środa, 13 marca 2013

ponad 39 czyli masakra :(

U lekarza wczoraj się wyczekaliśmy bo recepcjonistka szepnęła, że będzie duże opóźnienie i podwójnie na jedną godzinę pozapisywani pacjenci... Przyszliśmy tak jak sugerowała o 17ej, i akurat nasza kolejka przeszła. Musieliśmy czekać godzinę aż nas wywołają, na szczęście Martyna trochę ożyła i gorączka jej spadła, pierwsze pół godziny przytulała się do mnie, a potem zaczęła z Kubusiem skakać, biegać, aż w końcu zaznaczyłam w gabinecie że JESTEŚMY już długo i dość tej kary za spóźnienie.
Nic wielkiego niby się nie dzieje... na razie syropki- nie wzięłam dwóch pierdół i 108,80 zostawiłam w aptece.
Martyna nadal gorączkuje ponad 39...
Przerąbana noc- ona jak jest chora to ciągle płacze, jak chcę jej dać lek to się zanosi, krztusi, wypluwa... w końcu jej czopka w tyłek wsadziłam to 2 godziny płakała, że dupka boli :( a gorączka i tak spaść nie chciała. Odczekałam te dwie godziny i w soku przemyciłam paracetamol... Nie obeszło się w nocy od kilku pobudek na płacz, na siku, na piciu, na bajkę, na darcie że kołderki nie ma ( zwymiotowała i kołderka poszła do prania )....
Mam nadzieję, że dziś opanujemy sytuację.

Mój prawie nastolatek ;) cieszę się bo mamy coraz lepszy kontakt, rewelacyjnie się rozumiemy :)

pierwszy dzień u nas- duże oczy, dystans

ta... chciałam to zjeść , bo przecie sama upiekłam i wiem, że bardzo dobre, ale jakoś przejść przez gardło mi nie może


p.s. zakupiłam tiul i mam zamiar zrobić mojej łobuzicy TUTU :) ciekawe czy mi wyjdzie ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz