środa, 7 stycznia 2015

szczęśliwgo 2015 :)

Przeżyłam Święta, Sylwester i urodziny Martynki.
Nawet poszło spokojnie.
W górach było fajnie. Mąż grzeczny, nawet mi pomagał i nawet zabrał mnie do Zakopanego, zaskoczona byłam bo myślałam, że jedziemy do Jabłonki po kabanosy dla Filipa- tak mu smakowały :)
A tu na Chochołów, aż mi serducho zabiło mocniej, ale kiepsko się ubraliśmy, zimno było, L chciał nas na Gubałówkę zabrać ale mi zmarzły palce u stóp i Martynie też. Wracaliśmy na sygnale do Nowego Targu, a raczej staliśmy w korku :(

Odwiedziliśmy rodzeństwo L


. Dzieciaki porosły.

Teściowa niby chora, niby wdzięczna że robiłam za nią dosłownie wszystko, ale choć i tak nie rozumiem orawskiego to postarała się mi przekazać że ona do Zakopanego by nie pojechała choćby jej płacili, a robienie na drutach też jest okropne.... i nie rozumie co mnie w tym cieszy.
Już jej miałam odpowiedzieć, że ja wiem, że jej się nic we mnie nie podoba, ale i tak ryczała non stop to się ugryzłam w język :)

Bardzo miło mi się zrobiło jak wyszłam z Kościoła w 1 dzień świąt a tam obce dzieciaczki w moich czapkach :)

Martyna pokonała trasę świetnie, nie chciała jechać więc ją wzięliśmy do auta na MacDonalda. A potem jej się nawet podobało, była grzeczna i nawet przeżyła bez bajek.

Jakub w nerwach że nie ma wi-fi u dziadków wszystko wykasował z tableta, i bajki i gry...  Ręce mi opadły... i jeszcze aviomarin w gumach nie działał, więc 2 razy mieliśmy awarię.

W drogę powrotną spakowałam towarzystwo o 5 rano,  cudownie jak po 9ej byliśmy już w domku i jedliśmy śniadanko.
Ojciec przekarmił mi zwierzaki, ale odmalował futryny i drzwi, pościerał kurze, aż miło było usiąść i pić kawkę.

Teraz 8 dni szkoły i zaczynamy ferie :)







1 komentarz:

  1. śliczne fotki Kaja!
    podziwiam za ugryzienie w język.... ja jakoś nie potrafię.

    OdpowiedzUsuń