poniedziałek, 1 kwietnia 2013

jedzenie... odpoczywanie

W wielką sobotę miałam już tak dość zapachu bigosu, białego barszczu, jaj i sałatek że zachciało nam się pizzy- niestety żadna pizzeria nie odbierała telefonu... A taką miałam nadzieję, że nie będę musiała stać przy garach.
Nie było wyjścia, mężowi usmażyłam szczupaka.
A nam zrobiłam genialną pizzę... wyszła wyjątkowo smaczna...
Wczoraj trochę tradycji.  Przeszłam z auta do Kościoła i już miałam pokręcone włosy. Śnieżyca, wiatr. Wrr... okropność. Po obiedzie totalne lenienie się bo bez sensu było wyściubić nos za drzwi.
Położyliśmy się na podłodze i obserwowaliśmy jak chmara ptaków gościła się u nas na balkonie.
Jesteśmy w szoku bo nasza Figa zaakceptowała szynszyla w tym stopniu że  bawią się w najlepsze, ganiają po domu, razem śpią w skrzyni na pościel. Tego się nie spodziewałam, marzyłam wręcz o obojętności kota do "dużej myszy"... a tu taka niespodzianka.
A dziś już na luzie.
Ciekawe co mąż powie jak wróci z Kościoła.
W domu pachnie cynamonem i czosnkiem, garam masala, cytryną. Jest po prostu orientalnie ;)

p.s. Wczoraj zadzwonił telefon, mąż rozmawia z takimi iskrami w oczach że mnie to zainteresowało. Ktoś się pytał kiedy przyjedziemy... Skojarzyłam, wyrwałam mu telefon z ręki i się obydwoje popłakaliśmy. Rozmawialiśmy z TEŚCIOWĄ. 2-3 zdania !
Może nie tak normalnie, jak kiedyś...
Ale po rozmowach z rodzeństwem męża byliśmy święcie przekonani że teściowa mówi niewiele na zasadzie Kali dać, Kali mieć...
Jeszcze rano rozmawiałam z siostrą L i jak zapytałam jak mama to mi powiedziała, że coś tam zawsze powie, ale niewiele i raczej gestami, że dużo już kojarzy... że ciągle powtarza, że nie umie, że nie wie... głupia głupia...
A tu jest całkiem dobrze :)

Mąż wraca i pytam czy pachnie???? (jedzenie)
A on: Nowe perfumy? ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz