środa, 27 stycznia 2016

rocznica

L wrócił z pracy cały brudny, zarośnięty... Pomyślałam : biedne auto :(
Wyskoczył z pudełeczkiem z Apartu.
Zaglądam a tam naszyjnik który miał mi kupić 2 lata temu na urodziny, ale nie zdążył ;)
Teraz wybrałabym coś zupełnie innego, ale przecież gest się liczy... więc zagrałam rolę jaka to ja jestem zachwycona... nawet go takiego brudnego wyściskałam i pocałowałam.
Zadziałało, był z siebie dumny i jakoś tak popatrzył na mnie jak 10 lat temu....
Niestety był bardzo zmęczony i padł...
A następnego dnia po bańce mydlanej.
No wiecie-  godzina z gazetą na kibelku, fajeczka z psem na spacerze, w tv czterej pancerni czy coś takiego a potem mecz... skoki, itp a ty kobieto nie wychodź z kuchni... tylko gotuj i piecz... i targaj zakupy...
 Mało co rozmawiamy ze sobą...
Opowiadam mamie, że kupuję mu książki żebyśmy mieli o czym rozmawiać. Ale to i tak przestało działać.
Gadamy, że trzeba kupić jajka, albo żeby psu nie dawał naleśników... ale nie ma takich rozmów , wymiany myśli... dyskusji...
A mama mi taką radę dała, że mi szczęka opadła. No nie spodziewałam się po niej ;)

6 komentarzy:

  1. No ale jaką?;) martynia

    OdpowiedzUsuń
  2. poradziła mi romans ;)
    haha. Między garami, mopem i dzieciakami, hashimoto oraz wiecznym fochem L to nie wiem gdzie ja bym miała siłę na wyszykowanie się na jakąś randkę ;)

    OdpowiedzUsuń