Ale ja znów takich upałów to nie za bardzo lubię.
Martyna wyciska ze mnie ostatnie soki.
Od rana chce gdzieś iść, a jak jesteśmy w domu to non stop muszę się z nią bawić, pić jej herbatki które robi w zastraszającym tempie, czesać włosy, bawić się w kotki...
i ostatni HICIOR- farby akwarelowe!
Obydwoje z Kubusiem- smarują i smarują.
Przy okazji wszystko mam pozalewane farbami, bo cokolwiek namalują muszą mi pokazać, ganiają za mną z tymi świeżo pomazanymi kartkami i leją farbą po podłodze i szafkach...
Oczywiście produkują przynajmniej po 10 obrazów dziennie i nad każdym muszę się pochylić, zapytać co to, pochwalić itp...
Dziś Jakub namalował dwie niebieskie plamy, jakieś linie czarne... On ładnie rysuje kredkami... więc pytam się KUBUSIU CO TO TAKIEGO?
A on : Mamo no nie widzisz???- to oczyszczalnia ścieków :)
Martyna wcieła zaś ostatnio dwa naleśniki z serem i jeszcze jak zobaczyła że mam ryż ugotowany to się darła MOJE SUSI :) a potem stała pod szafką i piszczała, żebym jej dała pałeczki...
Po tatusiu to chyba ma ;) Bo na jednym schabowym nie poprzestanie ale kulki ziemniaków nie może zmieścić, a jak ugotuję makaron to muszę coś porządnie przy bajerować bo inaczej nie zje...
a ja .... zachwycam się truskawkami.... nie ma to jak takie zwykle ciasto z truskawkami i galaretką... i sernik i tortowe... z trussskawkami :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz