wtorek, 15 stycznia 2013

po grypie

Można napisać dumnie ŻYJEMY ;)
A była masakra. Jakub, Filip i ja gorączka, brak siły, co wstawałam z łóżka to kręciło się w głowie, chłopaki ciągle spali... tylko pili... no i ZDROWA dwulatka- mająca wiertło w dupie...
Głupio mi było dzwonić do kogoś po pomoc bo przecież to strasznie zaraźliwe... tym bardziej dla osób starszych niebezpieczne... więc męczyłam się sama w myśl- oby do piątku...
o 21wszej z minutami wkroczył ślubny...
Biedny... miał na całą sobotę- długaśną listę.... zakupy, apteka, sprzątanie....sklep zoologiczny, mechanik... ganiał do wieczora ;) mył garnki, gotował, syropki i chusteczki mi podawał. Wiadomo... chłopaki zaczęli już w sobotę dokazywać- młody organizm- szybka regeneracja. Jutro wyganiam ich do szkoły bo MAM DOŚĆ. Wariactwo do 23ej- kłótnie o kompa, o telewizor, o pilota, o to co ma lecieć... przewalanie się z boku na bok- skakanie bieganie... Jakub tak szaleje że nie zauważył futryny i dziwnym trafem spadł z krzesła i zahaczył o kant biurka głową- blisko pulsu...
Martyna wczoraj o 22ej zaczęła krzyczeć, że noga ją boli- nic nie widziałam w tej nodze (kochane energooszczędne świetlówki- niby jasno a nic się nie widzi)... dałam ją drugi raz do kąpieli... myślałam, że zapomni, ale cały czas mówila że boli i widać było że to nie żarty...
Oj biedna :( Wzięłam lampkę ze zwykłą żarówką i dopatrzyłam ok 1 mm włoska wbitego w jej mięciutką skórę... Za krótkie paznokcie- tylko to poruszyłam i był płacz... o 23ej szukałam pensety- jedną mi mąż powyginał naprawiając Kubusiowi ciuchcię a drugą szlag trafił. Znalazłam w końcu i wyjęłam.
Martyna spojrzała mi w oczy i wpadła mi w ramiona, zapytałam czy jeszcze boli- potrząsnęła tylko lokami, kazała dać miałłł ( koc z hello kitty) i w ciągu kilku minut zasnęła... Pewnie to pozostałości po kaktusach które wywaliłam przed Bożym Narodzeniem... :(
Dziś spaliśmy do 8:30... pobudkę zrobiła nam sąsiadka - włączając na maxa muzykę potem ją ściszając i znów podgłaszając, potem ściszała i tak w kółko- Ku.wa! Robi tak często- nie wiem po co.. Jak tak robi to całą wiązankę przekleństw rzucam... bo już wolałabym żeby ryczało.... a ta sinusoida mnie rozwala- zadaje mi fizyczny ból. Jak ją potem mijam na klatce schodowej mam ochotę jej tak po prostu napluć w twarz.
Jutro wstajemy o siódmej... nie będzie łatwo ;)



1 komentarz:

  1. Kaja, szczęście od Boga, że nie masz mnie za ścianą!! hehe żartuję. ale też tak kiedyś robiłam. nie pytaj.

    dobrze, że wracacie do żywych. bardzo dobrze :)))
    mój Gustaw spadł kiedyś z fotela na kaloryfer. wrzucałam zdjęcia, może widziałaś, nie wiem. ale dwa razy spadł! i weź wytłumacz.....

    OdpowiedzUsuń