środa, 2 stycznia 2013

GÓRY :)

Po świętach szybkie pakowanie i o 12:00 wyjazd. Niestety do Zakopanego korki... 7 godzin jazdy. Ale o dziwo dzieciaki zniosły tą podróż dobrze, byłam  z nich dumna, że byli tacy cierpliwi...
Nie mam co narzekać. Wyjazd się udał w 100 %.
Teściowa się wykazała, aż w szoku byłam :) Pysznie gotowała, próbowała dzieciaki od nas oderwać na chwilę :) Martyna i chłopaki byli dziadkami zachwyceni...
Tylko żałuję że wyjazd do Nowego Targu się nie udał. Miałam sobie połazić tu i tam, ale po pierwsze KORKI, wszędzie dużo aut, po drugie zimny wiatr, po trzecie Martyna miała humor nie najlepszy- nie chciała z nami jechać, potem nie chciała wyjść z auta, potem nie chciała wyjść ze sklepu... Rzucała się w ten rozciapany śnieg na poboczach, zdejmowała czapkę, po godzinie mieliśmy obydwoje dość. W Martino oczywiście musiałam zjeść pizzę wegetariańską i pojechaliśmy 30 km do domu :(
Ale mąż się postarał. mieliśmy niby jechać na zakupy do Jabłonki, niczego się nie spodziewałam... nic nie wzięłam... i pojechaliśmy na Słowację, nad jezioro Orawskie...
Zamarznięte a na horyzoncie Tatry.... W lato koniecznie musimy jeszcze raz tam jechać...

Odwiedziliśmy całą rodzinę, nikogo nie ominęliśmy... Takie chodzenie po Kolędzie jest fajne- szkoda że u nas nie ma takiego zwyczaju. Tylko kawki i zastawiony stół...
Niestety miałam u teściów przeczucie że Ojciec męża ... że to jego ostatni rok...
Bardzo mnie to zmartwiło, bo lubię swojego teścia. Nie powiedziałam tego nikomu, bo już kilka razy miałam coś takiego i mąż mi mówi, żebym przestała krakać...
Bardzo mam nadzieję, że się mylę.





W Sylwestra złapał mnie taki ból brzucha, że ledwo żyłam, mieliśmy fajne zaproszenia- ale usiedziałam dwie godziny jak na szpilkach i wracaliśmy na sygnale do teściów. Nie wiem co mi zaszkodziło- może po prostu to, że nigdy tak tłusto nie jadłam. Tak po cichu skrytykowałam bigos u kogoś, no i nagle wszyscy zaczęli gotować bigos po swojemu i musiałam próbować... No nie wiem po co, żeby mnie zadowolić? udowodnić? Tak czy siak- teściowej bigos był najlepszy :)
Kiedyś pochwaliłam u Gośki ciasto z brzoskwiniami i było to samo, gdzie nie poszliśmy to robili dla mnie to ciasto... A i tak Gośka robiła najlepsze ;) Uwielbiam tych moich górali.
 Koło 23ej w nocy zaczęłam myśleć o pogotowiu... No ale ja mam takie szczęście, że sobie pomyślałam, że znów mnie w jakim szpitalu zostawią a ja już podziękuję za takie atrakcje...
W Nowy Rok tylko mięta i herbata... Na głodnego wracałam na mazowsze. Dopiero dziś mogę powiedzieć, że nie boli :)

5 komentarzy:

  1. tak blisko byłaś i nic się nie odezwałaś :)
    Trzeba było do nas wpaść - Martyna i Pola pewnie by się dogadały i humor wróciłby od razu ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz - myślałam o Was :) Jechaliśmy koło takiego osiedla i tak się zastanawiałam, że może tam gdzieś mieszkacie :)

      Usuń
  2. Mieszkamy na osiedlu pierwszym przy wjeździe do NT jadąc od Zakopanego ;) łatwo nas znaleźć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. aaaa to już wiem- po fotkach z lasu bardziej pasowało mi, że to osiedle na końcu NT za L'eclerc-iem jak się na Rogoźnik jedzie :)

      Usuń
  3. tamto osiedle nazywa się osiedle Bór ;) my na drugim końcu miasta :) koło Almy :P

    OdpowiedzUsuń