Ojciec  zniecierpliwiony, ale powtarzałam mu że przecież na dzieciach nie będę ćwiczyć :P


czwartek, 5 marca 2015

:(

No ręce mi opadają.
Martyna obudziła się o 22ej z gorączką ponad 38 stopni i zatkanym nosem.
A dziś kończy się jej antybiotyk.
Jakub strasznie kaszle, syropy niewiele pomagają.

Dziś mam wywiadówkę ponadprogramową, bo kilka osób z Filipa klasy zostało przyłapanych na paleniu... i dlatego ja muszę biec przez całe miasto i przez 2 godziny słuchać pogadanek.
Nie, nie widzę w tym nic złego...  Ale takie miauczenie przez 2 godziny wyzwala we mnie agresję.
Konkretnie, na temat i do domu. A wszystkie spotkania przedłużają się masakrycznie.

A tu pewnie przemówienie dyrektora, pedagoga i wielkie halo.

Filip wie co mu grozi za palenie, wie że mam dobrego niucha.
Gadam z nim , choć on nie bardzo chce. i tylko czekać mogę....


Chyba Martynie bańki postawię. O!






wtorek, 3 marca 2015

spryciara

Byłam w niedzielę wieczorem  u babci, tak na chwilę. Zaniosłam jej rosół  i kawałek ciasta...
No nic lepiej- apetytu nie ma, ciągle ją piecze i boli... Zgarbiona, cicho mówiąca....

A w poniedziałek gotując obiad otworzyłam balkon i słyszę znajomy głos, takie gruchanie...
-paaaaa dziewczynki, papa, przyjdźcie do mnie jeszcze, paaaaa, papa

No nie uwierzę, po cichutku wyglądnęłam na balkon a babcia niczym gwiazda filmowa rozdaje buziaki, aż świergoli do prawnuczek....

No to fajnie.
Pomyślałam, że lepiej się poczuła.
I tak mnie tknęło. Zadzwoniłam.
W  telefonie zmęczony szary głos, już bez gruchania, ledwo mówiła i narzekała jak się źle czuje.
Powiedziałam, że dzieci mam chore, nie mam jak ją do lekarza zapisać, niech idzie E ( ta wnuczka do których dzieci tak gruchała) .

Teraz właśnie zadzwoniła niby zapytać jak dzieci się czują, ale ja już wiedziałam o co chodzi... jutro środa.
Sama poszła się zapisać do ginekologa bo E była ale pani z rejestracji akurat wyszła ( sru tu tu)
No i czy bym z nią nie poszła bo to daleko, będzie jej raźniej i że tym razem zapłaci chociażby nie chciał ;)
No miękka dupa jestem.
Pójdę z nią.
Ale kieruję się tym, aby na moment odpocząć od Martyny...
Bo już mi się pomysły kończą. 
Lepienie z masy solnej, zabawa w sklep, dom koników, szpital... i ciągle POMÓC CI???? POBAWIMY SIĘ????  już nie gęba boli od gadania z nią ;) a Jakub się  z nią nie pobawi bo zdechnięty, Filip też ucieka od niej jak najdalej ;)
Kocham ją nad życie, ale czasem chciałabym mieć do niej przycisk MUTE ;)

L ma wziąć w piątek wolne, żeby mnie odciążyć.
łoooo normalnie co mu się stało... chyba za dużo urlopu uzbierał czy co ;)

strasznie...

Byłam z Jakubem u lekarza, gardło masakrycznie przekrwione, cały zaflegmiony...
Jakbym czekała aż wypłukamy wirusa piciem i nurofenem to by dostał zapalenia płuc.
3 dzień nic nie zjadł.
Wymęczony jest strasznie, czerwone oczy, bordowe usta... biedny taki... chudziutki.
Dałam mu leki i śpi...
Martyna też padła.
Mam nadzieję że nie obudzi się o 22ej z werwą do zabawy.




poniedziałek, 2 marca 2015

grypa

Martyna rano w sobotę zwymiotowała, nie chciała śniadania... Za godzinę znów zasnęła, obudziła się lekko ciepła. OHO, weekend znowu w domu.
Ja histeryczka już bym na pogotowie jechała, ale L - może coś jej zaszkodziło, nie panikuj.
Znów zasnęła- spała ze 3 godziny, dotykam ją a ona rozpalona jak piec, krzyczę do L - ona ma ze 40 stopni gorączki
-eeee ni możliwe, nie panikuj.
Termometr- 39,8
No to dotarło... próbowaliśmy ją ubierać, ale lała się przez ręce, krzyczała że jej zimno, że nie chce nigdzie, nie mogła otworzyć oczu... ale udało się.
Dostała antybiotyk i psiukanie do gardła...
Migdały powiększone bardzo i dziwnie białe.
Pediatra w zasadzie nie powiedziała konkretnie co jej jest, a po nurofenie i pierwszej dawce leku, Martyśka zaczęła nadawać jak radio to się uspokoiłam....

Niedziela. Rano.
Jakub śpi do 11, wstaje tylko po to żeby zwymiotować...
Idzie spać, nie ma gorączki.
No zaraził się.
Po południu 38,8.
Pogotowie.
Inny lekarz. Taki dupek w zasadzie.
Wirus niby.
Nurofen i niech dużo pije.

Pół niedzieli przespali...  I do 2ej w nocy miałam imprezkę.
A potem budził mnie Jakuba kaszel.
Rano znów zwymiotował.

A sio wirusy.
Dwa dni a ja padam na ryjek.

Jakub płacze że go wszystko boli.
I nie wiem, czy biec z nim znów do lekarza czy zostawić w łóżku i czekać.