wtorek, 16 października 2012

rudy rydz ;)

W piątek przyjechał mąż i od drzwi się drze, że uciekać, dać spokój i w ogóle nie oddychać bo ON MA MECZ... Dzieciaki już spały... Ja tylko zaklęłam pod nosem jakie miłe powitanie po kilku dniach niewidzenia i poszłam spać do innego pokoju. No bo jak się nie wkurzyć jak się zrobiło dobrą kolację, ubrało fajną piżamkę , psiknęło resztką superowych perfum... i miało się nadzieję na miły wieczór bez DZIECI. 
Rano wstałam jeszcze obrażona. I postanowiłam, że dziś jest mój dzień, że nie przeszkadzać, dać spokój i w ogóle nie oddychać.
No to kosmetyczka , solarium, farbowanie włosów...
Ależ jestem głupia.
Na solarium chodzę jedynie na poprawę humoru- powiedzmy kilka razy w roku- no i znowu spaliłam sobie cztery litery... i to tak poważnie. Dopiero smarowanie witaminą A zaczęło gasić te ognisko i powiedzmy że tej nocy mogłam jakoś spać na plecach czy na brzuchu...
Włosy mam teraz koloru jasnej marchewki... zapuszczam uparcie choć rosną mi marnie. Lubię takie zmiany.
Mamy w górach teraz chrzciny i komunię.
Chrzciny sobie chyba odpuszczę ale Komunia w maju... długi weekend, NT, Zakopane... już się nie mogę doczekać :)

2 komentarze:

  1. przynajmniej odpoczęłaś od domowych obowiązków! a że cztery litery spalone? dziś spalone, jutro będą brązowe :)same plusy!

    OdpowiedzUsuń
  2. zesmażone dopiero po prawie tygodniu brązowieje ;)

    OdpowiedzUsuń