środa, 8 sierpnia 2012

...

W poniedziałek był pogrzeb, czekaliśmy na przylot ciotki z Ameryki... rano mechanik- poszły nam hamulce w aucie, stresik że wszystko dziś pod górę,  35 w cieniu...czarna sukienka i niewygodne buty....  szybki obiad z rodziną bo Mała tak ganiała po restauracji że nie mogliśmy sobie dać z nią rady.
We wtorek puścił mnie stres i zrobiłam sie dentka... 3 kawy a ja spałam na siedząco, ból głowy, piasek pod oczami... jakbym była na weselu- nie jako gość a jako kelnerka... Koło obiadu przestałam walczyć z moim stanem i się po prostu położyłam na 2 godzinki...
Dziś już lepiej, chłodniej.
Za to Martyśka ma gorszy dzień ;) Ale zaraz prysznic i pojedziemy na małe zakupy. Świeża kiełbaska pewnie poprawi jej humor :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz