piątek, 11 stycznia 2013

g r y p a

W niedzielę przyjechała Martysi chrzestna matka :) Fajnie było posiedzieć i pogadać. Patrzeć na tę naszą małą zalotkę...

W poniedziałek Jakub gorączka- przespał cały dzień. Mąż w domu to poszedł do przychodni go zapisać na wizytę... Myślałam, że to on z Kubusiem pójdzie i ja uniknę siedzenia w tych zarazkach... ale mąż mi przecież nie ułatwia. Zapisał dziecko na 17:40, a sam miał pociąg do Krakowa o 17:00... samochód u mechanika...
Siedząc godzinę w poczekalni zastanawiałam się co tym razem złapię... Siedziała przy mnie babka z czerwonymi oczami, co chwila kichała i smarkała...
We wtorek mieliśmy mieć księdza po kolędzie ;) Mieszkamy na 3 piętrze, więc sobie myślę że szybciej niż na 10tą się do nas nie doczłapie....
Dobrze że zdążyłam uprasować obrus i się ubrać... 9:15 ktoś dzwoni i wali do drzwi. Martyna na golasa... właśnie miałam jej założyć sukienkę... Świece zafoliowane, woda święcona w butelce... na szczęście kropidło wieczorem wyciągnęłam z zakamarków szafy...
Dobrze że Ksiądz- taki na luzie... Pytam go jak on to zrobił, że już jest u mnie??? Rozmowa się nie klei- widzę takie pomieszanie- że niby chciałby ze mną pogadać, ale też mu się spieszy...a niech idzie ;)
Oczywiście po południu dostaję gorączki.
Jestem nieprzytomna, wszystko mnie boli, głowa, kości, oczy... leżę.
Wczoraj wzięło wieczorem Filipa- leży z gorączką...
Martyna zaczyna marudzić :(
Jakub bierze antybiotyk ale płaczliwy, ciągle leży... nic lepiej.
Ja w nocy miałam taką gorączkę że nie miałam siły iść do toalety... 
Po prostu masakra.

Jedyne moje marzenie to nie chorować chociaż przez miesiąc... Jakoś normalnie funkcjonować- pójść na spacer, spotkać się z rodziną i znajomymi.... od października niestety nasze kontakty ze znajomymi pozdychały.

2 komentarze:

  1. Boziu... trzymaj się, to chyba jakaś epidemia, wszyscy dookoła u nas chorzy. Ja się boję wyściubić nos w większe ludzkie zagłębie...

    OdpowiedzUsuń
  2. uważajcie na siebie... podobno strasznie się panoszy to choróbsko..

    OdpowiedzUsuń