poniedziałek, 23 marca 2015

..... jak to w poniedziałek

No i mamy poniedziałek i już od rana telefon mi się urywa.
Ale jak warknęłam to aż ojciec się wystraszył.

No cholera, bo jak im Martynę zaprowadzę to po 2 godzinach już są tacyyy zmęczeni a ja mam całą trójkę non stop i o niczym innym nie marzę niż w poniedziałek rano o 7:50 o bzduraniach o jabłkach, podatkach, i jakie drzewa są w lesie i puszczają liście.. Słucham i w tym czasie chowam pościel, nastawiam pranie, ścieram blat, przebieram gacie Martynie i trzymam ten telefon ramieniem....
i dziwne że mam krzywy kręgosłup szyjny i mi się obraz rozjeżdża.
Serio. Nie na widzę telefonu. Zwłaszcza rano.


Teściowa.
Odzyskała świadomość.
Ale prawa ręka po wylewie niezbyt sprawna, lewa w gipsie...
Na razie nie rozmawia. Próbuje.
Z tego co zrozumiałam to ma krwiaka na głowie i odbarczają...
Pod koniec tygodnia mają zrobić tomograf  (dlaczego tak późno to nie wiem) to będzie coś więcej wiadomo...


L ma chyba już dość pretensji swojego rodzeństwa że daleko mieszka i nie chce mu się tam nawet dzwonić. Słuchać pretensji jednego do drugiego.
Kiedyś dzwonił prawie codziennie a teraz raz w miesiącu się nie może zebrać.

Jego sprawa, ja się nie wtrącam.
Kazałam mu na weekend jechać w góry, ale wrócił do domu, może w następny pojedzie, ale marudzi że ma tyle roboty w domu i jeszcze wędzenie...
Dobrze by było gdyby odwiedził ojca.




1 komentarz:

  1. Kaja, nie wiesz jak to jest? Siedzisz w domu, to masz pełno czasu. Takie rozumowanie innych. Taki nasz los matek, które siedzą z dziećmi w domu :(

    OdpowiedzUsuń