Jestem wczoraj w sklepie.
Omijam pewną blondynkę która nachyla się nad soczkami , tarasując całą alejkę.
Trochę mnie matka gadaniem zdenerwowała. Takie głupstwo, ale jestem zła.
W myślach mi się kołacze: jeszcze się połóż na tej podłodze, cholera- łatwiej cię przeskoczę.
A ta do mnie: proszę pozdrowić Filipa.
Ja oczy jak 5 złoty... Podobna do nauczycielki niemieckiego... ale to nie ona.
W końcu mówi że jest siostrą żony taty Filipa ;)
Szok.
Powiedziałam, że pozdrowię i żeby się do Filipa odezwała bo Filip ją bardzo lubi.
A jej zaczęły łzy lecieć- a wie pani nie będzie się teraz okazji widywać...
rzuciłam tylko: niech się pani nie martwi , syn mi coś mówił, i że się na pewno jakoś ułoży.
Chodzę po woli po tym sklepie bo dzieciaki u rodziców, a ona znów mnie zaczepia, wciska 3 czekolady dla dzieciaków z paragonem i chce gadać.
Rozmawiamy chwilkę, wymieniamy się numerami telefonów, umawiamy na kawę!
Dzwonię do L, a on się śmieje, że ja to mam szczęście- z eks teściową kawki, z siostrą eksa widzę się dość często bo mi włosy obcina i się nagadać nie możemy, teraz jeszcze z siostrą Biedroneczki się zaprzyjaźnię, a Eks już mi kolejną przyjaciółkę szykuje :)
Już mnie język świerzbi żeby swoim koleżankom wygadać nowinę, ale jeszcze poczekam, aż się dalej rozniesie. Może one same do mnie przyjdą z tematem.
A teraz czas do szkoły się szykować.
Kasa płynie.
Suszę liście malin dla Lolki.
Piekę ciasto.
A wieczorem z Martyśką wybywamy.
No to się dzieje. Fajnie, że będziesz częściej pisać. Jutro dreptam na pocztę :>
OdpowiedzUsuń