środa, 26 listopada 2014

dużo się dzieje

Ależ jestem zmęczona.
Filip nie daje rady z matmą.
Kiepska nauczycielka z ambicjami. Myśli, że jak będzie stawiać pały a na koniec egzamin napiszą dzieciaki na tróje to dostanie medal od kuratorium. Liczą się tabelki, a nie dobro dzieciaków.
W klasie bunt.
Rodzice wściekli, bo bulą grubą kasę na korepetycje a tu efektów zero.
Nauczycielka zgania na podstawówkę, że tam się bawili a ona teraz biedna bo mają mega zaległości a ona musi iść swoim programem. Może i racja, ale dzieciaki mają dość atmosfery zastraszania i zgłosili sprawę do rzecznika praw ucznia, co oczywiście nic nie dało.

Siedzę więc z nim co wieczór po 2 godziny z matmą plus inne przedmioty.
Ale mi też ręce opadają jak wielką niewiadomą jest dla niego obwód kwadratu o boku 3 cm.
Ja nie wiem czy to stres, czy brak wiary w siebie. No ja już nie wiem nic.
Dwie godziny mu wczoraj tłumaczyłam, a dziś rano pytam jaki wzór jest na obwód kwadratu, a on
a x a, jak się skrzywiłam to niepewnie strzelił a+a
:(

Do tego przyjechała na dwutygodniowy urlop moja siostra z narzeczonym. Cieszę się, ale strasznie mnie wkurza, chyba najbardziej brakiem wyobraźni.
Myśli, że ja wręcz czekam na to jak mi się zwalają codziennie i wręcz żądają żebym dla nich ugotowała pyszną kolację przy świecach i przy winku ( nie jednym). Teraz sobie wymyślili Andrzejki. Ja mam zorganizować sushi, sałatki, alkohol, a oni kupią Kadarkę za 9,5 zł w Biedronce i jest git... bo przecież żeby nas zaszczycić swoją obecnością musieli zatankować auto za 250 zł.
Czuję że dzielą nas lata świetlne.

I nawet Filip pyta się kiedy jadą już do siebie, bo " masz mamo przerąbane".

Teściowa ok :) Przyjechała z siostrą Eksa. Czyli ze swoją córką, pół godziny wcześniej, ale na szczęście udało mi się wszystko ogarnąć, więc nie można było się do niczego przyczepić.
Była zachwycona mieszkaniem, a w zasadzie salonem. Nic przecież nie zmieniałam oprócz podłogi, ale widocznie porządek w kuchni pozwolił wydobyć ukryte piękno dużego pokoju ;)
Kuchnia też im się spodobała. Ciasto bardzo smakowało.
Rozmawiałyśmy na neutralne tematy i trudno nam się było rozstać.
Dziś przyjeżdża Eksa siostra żeby podciąć nam włosy, więc zabieram się do roboty, bo może weźmie też teściową.



czwartek, 20 listopada 2014

Filip ma już 13 lat.....

Dzisiaj wizyta(cja) mojej byłej teściowej ;)

Na szczęście teraz bardziej ją lubię niż gdy była matką mojego męża.

Ciasto gotowe, kurze pościerane.... obiadek przygotowany.

Odkurzę dywan i umyję podłogi przed jej przyjściem bo nie wiadomo co Martyna wymyśli.
Albo kocica się walnie na środku i będzie firgołki uskuteczniać- zostawiając wszędzie swoje białe kłaczki.

Oczywiście mojej byłej teściowej nie będzie obchodzić fakt że jej syn nie widział naszego syna ponad 3 miesiące.
Przecież on biedny pracuje a ja tylko siedzę w domu i się nudzę

Będziemy rozmawiać na neutralne tematy i sączyć kawę.

środa, 12 listopada 2014

No to ganiam po lekarzach, załatwiam zaległe sprawy.
Jest lepiej. Po prostu wiem co mi szkodzi.
Jak dźwignę, siedzę na nodze, robię na drutach za długo albo jestem cały dzień na nogach to niestety ból głowy, kłucie czachy, drętwienie rąk, ogólny ból kręgosłupa i te zawroty głowy. Gimnastyka daje trochę ukojenia.

Wiele rzeczy odkładałam na potem, ale po tej całej aferze z objawami raka mózgu, można by rzec że sama dałam sobie kolejną szansę  i staram się odhaczać kolejne zaległe sprawy.

Tak więc remontujemy chłopakom pokój - mąż mój nawet bez szemrania się tym zajął, cały długi weekend walczył ze ścianami i podłogą. Teraz przydałoby się wymienić im meble, ale na razie brak funduszy. 
Jakub nosi aparat na zębach :)
A Martyna chce chodzić do mojej mamy i mam czasem chwilę spokoju a raczej czas, żeby coś pchnąć do przodu. Bo przecież ciągle jest coś do prasowania, sprzątania, a to trzeba ugotować, a to wyskoczyć do sklepu. Ale jak mi ją mama weźmie raz w tygodniu na te 3 godziny to mam chwilę ciszy i słyszę własne myśli.
Podziwiam matki pracujące.
Ja nie pracuję zawodowo a trudno mi znaleźć czas dla siebie.

Jak idę do Rossmana to mój ogonek (Martynka) kłoci się ze mną o kolor lakieru do paznokci i w końcu kupuję różowy bo to jej ulubiony kolor, w koszyku zaraz mam 3 jajka niespodzianki, płyn różowy do kąpieli, obrożę dla psa którego nie mamy, jakieś spinki i jeszcze trzeba ciągle krzyczeć : nie ruszaj, uważaj, zostaw. I wychodzę oczywiście ze sklepu cała mokra i bez tego po co przyszłam ;)
Tak samo jest z piekarnią, mięsnym i z każdym sklepem.
Np na poczcie ostatnio Pani dała jej za darmo książeczkę, bo tak się wierciła i zadawała dziesiątki pytań, w aptece dostała misie acidolac bo też wszystkie szyby wymazała paluchami i ciągle gadała czy kupię jej te żelki, albo do czego są te leki :)
Z trzecim dzieckiem powinno być najłatwiej, ale nie jest ;)