wtorek, 3 listopada 2015

nicnierobienie

L przyjechał w czwartek.
Najpierw całował mnie po rękach bo ja mu tylko na tym świecie zostałam ;) a 1 listopada jak zwykle rzucił mega focha. Szukał zaczepki do kłótni, ale wzięłam druty w dłoń a w głowie pisałam scenariusz jakiegoś romansu... L przed telewizorem a ja wyobrażałam sobie przystojnego bruneta z którym rozumiem się w pół słowa.. ( muszę jakieś romansidło sobie kupić do czytania i oderwać się od tej szarej rzeczywistości która mnie otacza).
Późnym popołudniem poszłam do babci, zrobiłam jej zastrzyk i się zasiedziałam. Słuchałam opowieści o chorobach jakiś ludzi o których istnieniu nie miałam pojęcia ;)
Najadłam się glutenu.
Zwlekłam się wieczorem.
Wczoraj miałam same mało przyjemne obowiązki...
A dziś się rozpieszczam...  dłuuuuga kąpiel ...
 kupiłam sobie torebkę :) :) :)
Nie odbieram telefonów.
Odpisuję na sms'y : dziś totalnie jestem zajęta...
Nie robię nic.
Tzn zmęczyłam się szurając nogami w liściach, wygrzałam się w listopadowym słońcu, pouśmiechałam się do obcych ludzi... i patrzyłam jak Martyna wcina tłustego pączka.
Pooglądam jakiś głupi serial i zrobię sobie żółtą czapkę :)





3 komentarze:

  1. Podziwiam Cię za ten spokój, wiesz? Ja bym chyba obywatelowi drut w kolano wbiła.....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. przyzwyczaiłam przez te 10 lat.

      Nawet nie wiesz jak on teraz skacze żebym przestała już być "spokojna" ;)

      Usuń
    2. Daj przepis, dobra kobieto! :)

      Usuń